Rozdział 42

37 2 0
                                    

Gdy minął pierwszy szok, przyszedł czas na stawienie czoła nowej rzeczywistości. Po uroczystym powitaniu prędko wyszłam z chłopakami i udałam się prosto do akademika, by urządzić w pełni nowy pokój i na spokojnie omówić sytuację.

- Nie sądziłem, że wróci – powiedział Lynch.

- Ja się domyślałam, ale nie sądziłam, że z nią jako partnerką.

- Zawsze na niego leciała, ale on uważał, że nic z tego nie będzie, nie kręciła go podobno.

- Pff, dobre sobie, sam wspominałeś jeszcze, gdy byłam na pierwszym roku, że miał na noc gościa i nie spał całą noc, czy to nie była ona?


- No...

- Nie. Wiesz, w sumie nie chcę wiedzieć. Po co? Nie jestem już z nim, zranił mnie, później Ciebie a w dodatku musiał zdawać sobie sprawę, że Twój ból mnie dotknie, w końcu to oczywiste. Niech on się dzieli krwią i sypia, z kim chce, byle nie w częściach wspólnych na widoku, bo jeśli kiedyś znów ich na tym przyłapię, niechcący to o wszystkim powiem Aurorze, zero sentymentów. Niech swoje schadzki przeniosą do pokoi czy gdzieś, a nie w alkowie prowadzącej do pasażu.

Ugniatałam poduszkę na łóżku, ale jakoś ciągle nie układała się, jak powinna.

- O czym mówisz?

- A, no tak, nie mówiłam wam. Przyłapałam ich kiedyś na dzieleniu się krwią w tym miejscu. Nolan nie wiedział, że to ja, powiedziałam mu dużo później. Zresztą, ja też nie wiedziałam, wtedy co robią, ale czułam, że nie powinien tego widzieć nikt poza nimi.

Zaczęłam magią poprawiać poduszkę, ugniatać ją i miąć.

- Czyli jednak coś było, nie przyznał mi się.

- Do Grecji też pewnie by się nie przyznał, gdyby nie Ty, a że o wampirzycy w łóżku nie wspomnę...

BUM! Poduszka rozerwała się na kawałki, a pierze rozsypało się po całym pokoju, wirując w powietrzu i z wolna opadając na ziemię.

- No to by było na tyle, więc co Vi, trzynasta poduszka? Ale teraz już na mój koszt – zaśmiał się Lynch.

- Trzynasta? Zaraz... To Tobie Lynch kupował poduszki na pierwszym roku?

- Tak. Wybacz, po prostu ciągle nie mogę opanować ich ułożenia w odpowiedniej dla siebie formie, a magią – wskazałam na pokój – sam widzisz.

Zaśmiał się, strzepując pierze z łóżka.

- No co? Zwrócę Ci za poduszki, nie przejmuj się, po prostu muszę opanować to przeklęte zaklęcie zmiękczająco spulchniające i będzie po kłopocie.

- Niczego mi nie zwracaj, kupimy kolejną i ułożę Ci ją tak, jak potrzeba.

- Dzięki – powiedziałam nieco przybita, ale też z nutką zadowolenia.

Pierwszy tydzień nauki był całkiem przyjemny, ponownie poziom trudności wzrósł i wymagano teraz od nas używania zaklęć niewerbalnych, czyli bez ich inkantacji. Ćwiczyliśmy to na niemal każdej lekcji, jaką mieliśmy, ale musiałam przyznać, że nie szło mi tak źle, jednak chwila nieuwagi i wszystko dzieliło los, nieszczęsnych poduszek.

Nolana i Idę widywałam często, zawsze razem, uwieszała się go jak rzep psiego ogona i nie sposób było nie zauważyć, że Nolan, chociaż dobrze się kamufluje, męczy się jej towarzystwem. Mógł oszukiwać niemal wszystkich, ale nie mnie i Ronana, którzy poznaliśmy go tak dobrze. Ronan nie był już z nim związany, ale nadal potrafił bezbłędnie rozpoznać, gdy ten ma po prostu dość Idy, ale robi dobrą minę do złej gry. Ja czułam go jak kiedyś, nie była to świadomość uczuć jak tych Lyncha, ale mimo to, jako po części empatka, całkiem nieźle czułam, że kłamie, co dla innych nie było tak oczywiste.

W sobotę napięcie w szkole było tak intensywnie gęste, że można było je kroić na kawałki. Każdy zastanawiał się, jacy są uczniowie Knowledge. Od informacji o zawodach i ich przyjeździe, powstała masa plotek, historii i teorii zarówno o uczniach, jak i samych nauczycielach, ale tak naprawdę tylko garstka osób znała kogoś, kto uczęszczał do tamtejszej akademii i wszyscy oni wypowiadali się o nich w podobnym tonie. „Wyniosłe dupki, uważają się za lepszych. Zero chęci do poznania kogoś z innej uczelni a, że o współpracy nie wspomnę". Taką opinię usłyszał Ronan od kolegi z roku, który znał tam jedną osobę, swoją dawną sąsiadkę, która zaraz po jedenastych urodzinach została przemieniona w wampirzycę i od tamtego czasu uczęszczała do Knowledge.

- Biedna, nie wyobrażam sobie, całe wampirze życie być w ciele dziecka.

- Nie jest w ciele dziecka – zaśmiał się Ronan – wybacz, zapominam, że nadal jesteś w tym nowa. Gdy przemieniona w wampira zostaje osoba niebędąca w pełni rozwinięta jako człowiek w sensie, jej ciało jest nadal dziecięce to zmiany w wyglądzie, wzroście zachodzą w dalszym ciągu aż do uzyskania pełnej dojrzałości, średnio do osiemnastego roku życia. Dawniej, gdy panowały różne zarazy przemienianie noworodków czy małych dzieci było niemal na porządku dziennym. Rodziny starały się chronić je za wszelką cenę, przed ewentualnym zakażeniem i śmiercią.

- Niesamowite, świadomie skazać dziecko na wieczne życie. Nie wiem, czy gdybym mogła, zdobyłabym się na to, w końcu dziecko może mieć to rodzinie za złe za jakiś czas.

- Myślę, że do tego czasu, dzieci te zdążyły pokochać życie na tyle, że zrozumiały, konieczność decyzji, jakiej dokonali rodzice.

- Albo wychowywane tak od zawsze, po prostu nawet nie umiały żyć inaczej, więc było im to bez różnicy. - Wtrącił Lynch zamyślony.

- Mogło tak być. Co jeszcze wiesz o Knowledge?

- Sanu powiedział mi, że zasadnicza różnica między naszymi uczelniami to ta, że tam przyjmują uczniów w każdym wieku, jest to cały kompleks szkół dla istot nadprzyrodzonych, a nie sam uniwersytet jak w przypadku Owldark. W Knowledge stawiają na jednostkę, nie na współpracę, rywalizacja między nimi jest normalna. Nie mają oni połączeń empata i zbrojny dla nich to jedynie profesje i każdy chce w nich być najlepszy. Ciągła rywalizacja.

- Po co?

- Oni uważają, że tylko to może wzmocnić ich charaktery. Przygotować do osiągnięcia sukcesu. Sądzą też, że wartość istoty nadprzyrodzonej jest wartością przerastającą istotę ludzką, dlatego magiczni mają pełne prawo do ubiegania się o wszystko, co najlepsze, bo po prostu im się to należy.

Osobiście znałam jedną osobę z tamtejszej szkoły Trishę, która z pewnością zmieniła się po dołączeniu do tej szkoły, ale nie sądziłam, by ona przynajmniej kiedyś była osobą, którą interesowało jedynie osiągnięcie sukcesu. Nie wiedziałam, kim chciała zostać, nie było w niej kiedyś pędu, do bycia idealną w tym, co robi. Oczywiście mogłam się mylić, w końcu byłyśmy tylko koleżankami ze szkoły i miasteczka, ale nie przyjaźniłyśmy się, chodziłyśmy do równoległych klas. Jeśli chciała osiągnąć sukces, mogła to pragnienie mieć zakorzenione głęboko w sobie i nie dzielić się nim ze światem. Trisha, jaką zobaczyłam niedawno, wilczyca, wyglądała i zachowywała się jak obca osoba, zupełnie jak po praniu mózgu albo po otwarciu jej na świat i utwierdzeniu jej w poczuciu własnej wartości, ukazaniu jej pełni swoich wilczych możliwości co sprawiło, że tak się zmieniła.

Mogłam zrozumieć, chęć pozbycia się opinii słabej i dziwnej, za jaką obie swego czasu uchodziłyśmy, ale nie rozumiałam, jak można zmienić się aż tak. Ja na swoją siłę chcę zapracować, zmienić wszystko w głowie, a wampiryzm, dodał mi jedynie siły fizycznej. U Trishy zdaje się, że zmiana w głowie nastąpiła, ale nie do końca taka jak powinna. Wszystko, co ją bolało, przekuła w złość i teraz chce pokazać swoją siłę, niezależność i wyższość, bo to zyskała jako wilczyca, ale czy jej myślenie też się zmieniło, czy może w środku nadal jest słaba i zlękniona? Czy to naprawdę nowa silna w każdym względzie Trisha, czy jedynie maska na miarę istoty, jaką jest teraz?

OwldarkOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz