Rewelacje od Penelopy, wprowadziły zamęt w mojej głowie. Mama była magiczna, czy tata... czy Charles wiedział? Czy powiedziała mu, kim był mój biologiczny ojciec? Czy on żyje? Wie o mnie? Dlaczego nie uczestniczył w życiu moim i mamy? Czy to moja wina?
Nie miałam nikogo, by o to spytać, mama zawsze mówiła, że mamy tylko siebie, naszą małą rodzinę, oraz siostrę taty Emily i jej córkę Aidę. One pewnie wiedziały tyle, co i my.
Sierpień był dla mnie ciężki, Lynch również znosił go nie najlepiej, nie tyle przez moje emocje, ile mój zmienny humor, nie wiedziałam, co ze sobą zrobić, nosiło mnie. Jednej chwili chciałam coś zrobić, pójść gdzieś, ruszyć się z mieszkania, by za pięć minut zrobić popcorn, włączyć serial i zasunąć rolety, by nie musieć nawet patrzeć na ludzi za oknem. We wrześniu było nieco lepiej, chociaż był to miesiąc, w jakim wypadała rocznica śmierci rodziców, 11 września i moje urodziny 24.
- Vi, jutro Twoje urodziny, skoczymy gdzieś, czy wolisz zostać?
- Nie wiem, może zostańmy, nie mam czego świętować za bardzo.
- Jak nie? Masz 19 lat, jesteś magiczna i całe życie przed Tobą.
- Plus starzenie się, choroby i całe pozostałe bagno.
- Nie, koniec, tak nie może być. Idziemy jutro w miasto, koniec kropka.
- Lynch, serio nie mam siły...
- Vi wracamy za chwile do szkoły, nie chcę, żebyś się snuła po niej jak cień. Musisz uzbroić się w dobry humor i energię. Zobaczysz, że prędzej czy później odkryjemy całą prawdę o Twojej matce i ojcu, w ten lub inny sposób.
- Okej, ale tylko na piwo skoczymy żadne wielkie imprezy dobrze?
- Dobrze.
Jak postanowił, tak zrobiliśmy. Po południu wyszliśmy na piwo, ale na jednym nie mogło się skończyć. Lynch uparł się, że mam wypić jedno piwo za każde cztery lata mojego życia. Na nic zdały się moje słowa, że ja ogólnie nie piję, więc jedno piwo to dla mnie i tak dużo, miałam wypić cztery plus shota, bo inaczej nie zaliczy mi terapii i obrazi się na mnie śmiertelnie. Nie wiem, co zmobilizowało i rozśmieszyło mnie bardziej, groźba czy jego mina gdy to mówił, ale się zgodziłam. Na szczęście Lynch wybrał fajny pub z klimatem i starą grającą szafą. Nie było wielu gości, a alkohol był w dobrej cenie. Po pierwszym piwie mój język rozwiązał się i opowiedziałam mu najmilsze wspomnienia z dzieciństwa, po kolejnym, wszystkie moje głupie i czasami niebezpieczne akcje, jakich się dopuściłam często podpuszczana do tego przez Penny, po trzecim nie bardzo pamiętam, ale chyba zaczęliśmy tańczyć z grupką turystów, którzy dorwali się do grającej szafy. Urywki z tego co działo się po czwartym, taniec z nieznajomym, spijanie kieliszka wódki bez brania kieliszka do ręki przez innego z chłopaków, Lynch tańczący ze mną na stole i mocne ręce, niosące mnie dokądś. Obudziłam się okropnie obolała, głowa mi pękała, było mi niedobrze i strasznie chciało mi się pić. Rozejrzałam się, nie do końca pamiętając gdzie, jestem ani jak się tu znalazłam. Lynch spał obok z głową zwisającą z łóżka, ostrożnie ile miałam sił, próbowałam wciągnąć go na poduszki, udało się za którymś razem. Usiadłam, zakręciło mi się w głowie, na nocnej szafce obok znalazłam tabletki i wodę, oraz karteczkę „NA KACA". Wzięłam proszki i popiłam wodą. Wstałam, trzymając się ściany i ponownie się rozejrzałam. Poznałam to miejsce, ale nie wierzyłam, że znów tu jestem, przetarłam oczy i zaczęłam budzić Lyncha, spał jak kamień. Założyłam więc bluzę, która leżała na krześle, wciągnęłam buty i wyszłam z pokoju prosto do salonu, gdzie przy kuchennej wyspie stali Nolan i Ronan.
- Jest i gwiazda wieczoru – zaśmiał się Ronan – Wyspana?
- Niekoniecznie. Ronan możesz troszeczkę ciszej?
CZYTASZ
Owldark
Teen FictionŻycie osiemnastoletniej Vivienne zmienia się o 180 stopni gdy otrzymuje zaproszenie do tajemniczej akademii Owldark.