Rozdział 19

79 3 0
                                    

Następne dwadzieścia osiem dni a właściwie nocy, wyglądało niemal tak samo, spotkanie na herbacie, oraz wyjście na zadanie. Wpadliśmy w ten rytm nocnego życia dopiero po trzech udanych likwidacjach Yukonów. Nocki zwykle odsypialiśmy, śpiąc do 11:00, później rozpoczynaliśmy treningi na świeżym powietrzu, pośrodku pustych pól uprawnych z dala od oczu wszystkich, którzy mogliby nas zobaczyć. Bywały dni gdy chciałam zrezygnować, gdy nie udało nam się wybić wszystkich potworów lub nie odnaleźliśmy odpowiedniej dzielnicy. Ktokolwiek stał za nimi, zorientował się, że Sean i Nessa mają wsparcie, zaczął więc być ostrożniejszy i zmienił taktykę, nie było to już tak schematyczne jak do tej pory, czasami następowała przerwa na dwa, trzy dni, ale później znów wszystko zaczynało się na nowo. Pozostało nam jedynie pięć stworów do likwidacji i mieliśmy ogromną nadzieję, że to naprawdę koniec.

- Sądzisz, że nie ma ich więcej?

- Nic nie słychać o atakach na większą skalę, jeden dom co noc, nie sądzę, by powiększył armię, albo czeka, aż wszystko ucichnie, albo nie może stworzyć więcej – powiedziała Nessa studiując mapę, podczas naszego poobiedniego spotkania.

- Dlaczego miałby nie móc?

- Yukony nie powstają z niczego, stworzenie ich wymaga sporego nakładu energii i rzadkich ziół, których próżno szukać w okolicy, jedyny okaz rośnie w naszym ogrodzie, a skoro tam jest, sądzę, że ta piątka, której szukamy, będzie ostatnią.

- Po co wam to zioło, skoro z mogą z nim być takie problemy?

Nessa zamyśliła się nieco dłużej niż by było to konieczne nad pytaniem mojego Diuvename.

- Właściwie po nic. Rosło tu od dawna, ale chyba czas się go pozbyć na wszelki wypadek.

Gdy tylko to powiedziała, zostawiła mapę i z herbatą w dłoni wyszła do ogrodu. Spojrzeliśmy po sobie i oboje zrozumieliśmy, że coś tu nie gra. Bez słowa ruszyliśmy za nią.

- Nesso, chcesz nam coś powiedzieć – spytałam bez wstępu, który uznałam w tej sytuacji za zbędny.

- Tak, masz rację – powiedziała cicho, nie spoglądając na mnie, a w jej głosie słychać było poczucie winy.

Sean dołączył do nas dopiero teraz, do tej pory ogarniał jakieś dokumenty istotne dla zajazdu, przed rutynową, coroczną kontrolą przeciwpożarową.

- Wiecie co, dziś chyba pójdziemy w stronę rzeki, czuję, że może tam się nam poszczęści...

- Sean – wtrąciła Nessa – już nie trzeba, domyślili się.

- Acha, no to ja tego... pójdę po herbatę, a Ty tłumacz.

Nessa przytaknęła.

- Mówiłam Aurorze, że to tylko kwestia czasu, zanim pojmiecie, że coś tu śmierdzi, ale ona i tak uważała, że warto byście po prostu poćwiczyli, a poza tym zmienili otoczenie na jakiś czas. Nasze miasteczko miało dobrze wam zrobić – zerknęła na mnie.

Czyżby Aurora wiedziała o mnie i Nolanie? Skąd taki pomysł.

- To Wy tworzyliście Yukony. Ale jak? Co z obrabowanymi ludźmi?

- Mieliśmy zgodę władz, Aurora dopilnowała, by nie było problemów. Ludzie niczego nie tracili, to tylko bajka, dla podtrzymania autentyczności. Te, które zabiliśmy, faktycznie mogłyby narobić szkód, ale były w mojej władzy, więc wynosiły jedynie zaczarowane śmieci, które wyglądały jak drogocenne przedmioty. Aurora uznała, ze trening przed poważnym zadaniem nie zaszkodzi, ale to, co zrobiliście, nie poszło na marne, udoskonalaliście swoje umiejętności, mimo że zwiększałam zakres ich zdolności.

OwldarkOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz