Próbowałam sobie przypomnieć, co mi się śniło, pierwszej nocy w nowym miejscu, ale na próżno, może to lepiej.
— Biedne dziewczyny, co one teraz zrobią? Mało to nieszczęścia spadło już na nie? Nie dość, że straciły rodziców, to jeszcze teraz dach nad głową.
Umęczony głos Pani McLoughlin dochodzący z salonu towarzyszył mi od momentu, gdy tylko otworzyłam oczy. Użyczono mi pokoju gościnnego, który sąsiadował z jadalnią i kuchnią, a którego okna wychodziły na zachodnią stronę i niewielki, zadbany ogródek. Wstałam niechętnie i założyłam wczorajsze ubranie, które śmierdziało dymem. Od razu przed oczami znów ujrzałam palący się dom i wszystkie jednostki ratunkowe. Chcąc odgonić tę wizję, zaczęłam intensywnie myśleć, co powinnam zrobić, co obie powinnyśmy. Dom był ubezpieczony, ale czy to wystarczy na pokrycie remontu? Czy to, co z niego zostało, nadaje się w ogóle do remontowania? Wyszłam z pokoju i ujrzałam zmieszane miny mieszkańców, spoglądających na mnie współczująco.
— Vi złotko, przygotowałam Ci ubrania Trishy, powinny pasować. Zdejmij to, weź prysznic i przebierz się, od razu poczujesz się lepiej.
— Dziękuję Pani McLoughlin.
— Mów mi Mara kochanie. No dalej, idź do łazienki – podała mi ubrania i ręcznik – a ja zrobię Ci śniadanie. Co byś zjadła?
— Dziękuję, ale nie jestem głodna.
— Musisz coś zjeść kochanie, z pełnym żołądkiem od razu lepiej się poczujesz.
— Dobrze, skoro Pani tak mówi, to poproszę owsiankę, jeśli mogę.
— Oczywiście kochanie.
Poczłapałam do łazienki i zdjęłam ubranie, umyłam się i zdałam sobie sprawę, że wraz z wodą po twarzy płyną mi łzy. Cały stres wczorajszego wieczoru właśnie znalazł ujście. Wszystko do mnie dotarło. Penny jest w szpitalu w stanie ciężkim, nasz dom się spalił, a gdyby tego było mało, ktoś za tym stoi, ktoś, kto jawnie mi grozi. Byłam przerażona i wściekła. Zacisnęłam dłoń w pięść i uderzyłam w ścianę prysznica, przeszył mnie ból, ale zlekceważyłam go. Nie dam się zastraszyć, nikt nie będzie mi groził. Dowiem się czym jest to całe Owldark i policzę się z tym, kto za tym wszystkim stoi.
Gdy wyszłam z łazienki w nieco przykrótkich ubraniach Trishy, która jest co prawda moją rówieśnicą, ale nieco niższą ode mnie osobą, na stole w jadalni czekała już na mnie owsianka, trochę owoców i parujący kubek z herbatą.
— Dziękuję Pani Maro i przepraszam za kłopot.
— Żaden kłopot złotko. Spotkała was straszna tragedia, ale nie martw się, całe miasteczko się zmobilizuje i wspólnie odbudujemy wasz dom. Ludzie pamiętają, kim byli wasi rodzice, gdyby nie oni, niejednego z nas nie byłoby już na ziemi. Sama zawdzięczam im życie.
Historie podobne do tej znałam aż za dobrze, gdy po śmierci rodziców ludzie współczuli mi i Peny, często powtarzali, jak wiele zawdzięczają naszym rodzicom, którzy po moich narodzinach przenieśli się z wielkiego Londynu do maleńkiego Ardton, by wychować córki w przyjaznym klimacie małego miasteczka. Oboje byli lekarzami, mama pediatrą, tata internistą, założyli tu niewielką przychodnię, która w ciągu następnych kilku lat rozwinęła się i stała się kliniką, a obecnie jest szpitalem noszącym ich nazwisko.
— Bardzo dziękuję za miłe słowa, wierzę, że poradzimy sobie, dom był ubezpieczony, więc jakoś staniemy na nogi, ale póki co muszę się dowiedzieć co z siostrą i poszukać jakiegoś mieszkania.
— Możesz zostać z nami, nie ma problemu, Trisha jest jeszcze u dziadków, wraca dopiero końcem września i od razu niemal wyjeżdża do akademika. — Dodała smętnie Mara. – Będzie nam bardzo miło Cię gościć kochanie, prawda Jacobie?
CZYTASZ
Owldark
Teen FictionŻycie osiemnastoletniej Vivienne zmienia się o 180 stopni gdy otrzymuje zaproszenie do tajemniczej akademii Owldark.