Napięcie związane z poznaną przepowiednią odbiło się na nas, przez cały tydzień chodziłam napięta jak struna, wypatrywałam każdego, najdrobniejszego znaku, który miałby świadczyć o zdradzie jednego z moich bliskich, popadałam w obłęd. Postanowiliśmy nie mówić chłopakom o niczym, póki nie porozmawiamy z Aurorą. Dlatego też uważali, że po prostu się o coś pokłóciliśmy. Niestety napięcie i presja, jaką poczułam, nie pozwoliła mi cieszyć się przerwą i spędzać czasu z Nolanem, on także chodził podminowany i wściekły, nie wiedząc, co można zrobić, by nie dopuścić do wojny i wyzionięcia przeze mnie ducha. Fakt, że mogę zginąć na wojnie, przyjęłam lepiej niż ten, że zostanę zdradzona i będę prowadzić ludzi do walki, co dla Nolana było totalnym szaleństwem. On gotów był poświęcić wszystkich, byle ocalić mnie, ja byłam gotowa zaś poświęcić siebie, by ocalić wszystkich. Od wczoraj, gdy się dowiedziałam, jakie jest jego podejście, nie odzywamy się do siebie, nie może zrozumieć, że nie mogę poświęcić ludzi, by ocalić siebie, jeśli będzie tylko szansa, uniknąć wojny i poświęcić się, zrobię to. Żałowałam, że zbliżyłam się do tego prawdziwie przeklętego jeziora, żałuję, że w ogóle podeszłam pod las, przed którym mnie ostrzegano. Zawsze musisz się Vi wpierniczyć tam, gdzie Cię nie powinno być, to teraz masz.
Po powrocie o wszystkim powiedzieliśmy Aurorze, na szczęście uwierzyła nam i przepowiedni, zorganizowała zebranie i wprowadziła zajęcia zbrojne dla empatów oraz medytacyjne dla zbrojnych, by nieco okiełznali szalejące emocje. Nie podała powodu, ale zapewniła, że zrobi wszystko, byśmy byli gotowi, dodała także, że poinformuje władze. Dni mijały, a ja byłam kłębkiem nerwów, zdecydowałam się na medytacje po zajęciach z Victorem, ale częściej po prostu rozmawialiśmy, opowiedziałam mu o sobie, o tym, kim się stałam i pokazałam mu w końcu tyle, ile zdołałam, a co ominęło go z czasu mojego dzieciństwa i dojrzewania. Zbliżyliśmy się do siebie i powoli zaczynałam traktować go jak kogoś bliskiego, chociaż nadal słowo tato, nie przechodziło mi przez gardło, więc wciąż mówiłam do niego Victor.
Lynch i Lara rozstali się, nie poszło o mnie, więc poczułam się nieco lepiej, Lara po prostu poczuła coś również do innego zbrojnego i nie było wyjścia, Lynch nie chciał być jej przepustką do wampiryzmu jaką się poczuł. Sam wampiryzm nagle stał się towarem, o jaki wszyscy chcieli zabiegać, jakby podświadomie czując, że zbliża się coś złego. Sama otrzymałam kilka próśb, o przemienienie w ostatnich paru dniach więc to jedynie nasiliło moje nerwowe podejście do wszystkich i wszystkiego.
- A niech on dalej szuka wyjścia, jeśli mu się uda, chwała mu za to, ale ja wiem, że skoro napisano, że wojna bliska nikt temu nie przeszkodzi, to nikt znaczy nie mniej, nie więcej jak NIKT.
Powiedziałam do Lyncha, który kolejny raz, próbował mnie nakłonić podczas pozaprogramowych treningów, jakie sobie narzuciłam, do pogodzenia się z Nolanem, gdyż nadal nie rozmawialiśmy ze sobą.
- Nie możesz mieć mu za złe, że chce Cię uratować, kocha Cię.
- Miłość jest moją słabością, tak napisali, może faktycznie tak jest? Kochając Nolana, boję się o niego jak o nikogo innego i wiem, że będę bardziej przejęta tym, co z nim i z Tobą niż kimkolwiek innym, ja jestem najmniej istotna, sama nawarzyłam piwa, włażąc do przeklętego jeziora.
- Czy Golvan nie powiedział, że jezioro jedynie ujawniło, kim jesteś? Pewnie, gdyby nie ono w inny sposób stałabyś się wyrocznią.
- Powiedział, ale pewności mieć nie możemy. Teraz niczego już nie jestem pewna tak jak tego, że zrobię wszystko, by ci, których kocham, przeżyli, a wojna pochłonęła możliwie najmniej ofiar.
- Może wystarczy na dziś, manekiny są jak sito, nie nadążają się reperować, a Twoje palce znów popękały od cięciwy, musisz się zregenerować.
- Na wojnie nie będzie na to czasu Lynch.
Pokręcił głową zrezygnowany, ale sam również siekał mieczem na lewo i prawo, nic nie robiąc sobie ze zmęczenia.
W akademii zawisły listy potencjalnych, nowych adeptów i, mimo że mogłam wziąć patronat nad kimś, nie zrobiłam tego Lynch także. Za wiele się działo, by brać kolejny obowiązek na siebie, może za rok.
Nadeszły wakacje, po zdanych egzaminach Nolan poinformował mnie, że możemy je spędzić w Londynie, jeśli chcę, ale on na pierwszy tydzień musi zniknąć. Nie chcąc dopytywać, gdzie i po co, zgodziłam się. Wróciliśmy do Londynu, zamieszkałam z Ronanem i Lynchem, który zakomunikował rodzinie, że będzie wracał jedynie raz w roku na Boże Narodzenie, nie przyjęli tego najlepiej, ale nie mieli też większego wpływu na dorosłego syna wampira, więc zaakceptowali to.
- Ronan, gdzie pojechał Nolan? Na pewno Ci powiedział.
Podpytałam, gdy ten wyszedł z walizką po chłodnym pożegnaniu.
- Nie mam pojęcia, powiedział jedynie, że mam zostać i zaopiekować się Tobą, gdy on sprawdzi jeszcze jeden trop.
- A ja przepraszam to, co jakiś kot czy kwiatek, który wymaga opieki?!
- Hej, nie zabijaj posłańca – uniósł ręce w geście kapitulacji.
- Masz rację, nie Twoja wina, wybacz.
- Spoko. Nie wiem, jak wy, ale ja muszę odpocząć i odstresować się, więc nie oczekujcie mnie prędko w mieszkaniu, wrócę za dwa, może trzy dni.
- Okej, miłej zabawy i uważaj na siebie.
- Wy także.
Zostałam sama z Lynchem, poczułam, że energia mnie rozpiera, ale nie była to taka energia, którą przekłuć mogłam w działanie, raczej ta, która potrzebowała zupełnie innego ujścia, a na takowe nie było możliwości, przynajmniej przez najbliższy tydzień albo i więcej. Zaczęłam krążyć po mieszkaniu, nie mogąc znaleźć sobie miejsca.
- Vi?
- Co jest?
- Może wyskoczymy na małe piwo?
- Ostatnio nie skończyło się to najlepiej co nie?
- Tak, ale dziś jedno piwo, słowo. Rozniesie mnie zaraz od Twoich emocji, muszę się znieczulić.
- Ou... No tak, czujesz co i ja, wybacz.
- To nic, po prostu może skorzystaj z okazji i ...
- Chcesz, żebym zdradziła Nolana?
- Nie, myślałem raczej, o nie wiem... sam nie wiem, co myślałem.
- W porządku, chodźmy na to piwo, a wracając, zajdziemy w jedno miejsce, nie daleko, ale coś mi mówi, że warto spróbować.
Wyszliśmy do pubu, po jednym piwie Lynch wypił kolejne i następne a ja zostawiłam go na moment, wiedząc, że z nim nie będę w stanie załatwić tego, co zaplanowałam na później, więc szybko sama udałam się do pobliskiej dzielnicy, o której znalazłam w sieci informacje, że przyjmuje tam prawdziwa szamanka voodoo. Nigdy w to nie wierzyłam, ale w magię także, wiedziałam, że prawdziwych magików jest niewielu, a tych pracujących z ludźmi jeszcze mniej, nie do końca byłam pewna, jak to wygląda od strony szamanów, ale wiedziałam jedno, jeśli był cień szansy, musiałam ją wykorzystać. Po drobnych zakupach na najlepszym z bazarów udałam się na miejsce i odnalazłam bez większych problemów spisany adres, przynosząc ze sobą na zapłatę, tak jak widniało na stronie tuzin kwiatów i żywność, zdrową, nieprzetworzoną na ofiarę dla duchów przodków. Sceptycznie nastawiona, weszłam do środka. Byłam umówiona jak w przychodni na konkretną godzinę, więc spoglądając na telefon, odczekałam jeszcze pięć minut, po czym weszłam do środka, zostawiając kwiaty i jedzenie u siedzącej przed domem młodej dziewczyny, która wskazała mi gdzie zostawić zapłatę.
Pomieszczenie małego domu, wyglądało bardzo specyficznie co nieco mnie przekonało co do prawdziwości szamanki. Nie było w nim czaszek, dziwnych amuletów i stosów mieszanek ziołowych a jedynie kilka pęczków ziół zawieszonych pod sufitem. Kobieta siedziała ubrana w kolorowe szaty przy prostym stole, a obok niej leżało naczynie, w jakim spoczywała tląca się roślina roznosząca specyficzny zapach w powietrzu wraz z białym wątłym dymem.- Dzień dobry.
- Dzień dobry, usiądź nieśmiertelna.
Zastanowiło mnie czy tylko dobrze zaplanowała wstęp i zaraz zacznie wciskać mi kit, że każdy może osiągnąć nieśmiertelność, jeśli będzie pił zioła i regularnie uczęszczał na jej sesje, czy też faktycznie była dobra w tym co robiła.
- Co sprowadza do mnie prawdziwą wampirzycę?
- Wiesz, kim jestem.
- Oczywiście, piękna skóra, młody wygląd i oceniające spojrzenie, jesteś więc albo nowobogacką panią, albo wampirzycą, jednak kły sugerują to drugie.
Dotknęłam językiem moich zębów, kły faktycznie pojawiły się same, nawet nie wiem kiedy.
- Nie przejmuj się, to zwykła reakcja na szałwię, palę ją dla własnego bezpieczeństwa i regularnie przyjmuję werbenę, więc nie będę dla Ciebie smaczną przekąską.
- Nie pożywiam się ludźmi – zaprotestowałam twardo.
- Przynajmniej tyle. No mów, co Cię sprowadza.
- Co wiesz o wyroczni?
- Gdy powstanie, nadejdzie czas ostateczny, to ona zadecyduje czy to koniec magicznych, czy jedynie początek nowej ery.
- Można zapobiec wojnie?
- Nie.
- Jak ją wygrać? Jak utrzymać przy życiu wszystkich? Czy wyrocznia może się poświęcić za nich?
- Sporo pytań, mało odpowiedzi.
- Myślisz, że przychodziłabym do Ciebie, gdybym je znała?
- Nie przyszłabyś, ale ja Ci nie pomogę. Wyrocznia sama musi podjąć decyzję, poświęcenie może okazać się jedynym wyjściem, ale nie koniecznie uchroni tym najbliższych. Wszystko zależy od tego, kto rozpocznie wojnę.
- Co to znaczy?
- Jeśli wojna zacznie się w domu, nie wygra nikt, jeśli zapoczątkują ją goście, wyrocznia może się poświęcić, oddając życie za wszystkich, ale jeśli żądni wojny są ludzie u władzy, jej poświęcenie nie da niczego, poza stratami jej i niewinnych. Sama musisz poznać, kto zyska na wojnie i jakie są jego pobudki.
- Skąd wiesz...?
- Och przestań, może i jesteś wyrocznią, ale jeszcze Cię nie zdradzono, nie znasz wszystkiego tak jak i ja. Nie wiem, kiedy to nastąpi i czy masz tyle siły, by zawalczyć o wszystkich, lub poświęcić się, ale ja mam wiedzę duchów przodków, która dla Ciebie, jest niedostępna.
- Czyli wojna jest nieunikniona, zostanę zdradzona i muszę rozpoznać, kto na wojnie zyska najwięcej, a wtedy zrobić to, co należy.
- Zgadza się.
- Czy mogę liczyć na wsparcie innych istot, czy jedynie empatów i zbrojnych?
- Znasz innych?
- Jedynie jedną wilczycę, ale ona raczej nie pała do mnie sympatią i teraz Ciebie.
- Masz jeszcze nieco czasu, udaj się, gdzie powinnaś, poznaj pozostałych, mogą okazać się wsparciem, ale musisz się spieszyć, nie zostało go aż tak wiele.
- Gdzie ich szukać?
- Niektórzy sami Cię znajdą, innych przyjdzie szukać tam, gdzie nikt inny nie zechce nogi postawić. - Sięgnęła pod stolik i wyjęła książkę — Przyjdzie Ci udowodnić swoje racje więc bądź gotowa na ich nieufność, tu znajdziesz informację, gdzie i kogo szukać.
- Rozumiem. Czy na pomoc duchów i Twoją mogę liczyć, gdy nadejdzie czas?
- Duchy są po Twojej stronie więc i ja nie sprzeciwię się ich woli, możesz liczyć na wsparcie szamanów.
- Dziękuję.
- Powodzenia wyrocznio i pamiętaj, że zdrada, nie zawsze niesie za sobą jedynie ból, może będzie ona początkiem czegoś nowego.
Wyszłam z książką w ręku, nieco ogłupiała, nie do końca rozumiejąc jej ostatnie zdanie, ale i odrobinę spokojniejsza. Zapowiadało się, że to będą wyjątkowe wakacje, które muszę poświęcić na szukanie sojuszników przydatnych w zbliżającej się wojnie, tylko od czego miałam zacząć?
Spojrzałam na telefon, zabawiłam u szamanki dłużej, niż sądziłam, więc najpierw uznałam, że odnajdę Lyncha i doprowadzę go do mieszkania.
CZYTASZ
Owldark
Teen FictionŻycie osiemnastoletniej Vivienne zmienia się o 180 stopni gdy otrzymuje zaproszenie do tajemniczej akademii Owldark.