-Czy ty możesz się uspokoić, do jasnej cholery?!- krzyknął Tony, z wściekłością wpatrując się w chłopca.
-Daj mi spokój! Nienawidzę cię!- odparował młodszy, odwracając się na pięcie i ruszając w kierunku swojego pokoju. Miał łzy w oczach, co było najczęstszym efektem złości. Peter tego nie znosił. Nie potrafił przebrnąć przez kłótnię bez płaczu.
-O nie, nie, nie. Nie myśl sobie, że zamkniesz się w pokoju jak obrażony książę i skończymy rozmowę!- rzucił milioner, ruszając za dzieckiem. Peter posłał mu wściekłe spojrzenie przez ramię.
-Jesteś głupi, jeśli myślisz, że wrócę do terapii, bo mnie ładnie poprosisz!- syknął. Tony zmrużył oczy.
-To ty jesteś głupi, jeśli sądzisz, że masz cokolwiek do powiedzenia!- warknął, coraz bardziej tracąc nad sobą kontrolę. Peter wyzywająco splótł ręce na klatce piersiowej.
-Tak? I co zrobisz? Dasz mi szlaban na telewizję?- spytał, przekrzywiając głowę.
-Przetrzepię ci tyłek, jeśli będzie trzeba, przeklęty gówniarzu!- wycedził milioner, podchodząc do chłopca, który nie cofnął się nawet o krok. Zmierzył starszego wzrokiem.
-Akurat- mruknął- nie masz prawa mnie tknąć nawet palcem. Od razu mnie stąd zabiorą, a ty pójdziesz siedzieć- rzucił, z wyższością w głosie.
-Nawet więzienie byłoby lepsze od opieki nad tobą. Jesteś pieprzonym koszmarem!- syknął Tony. Wypuścił głośno powietrze- i nie rozumiem, czemu nie potrafisz przyjąć tego do wiadomości. Albo ja, albo poprawczak. Nie masz innych opcji, ty uparty bachorze! Robię wszystko, naprawdę wszystko, żeby było ci tu dobrze, ale z tobą nie da się...
-Ten twój dyrektor nie zamknie mnie w żadnym poprawczaku, idioto!- krzyknął Peter, a Tony w mgnieniu oka chwycił go mocno za kołnierzyk koszulki i pochylił się nad chłopcem.
-Nie zapominaj się, gnojku. To ty jesteś na mojej łasce, nie odwrotnie. Ciesz się, że mam anielską cierpliwość, bo jeśli ją stracę, będziesz skończony. Rozumiesz to?- wycedził przez zęby. Młodszy wyszarpnął się z jego uścisku.
-Nie. Dotykaj. Mnie.- wycedził przez zęby. Milioner odsunął się od chłopca, wpatrując się w niego szeroko otwartymi oczami. Peter zdmuchnął grzywkę z twarzy i wydał z siebie cichy jęk irytacji, odchodzac do pokoju.
-Nienawidzę cię- powiedział, po czym zatrzasnął się w pokoju. Tony westchnął głęboko, prawie że drżąc ze złości. Chciał tylko powiedzieć Peterowi, że wróci do szkoły i spytać, co sądzi o terapii. Zwyczajnie porozmawiać. Spytać Petera o zdanie, żeby pokazać mu, że Tony go szanuje i liczy się z jego opiniami. Zamiast tego, pozwolił wprowadzić się z równowagi jak przedszkolak.
Potrzebował whisky.
***
Peter uspokoił się po wypaleniu papierosa. Jeszcze bardziej wyciszyło go stukanie w klawisze laptopa, podczas kolejnych prób włamania się do oprogramowania sztucznej inteligencji pana Starka. Choć było to w pewien sposób nużące, bo próbował już od ponad tygodnia. Ale, cóż, milioner był geniuszem. Prawdziwym geniuszem, na którego z pewnością nie mogła podziałać żadna tania sztuczka. Jego oprogramowania i blokady były dobre. Kodował swoje dane w sposób, którego Peter nie mógł zrozumieć, bez względu na to, jak bardzo się starał. Nie potrafił odnaleźć w jego systemie żadnej niedoskonałości, żadnego pęknięcia ani nawet rysy, przez które mógłby się przebić. Starał się odnaleźć cokolwiek, co ułatwiłoby mu przejęcie kontroli, ale nie potrafił nic znaleźć.
Aż w końcu, jego palce zastygły na chwilę nad klawiaturą, a brwi uniosły się wysoko. Rozchylił usta, wpatrując się w ekran. To nie był błąd, nie można było tego tak nazwać, większość osób nawet by tego nie zauważyła. To było jedynie drobne potknięcie, niemalże błąd jedynie estetyczny.
CZYTASZ
Boys Don't Cry
Fanfiction"-A więc zwiałeś?- rzucił milioner, posyłając chłopcu oskarżycielskie spojrzenie, którego ten nie mógł zobaczyć. Peter znów wzruszył ramionami, zaciskając usta- jesteś tu sam?- spytał Tony. Uznał milczenie młodszego za odpowiedź twierdzącą- a to? To...