Dziobak - wychowawca pracujący w domu dziecka,
Pan Tremblay- pracownik socjalny, który zajmuje się sprawą Petera, czyli głównie szuka mu domu,
Pan Clarke - psycholog.Chyba to było potrzebne XDD
******
Śmierć May Parker nie była czymś, do czego Peter wracał z własnej woli. Czasem mu się to śniło. Czasem nachodziły go natrętne myśli. Jednak od dłuższego czasu był od tego zupełnie odcięty. Nie myślał o May. Nie wspominał jej. Od dwóch lat nie bał się być sam na sam z opiekunem. Jako mały chłopiec robił wszystko, żeby nie dopuścić do sytuacji, w której byłby z kimś sam w pomieszczeniu. Bał się, że stanie się coś, na co nie będzie miał wpływu. Nie chciał tego.
Peter odciął się od tych wspomnień. Odciął się od emocji, które się z nimi wiązały. Unikał tego tematu. Unikał tych myśli.
Dlatego zachmurzył się mocno na słowa pana Clarke.
-Myślę, że powinniśmy zacząć od początku, Peter. Powinniśmy porozmawiać o May- powiedział, a Peter pokręcił stanowczo głową.
-Nie. Nie potrzebuję tego. Możemy rozmawiać o poprzednich rodzinach, albo o domu dziecka, ale nie...
-Pete- przerwał mu miękko psycholog, poprawiając okulary na nosie- pamiętasz jak rozmawialiśmy o etapach żałoby?
Chłopiec pokręcił głową, zaciskając usta.
-Psychologia mówi o pięciu etapach żałoby. Po śmierci bliskiej osoby przechodzimy przez zaprzeczenie, złość, targowanie się, depresja, a na końcu następuje akceptacja. Niekoniecznie w tej kolejności- starszy złożył ręce na kolanach, pochylając się lekko- ale żałoba nie następuje tylko po śmierci bliskich, a po każdej stracie. Ty straciłeś wiele rodzin i po żadnej z nich nie miałeś szansy przeżyć prawidłowej żałoby. Wiesz dlaczego moim zdaniem tak jest?
Peter przez chwilę nie odpowiadał. Nie był pewien czy rzeczywiście chciał wiedzieć. W końcu jednak pokiwał głową.
-Dlaczego?- mruknął. Starszy uniósł kąciki ust w smutnym uśmiechu.
-Bo nie pozwoliłeś sobie przejść przez żałobę bo śmierci May- oznajmił. Peter prychnął cicho.
-Niby czemu miałbym ją opłakiwać? Spieprzyła mi życie. To przez nią jestem taki. Nie dbała o mnie. Wyrzucała mnie z domu. Zapraszała sobie dziwnych ludzi, którym pozwalała nabijać się ze mnie i zamykać mnie w szafie. Miałem pięć lat, takich rzeczy nie robi się pięciolatkowi. Nienawidzę jej.
-Kochałeś ją- powiedział pan Clarke. Chłopiec zacisnął zęby.
-Wcale nie- szepnął, czując nagły ścisk w gardle. Starszy westchnął smutno.
-Właśnie o tym mówię, Pete. Utknąłeś w pierwszym etapie, w fazie wyparcia.
Peter przewrócił oczami.
-Niby co takiego wypieram? Wiem, że umarła- mruknął.
-Wypierasz przed sobą to, że jej śmierć miała dla ciebie znaczenie. Udajesz, że cię to nie obchodzi, że to zamknięty rozdział, i że w ogóle nie ma to na ciebie wpływu. Od początku tak było, Pete. Wmówiłeś sobie, że się tym nie przejmujesz, ale to nie jest prawda. Po prostu to było zbyt dużo na raz, poradzić sobie jednocześnie z traumą i żałobą, więc mimowolnie wmówiłeś sobie, że nic cię to nie obchodzi i żadna żałoba nie jest potrzebna, ale ty ją kochałeś, Pete, a każda strata kochanej osoby jest bolesna.
CZYTASZ
Boys Don't Cry
Fanfiction"-A więc zwiałeś?- rzucił milioner, posyłając chłopcu oskarżycielskie spojrzenie, którego ten nie mógł zobaczyć. Peter znów wzruszył ramionami, zaciskając usta- jesteś tu sam?- spytał Tony. Uznał milczenie młodszego za odpowiedź twierdzącą- a to? To...