Rozdział 50

1.3K 157 96
                                    

Peter przełknął ślinę, spuszczając wzrok ze skruchą, gdy ekspedientka, która obsługiwała ich przez półtorej godziny, kasowała ubrania. Mnóstwo ubrań. Zdecydowanie za dużo. Chłopiec przymierzył tonę koszulek, spodni, butów, pasków, swetrów i pięć garniturów. Wszystkie te ubrania były wygodne i eleganckie, ale Peter był przekonany, że wezmą tylko kilka rzeczy. Jak wielkie było jednak jego zdziwienie, gdy okazało się, że pan Stark mówiąc "potrzebujesz nową garderobę" miał na myśli całą garderobę. Kiedy chłopiec miał już w przymierzalni szesnaście koszulek, dziesięć par spodni, osiem swetrów, trzy pasujące garnitury, cztery koszule, pięć par butów, bieliznę, dwa paski i dziewięć krawatów w swoim rozmiarze (krawaty miały rozmiary!), mężczyzna klasnął w dłonie i rzucił pogodnie: "no dobrze, weźmiemy wszystko". Peter otworzył szeroko oczy, nie będąc w stanie nic powiedzieć. Dopiero po dłuższej chwili, gdy pięć ekspedientek wyniosło ubrania z przymierzalni, chłopiec zaczął dukać, że to zdecydowanie za dużo, ale milioner zbył go, mrucząc "nonsens" pod nosem.

Chłopiec czerwienił się mocniej za każdym razem, gdy czterocyfrowa cena rosła. Otworzył usta, gdy zmieniła się w pięciocyfrową liczbę.

-Tony... ja tego wszystkiego naprawdę nie potrzebuję- powiedział cicho, przysuwając się przy tym do opiekuna. Tony uśmiechnął się z rozbawieniem.

-Potrzebujesz, bardziej niż ci się wydaje, Bambi- rzucił. Peter wypuścił powietrze, kuląc się lekko. Jego opiekun nie zdawał sobie sprawy z tego, jak niekomfortowa była dla niego ta sytuacja.

Milioner spuścił wzrok na dziecko.

-O co chodzi, Pete?- spytał łagodnie, pochylając się lekko. Chłopiec zagryzł wargę, patrząc na rosnącą kwotę na czytniku.

-Te ciuchy są za drogie- szepnął, tak cicho, żeby nie usłyszała go kobieta za ladą- nie potrzebuję takich rzeczy, Tony.

Milioner zamrugał, po czym uśmiechnął się miękko i pokręcił lekko głową, wplatając palce we włosy Petera, który mimowolnie przysunął się lekko do ręki starszego, lgnąc do każdej okazywanej mu czułości. Tony, widząc to, objął dziecko ramieniem, przyciągając je do swojego boku.

-Spokojnie, Pete, stać mnie na to- zapewnił, ale chłopiec fuknął cicho, odsuwając się od opiekuna.

-Wiem, że cię stać- mruknął- po prostu... ja nie...

-Zasługujesz na wszystko co najlepsze- przerwał mu milioner, po czym bez słowa zbliżył kartę do czytnika, nawet nie patrząc na ostateczną cenę. Peter przełknął ślinę.

-Ja... uh... Tony... może mogę to jakoś odpracować, mogę sprzątać warsztat, albo...

-Wystarczy "dziękuję", Bambi. Nie jesteś mi nic winien- oznajmił milioner, biorąc część toreb. Peter wziął resztę. Jego policzki płonęły.

-Dziękuję- powiedział, doganiając opiekuna. Starszy uniósł jedynie kąciki ust.

Gdy wyszli z salonu, wzrok Petera powędrował na szyld po drugiej stronie ulicy. Jego uwagę przykuł salon Apple. Tam Peter rzeczywiście miał ochotę wejść, ale nawet nie przyszło mu do głowy, żeby o to poprosić. Dostał dziś zdecydowanie za dużo.

Tony sam jednak zauważył co zainteresowało jego podopiecznego. Uśmiechnął się miękko.

-Idź, Pete. Ja odniosę zakupy i do ciebie przyjdę- powiedział. Peter obrzucił go zaskoczonym spojrzeniem, po którym pokręcił głową.

-Nie, nie, nie muszę, możemy wracać do Wieży, już i tak zmarnowałeś parę godzin, więc...

-Bambi, nie "zmarnowałem" paru godzin. Ale jeśli nazywasz opiekę nad sobą "marnowaniem czasu", to dobrze, zmarnowałem kilka godzin i chętnie zmarnuję więcej. Idź, ja zaraz przyjdę- powiedział, odbierając od dziecka zakupy, a zanim Peter zdążył zaprotestować, starszy odszedł.

Boys Don't CryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz