Rozdział 59

1.2K 155 90
                                    


-Co ty sobie wyobrażasz, ofiaro?

To było pytanie, które przywitało Petera po wejściu do sali spotkań kółka naukowego.

Chłopiec zagryzł wargę, spuszczając wzrok. Może to jednak nie był dobry pomysł?

Flash wstał z miejsca, podchodząc do Petera. Ned też zerwał się z krzesła, w każdej chwili gotowy bronić przyjaciela.

-Nie wolno tu teraz wchodzić- oznajmił Flash.

-Um... wiem, ale... ja...- zaczął cicho chłopiec.

-Pan Harrington zaprosił Petera do naszego kółka- oznajmił Ned, stając obok bruneta, któremu opiekuńczo położył dłoń na ramieniu. Flash zamrugał, unosząc brwi.

-Że co?- prychnął- to że ty tu jesteś jest już dostatecznym nieporozumieniem. Nie potrzebujemy kolejnego przegrywa- chłopak postawił krok naprzód i szturchnął Petera, dodając pogardliwie- jeszcze się na kogoś rzuci.

Peter poczerwieniał. Zacisnął dłonie w pięści i już miał coś powiedzieć, ale drzwi do sali otworzyły się.

-Co tu się dzieje?- spytał pan Harrington, przerzucając spojrzenie to na Flasha, to na Petera.

-Nowy twierdzi, że dołączył do drużyny- powiedział z niezadowoleniem blondyn. Pan Harrington westchnął ciężko.

-Ten "Nowy" ma ma imię Peter i tak, dołączył do drużyny. Potrzebujemy sześciu zawodników na najbliższych zawodach- oznajmił, po czym rzucił Peterowi przepraszające spojrzenie.

-Że co?!- syknął Flash- czekałem pół roku aż zwolni się miejsce, a na zawody pojechałem dopiero w następnym semestrze!

-Bo nie przerobiłeś materiału z pierwszej klasy w dwa miesiące tak jak Peter. Nie dyskutuj ze mną, Eugenee, i proszę zajmij miejsce. Ty też, Ned. Zaraz zaczynamy- powiedział stanowczo pan Harrington. Flash wciągnął powietrze, ale ostatecznie fuknął tylko i wrócił na swoje miejsce, tak samo jak Ned. Peter zagryzł dolną wargę, spuszczając wzrok.

-W porządku, Peter?- spytał nauczyciel, pochylając się lekko nad dzieckiem, a chłopiec kiwnął głową- dobrze. Przyjdź do mnie, gdyby ktokolwiek ci się naprzykrzał. I też idź już na miejsce.

Brunecik posłał starszemu nieśmiały uśmiech, po czym szybko podszedł do stolika i usiadł obok Neda. Postanowił zignorować nienawistne spojrzenia Flasha.

*****

Pożałujesz, że się urodziłeś, przegrywie!

Peter nie potraktował tych słów poważnie. Flash często mu groził. Często go popychał, przypominał mu, że jest nikim, nabijał się z niego i sprawiał, że Peter czuł się jak śmieć. Brunecik starał się nic sobie z tego nie robić. Ned powtarzał mu, że Flash nie ma racji. Pan Stark dawał mu do zrozumienia, że jest akceptowany. Rozmawiał z nim. Przytulał go. Sprawiał, że Peter czuł się bezpiecznie.

Tak więc, Peter zignorował groźbę Flasha. Zignorował też jego ostrzeżenie (jeśli nie odejdziesz, zniszczę cię, śmieciu). Potem, nie zrobił sobie nic z jego przepychanek słownych i docinek. Nie przejmował się wszystkimi próbami, które Flash podejmował, żeby wykopać Petera z kółka naukowego, bo... podobało mu się. Naprawdę mu się to podobało. Reszta drużyny była wobec niego dość pozytywnie nastawiona, Ned był jak zawsze wspaniały, a pan Harrington bardzo dbał o to, żeby wszyscy zaakceptowali Petera, więc chłopiec naprawdę dobrze się tam czuł. Nie chciał rezygnować. Nawet więcej. Był podekscytowany myślą o zawodach.

Boys Don't CryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz