Nie wiedziałam, gdzie się zatrzymamy, nie pomyślałam o tym wcześniej a przecież Londyńskie mieszkanie Nolana, czy dom w Ardton odpadały z wiadomych względów.
- To gdzie teraz?
- Do mnie, chyba że wolisz Arton?
- Nie, zdecydowanie nie.
- Gdzie Ty w ogóle mieszkasz, jakoś nigdy się nie chwaliłeś? - dopytał Lynch.
- Mam dom w Londynie i tam mieszkam, nie są to pałace jak u Nolana, ale musi nam wystarczyć, ja w odróżnieniu od niego, nie jestem też obrzydliwie bogaty, moi rodzice nie zostawili mi koncernu w spadku, ale nie narzekam.
- Nie trzeba nam pałacu, wystarczy dach nad głową i cztery ściany – powiedziałam, ściskając go za dłoń, pogładził mnie kciukiem i uniósł moją rękę, po czym pocałował mnie w nią.
Dom Ronana faktycznie nie był duży i całkowicie pasował do niego, przynajmniej jeśli ktoś nie poznał jego drugiej, czułej strony. Zgrabny domek z ogródkiem, salon, dwa pokoje, kuchnia i łazienka. Urządzony był surowo w stylu loftowym. Szare oraz ceglane ściany, czarne skórzane fotele oraz kanapa w salonie i ciemne drewniane meble.
Kuchnia nowocześnie urządzona, jasna w odcieniach szarości i grafitu, kilka dodatków w kolorze bieli lub złota, ale bez zbędnej przesady. Czarne balustrady na piętrze i eleganckie podłogi.
- Tak jak mówiłem, żadne pałace, ale da się żyć, może trochę za ponuro, ale czuję, że wniesiesz tu dużo światła słonko.
Pocałowałam go w policzek i odkładając plecak, usiadłam na kanapie.
- Bardzo tu ładnie, podoba mi się, nowocześnie i z klasą.
- Pasuje do Ciebie. - Lynch rozglądał się dalej — Moi rodzice mają fioła na punkcie zabytków, czasami czuję się, jakbym mieszkał w muzeum. Stare meble, wielkie łoża, komody i drewniane podłogi oraz masa obrazów na ścianach, figurek i innych dupereli, które ciągle trzeba przecierać z kurzu.
- Każdy ma swój styl, ale nie obrażę się, jak pojawi się różowa poduszka czy koc – spojrzał na mnie.
- Widziałeś mnie kiedyś w różu?
- Nigdy.
- Więc zapamiętaj, nie znoszę tego koloru. Prędzej znajdziesz tu coś czerwonego, butelkową zieleń czy granat, ale nigdy róż.
- Dobra, ulżyło mi tak szczerze – roześmiał się.
Lynch spacerował już po kuchni.
- Nie mam nic do jedzenia, ale zamówimy coś, jutro ogarnie się zakupy, to pogotuję, dawno nie miałem okazji.
- Gotujesz?
- Pewnie.
- Nie wiedziałam.
- Dużo jeszcze nie wiesz o mnie, ale jestem jak otwarta księga, pytaj, o co chcesz.
- Chętnie przeczytam cię kilkukrotnie – uśmiechnęłam się zalotnie i przysunęłam do niego.
- No to ja mam pytanie, księgo, gdzie numer po jakieś żarcie? Od rana nie miałem nic w ustach, poza szklanką krwi.
Zachichotaliśmy z Ronanem i po szybkim buziaku, zabraliśmy się do wypakowywania plecaków i zamawiania jedzenia.
Wieczór upłynął nam wesoło, poczułam się niemal jak normalny człowiek, zrobiłam pranie, zjadłam posiłek przed telewizorem, oglądając z chłopakami film o wampirach na Netflixie, - uśmialiśmy się, a Ronan prostował wszelkie absurdy, jakie próbowano wmówić widzom jako autentyczne.
Poranek obudził mnie zapachem świeżo zaparzonej kawy i kwiatów. Otworzyłam oczy a Ronan jak w jakimś romansidle, stał przy łóżku z tacą, na której znalazły się świeże rogaliki, kawa, krew i mały uroczy bukiet kwiatów polnych.
- Kiedy Ty to ogarnąłeś?
- Jak spałaś, wyskoczyłem do sklepu.
- No, jeśli powiesz, jeszcze, że sam zebrałeś kwiaty, to chyba zemdleję.
- To nie powiem nic.
- Ale z Ciebie romantyk. Gdzie podział się Ronan mówiący, że miłość nie jest dla niego, że nie chciał domu z ogródkiem, dziećmi, żoną i psem.
- Chyba zniknął, gdy poznał Cię lepiej.
Pokręciłam głową i pocałowałam go, po czym zjedliśmy śniadanie i zeszliśmy na dół.
- Plany na dziś? - spytał Lynch, przełykając kęs tostu.
- Zakupy spożywcze a później chcę poszaleć trochę na ciuchach, bo moje już tyle przeszły, że nawet szkoda większość naprawiać magią.
- Nie chcesz popracować nad nimi? Z ubraniami dla Elfów poszło Ci nieźle.
- Mieliśmy dobre materiały Lynch, a moje to już same szmatki.
- Może i racja, jeszcze podzieliłyby los poduszek – dodał cicho, uśmiechając się pod nosem, ale usłyszałam wyraźnie.
- Poduszek? - dopytał Ronan.
- Nie, nic, takie tam, żarciki.
Gdy kupiliśmy co najpotrzebniejsze, rzuciłam się w mały zakupowy wir, jednak nie wiele ubrań dobrałam, które by mi odpowiadały, większość nie była w moim stylu. Ponownie więc uznałam, że zdam się na zakupy z sieci, by nie tracić czasu. Faceci, sądząc, że jak to kobiecie, zakupy zajmą mi kilka godzin, zdziwili się, czekając na mnie w kawiarni, na terenie galerii handlowej widząc mnie z dwiema niewielkimi torbami i to już po 20 minutach.
- Już?
- Tak.
- Moja matka spędza godziny w sklepach, ojciec w tym czasie zdąży rozegrać partyjkę brydża online, a ona nadal przebiera w ciuchach.
- Kobieta ideał – rzucił Ronan w moją stronę z uwielbieniem w oczach.
- Na to wychodzi.
Zaśmiałam się, poklepując się w czoło palcem i wychodziłam już, gdy zachciało mi się do toalety, odeszłam, więc zostawiając im zakupy i po skorzystaniu myłam ręce, gdy zauważyłam za sobą znajomą, której widoku nie tylko się nie spodziewałam, ale też miałam nadzieję nie widzieć przez najbliższe X lat.
- Co za spotkanie, nie powiem, że przypadkowe, ale jednak.
- Blair.
- Witaj Vivienne.
Odwróciłam się do niej, w myślach przypominając sobie ofensywne i defensywne zaklęcia.
- Nie posłuchałaś mojej dobrej rady.
- To nie tak, Nolan i ja...
- Nie wypowiadaj jego imienia! - krzyknęła, a z sąsiedniej toalety wyszła kobieta, która z przyganą spojrzała na nas, nie wiem, co zrobiła Blair, ale ta wyszła pospiesznie, nie myjąc nawet dłoni. Blair machnęła dłonią w stronę drzwi, a te się zamknęły. Kolejny ruch a wszystkie kabiny otworzyły się na oścież.
- Myślisz, że żartowałam? Może sądziłaś, że się nie dowiem?
- Żadne takie – powiedziałam, zbierając w sobie całą odwagę – po prostu zrobiłam, co powinnam, rozstałam się z Nolanem, bo coś między nami się wypaliło.
- Chcesz mi wmówić...
Ktoś zaczął dobijać się i szarpać za klamkę.
- Vi? Vi otwórz!
Blair wyszeptała coś niemal bezdźwięcznie i wyciszyła odgłosy z zewnątrz, przynajmniej tak wyglądało to z naszej strony.
- Wejdą tu prędzej czy później – powiedziałam.
- Do tego czasu, zdążymy załatwić nasze sprawy.
- Słuchaj, jeśli uważasz, że możesz mnie bezkarnie zastraszać, to się mylisz. Nie jestem już zwykłą zbrojną czy empatką albo mieszańcem, jestem wampirzycą i jeśli będzie to konieczne, będę się bronić. Możesz mi wierzyć albo nie, ale rozstanie nie było dla mnie łatwe. Wiem, że Nolan mógł powiedzieć CI wszystko, ale czy wspomniał, że jestem wyrocznią? Że mogę Ci pokazać, jak to wszystko wyglądało? Nie? No to patrz!
CZYTASZ
Owldark
Teen FictionŻycie osiemnastoletniej Vivienne zmienia się o 180 stopni gdy otrzymuje zaproszenie do tajemniczej akademii Owldark.