Rozdział 39

42 4 0
                                    

Gdy następnego dnia rano, pakowaliśmy się, by udać się do Szkocji, w okolice Kilt Rock i Mealt Falls na wyspie Skye, wiedzieliśmy, że nie zabawimy tam długo. Ustaliliśmy, że nie doczekamy tam do nocy, bo skoro sytuacja tak się skomplikowała, należało poczynić inne kroki, niż planowaliśmy.

Lynch był nieco przerażony, on, jak i ja nie wiedzieliśmy dotąd, że zerwanie więzi, tak boli i – co więcej – pozostawia widoczny ślad. Żadne z nas nigdy nie myślało o tym, podchodząc do więzi jak do czegoś głębokiego i bardzo korzystnego dla nas obojga, ale czy Nolan i Ronan nie mieli tak samo? Zapewne też nie sądzili, że kiedyś do tego dojdzie. Lynch jak poprzednio mój wampir, upewniali mnie, że nie jest to moja wina, ale i tak czułam się z tym źle. Byłam wściekła na Nolana, w końcu wina także była po jego stronie.

- Jestem gotowy.

- Świetnie, zbierajmy się.

Opuściliśmy hotel i po chwili przenieśliśmy się do Szkocji. Wspólnie z Ronanem usiedliśmy na trawniku, pozostawiając to zadanie Lynchowi, on jako jedyny mógł zbliżyć się do tak czystej istoty, jakim był Jednorożec. Zaopatrzony w dużą, szklaną butelkę, zabezpieczoną przed stłuczeniem za pomocą magii, udał się na spacer po okolicy z nadzieją, że odnajdzie stworzenia, które będą gotowe zapłakać i podzielić się swoimi łzami.

- Co teraz zrobimy? Nie wyobrażam sobie, żebym miała, nie widywać Cię chodząc do szkoły.

- Porozmawiamy z Aurorą, upewnimy się, czy to na pewno nie jej działanie, w co jak mówiłem, wątpię i zobaczymy, co się stanie. Nie możemy zakładać najgorszego.

- Może uda się, żebyś zakończył ten rok, jak należy zwłaszcza z tą sytuacją, wiesz wojna i w ogóle – smętnie szarpałam źdźbła trawy, siedząc na kocu i nie patrzyłam na niego, nie mogłam, nadal czułam się winna, co by nie mówili.

- Nie wiem słonko, ale jeśli nie będę mógł zostać jako uczeń, otworzę pub w pasażu i chociaż tak będę bliżej Ciebie.

- Zrobiłbyś to?

- Oczywiście. Wiem, że za rok i tak byśmy musieli się rozstać, nawet gdyby nie to – poruszył dłonią – ale wtedy tak właśnie bym zrobił, otworzył pub, by być bliżej.

- Mam nadzieję, że Aurora się zgodzi, ale jeśli nie, to tak zróbmy, nie mogę Cię teraz stracić, kiedy dopiero tak naprawdę poznaję Cię z tej drugiej, czułej i troskliwej strony, kiedy mogę się cieszyć tym, co między nami bez obaw.

- Cieszę się, że tak myślisz. Ja również nie chcę Cię opuścić na tak długo, ale co by nie było, zawsze będę przy Tobie nie w ten to w inny sposób.

Minęły dwie godziny, nim Lynch wrócił, niosąc butelkę pełną srebrnej wody.

- Chyba wystarczy.

- Udało Ci się?

- Pewnie, szkoda, że ich nie widzieliście, są piękne i bardzo mądre, początkowo podeszły spłoszone, ale opowiedziałem im wszystko, a one jeden po drugim upuszczały łzy do środka.

- To musiało być wspaniałe doświadczenie.

- Było.

- No, nie sądziłem, że to powiem, ale jak widać, czasami opłaca się być jedynym bez doświadczenia w ekipie, niezła robota młody.

- Dzięki.

Gdy znaleźliśmy się w Owldark, niepokój mieszał się z radością, razem z Ronanem poszliśmy prosto do Aurory, wiedząc, że nie spotkamy jej raczej w gabinecie, udaliśmy się do jej mieszkania, które znajdowało się na trzecim piętrze uczelni, obok pokoi zajmowanych przez wykładowców w czasie roku akademickiego. Zanim zdążyłam zapukać, otworzyły się drzwi, a Aurora zaprosiła nas do środka. Byłam zdziwiona, że jej mieszkanie wyglądało tak normalnie i było zupełnie niepasujące do pozostałych pomieszczeń budynku.

-Dzień dobry.

- Dzień dobry, rozumiem, że macie dużo do opowiedzenia, ale najpierw Ronanie, pokaż mi swoją dłoń.

Ronan podał dłoń bez wahania. Aurora pochyliła się, przyjrzała jej uważnie i ujęła ją w swoje dłonie, spojrzałam na niego i zauważyłam, jak twarz zmienia mu się pod jej dotykiem, ponownie zagościł na niej spokój, jaki widziałam, zanim blizna się pojawiła.

Gdy zabrała dłonie, blizna zniknęła.

- Pomogło?

- Tak. Dziękuję.

Przytaknęła.

-Może i Nolan uważał, że to jedyne rozwiązanie, ale ja sądzę, że piętno to za wiele. Usiądźcie i opowiedzcie wszystko od początku, niczego nie ukrywajcie.

Usiedliśmy przy stole, Aurora podała szklanki i przyprowadziła kobietę, nacięła jej przegub nożem i rozlała krew do trzech z nich, czwartą napełniła krwią z torebki. Zaleczyła kobietę.

- Później, teraz mówcie. - odpowiedziała, widząc nasze zdziwienie.

Ronan zaczął opowiadanie, które tak jak prosiła, od samego początku do końca, opowiedzieliśmy, uzupełniając się wzajemnie i niczego nie kryjąc. Nie było łatwo streścić całego poszukiwania sojuszników i tego, co działo się z nami w tym czasie, ale po ponad godzinie skończyliśmy. Aurora milczała i spoglądała na naszą trójkę.

- Przyznaję, że jestem pod wrażeniem. Okazaliście wiele determinacji i wykonaliście doskonałą robotę, władze także podjęły kroki w tej sprawie. Od października dostaniemy ludzi do ochrony, będą także Golemy, które zapewnią większe bezpieczeństwo. Widzicie, o magii wiecie już wiele, ale nie wiecie jednej istotnej sprawy, która musi pozostać między nami.

Zgodnie przytaknęliśmy.

- Źródło magii, która jest wszechobecna, znajduje się w przeklętym lesie pod jeziorem myślicieli. To, że znajduje się właśnie tam, sprawia, że nie można go bardziej zabezpieczyć, magia nie może być ograniczana. Las i jezioro to jedyne zabezpieczenie jak już się przekonaliście, nadal nie dość skuteczne. Istnieje ryzyko, że inne wampiry, mogą skorzystać z jeziora nieświadomie i odkryć swoje dary, podobne do Twojego, jeśli się o tym dowiedzą. Dlatego legenda o przeklętym lesie, podtrzymywana jest od wieków, a wiedzą o nim jedynie rektorzy i wykładowcy. Twoim przeznaczeniem, Vivienne było zostać wyrocznią, ale to jezioro, a dokładniej źródło magii znajdujące się pod nim, podarowało Ci tę moc. Nie wiemy, kto i jaki dar może posiąść, jeśli się do niego zbliży tak, jak Ty to zrobiłaś. Obecnie tylko dwie osoby, mają jakiś dar, otrzymany ze źródła.

- Kto jest tą drugą? - spytałam, przeczuwając odpowiedź.

OwldarkOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz