-Mogę zobaczyć, Pete?- spytał łagodnie mężczyzna, kucając przy dziecku. Peter zerknął na niego podejrzliwie, ale gdy starszy posłał mu miękki uśmiech, maluch kiwnął głową. Podniósł swój rysunek i pokazał go mężczyźnie, który obejrzał go uważnie, po czym wymienił dyskretne spojrzenie z wujkiem Nickiem. Zaniepokojone spojrzenie.-Co narysowałeś?- zapytał, choć rysunek był bardzo wymowny. Peter nie odpowiedział. Przyjrzał się jedynie krytycznie swojemu rysunkowi. Przedstawiał czarną postać. Nad jej głową maluch pociągnął czerwonym flamastrem grubą kreskę, która sięgała od szyi postaci, aż do skraju kartki- to twoja ciocia May?
Peter znów odpowiedział milczeniem. Przez chwilę tkwił w bezruchu, po czym odebrał kartkę mężczyźnie i podarł ją na małe kawałeczki. Objął się ramionami, kuląc się mocno. Było mu źle. Chciało mu się wymiotować.
-Wiem, że to jest bardzo trudne, Pete. Jesteś bardzo dzielnym chłopcem. To niesprawiedliwe, że musiałeś zachowywać się jak dorosły, bo jesteś jeszcze dzieckiem i rozumiem, że jest ci z tym bardzo ciężko. Masz prawo być zły i smutny, Pete. A ja chciałbym ci pomóc. Co ty na to, Pete?
Peter nie patrzył na mężczyznę, gdy ten mówił, ale uważnie go słuchał. Poczuł ulgę, gdy starszy powiedział, że może być zły. Peter był zły. Miał ochotę krzyczeć i płakać. Czasem miał ochotę nawet uderzyć wujka Nicka, ale nie był niedobrym chłopcem, który bił innych. Zresztą, dorosłych nie wolno było bić. Oddawali tak mocno, że robiło się ciemno przed oczami.
*****-Peter... to chyba nie jest dobra droga- powiedział pan Clarke po dłuższej chwili milczenia. Peter powiedział mu wszystko, od samego początku, łącznie z tym jak w ogóle trafił pod opiekę pana Starka, aż do incydentu na plaży z zeszłego tygodnia. Potem, opowiedział o wszystkich próbach, które podjął przez ostatni tydzień. To nie było dla niego proste. Nie było mu łatwo wyjść ze swojej strefy komfortu i posunąć się aż tak daleko. Ostatni raz zwierzał się tak dogłębnie gdy miał osiem lat. Czuł się źle. Ale chciał to zrobić. Chciał pomocy. Chciał poczuć się lepiej.
Zachmurzył się mimo wszystko, gdy usłyszał słowa starszego.
-Nie, nie obrażaj się na mnie, Peter- powiedział starszy, znając dziecko zbyt dobrze, by dać mu się wycofać teraz, kiedy nareszcie postawili krok naprzód- chodzi mi tylko o to, że nie sądzę, byś musiał się tak drastycznie zmieniać. Nie o to chodzi, Pete. Chcesz, żeby pan Stark pokochał ciebie, czy jakąś idealistyczną wersję doskonałego dziecka?
-Mnie się nie da kochać- wtrącił nastolatek.
-Ty nie pozwalasz się kochać, Peter- odparł zaraz starszy. Chłopiec milczał dłuższą chwilę, wpatrując się w swoje kolana- poza tym, to nie do końca działa tak jak ci się wydaje, Pete. Miłość nie jest uczuciem, które można wzbudzić oddając komuś przysługi. Ale przede wszystkim, zastanów się dlaczego w ogóle chcesz, żeby Tony cię pokochał?
*****-Brawo, Peter! Świetnie ci idzie, jesteś coraz lepszy- powiedział radośnie mężczyzna, a Peter podniósł na niego wzrok i uśmiechnął się promiennie słysząc pochwałę. Zerknął na karty na stole, które udało mu się dopasować dokładnie tak, jak kazał pan Clarke. Objął się ramionami, z zadowoleniem patrząc na swoje dzieło. Może i robił wszystko źle, może nikt go nie kochał, może bał się, że nowi rodzice też nie będą go chcieli, ale przynajmniej pan Clarke był z niego dumny.
CZYTASZ
Boys Don't Cry
Fanfic"-A więc zwiałeś?- rzucił milioner, posyłając chłopcu oskarżycielskie spojrzenie, którego ten nie mógł zobaczyć. Peter znów wzruszył ramionami, zaciskając usta- jesteś tu sam?- spytał Tony. Uznał milczenie młodszego za odpowiedź twierdzącą- a to? To...