Rozdział 11

112 3 0
                                    

Nikt z nas nie miał bladego pojęcia o szermierce, zarówno Ian, Jennifer jak i Keira nigdy tego nie próbowali, dla Lyncha i mnie również była to nowość, jednak mnie bardzo przypadło do gustu. Początkowo czułam, że cała trójka nieco się od nas izoluje, ale nie mieli wyjścia, każdy musiał ćwiczyć z każdym na zmianę, więc pod koniec treningu niechęć nieco zmalała. Mogłam zrozumieć, czemu mają obawy przede mną, z pewnością ktoś mógł wiedzieć, co znaczą dwa kolory szarfy, a co za tym idzie, domyślić się kim jestem, jednak nie mogłam przeboleć tego, że Lynch też padł ofiarą tego odrzucenia, tylko dlatego, że był moim zbrojnym.

- Lynch?

- Tak?

- Nie jesteś zły?

- Dlaczego?

- Sam widzisz, jak nas traktują, mnie okej, jestem odmieńcem, ale Twojej winy nie ma tu wcale, a obrywasz rykoszetem.

- Daj spokój, to minie, poza tym nawet jeśli nie, to są to raptem 4 lata szkoły, jesteśmy ze sobą złączeni na zawsze i nie jedno pewnie przed nami, wspólnie stawimy czoła wszystkiemu, co stanie na naszej drodze. Dwa ciała jedna dusza co nie?

- Tak, dwa ciała, jedna dusza.

Poczułam się nieco lepiej gdy to powiedział, byłam spokojniejsza i cieszyłam się, że to on jest ze mną związany a ja z nim.

Medytacja była równie relaksująca co nużąca, musiałam się mocno pilnować, by najzwyczajniej w świecie nie zasnąć, miałam sięgać w głąb siebie i próbować odkryć nastrój mojego partnera, którego Victor, wykładowca, który przedtem wypowiadał się w mojej sprawie nazywał Duviename.

Nie czułam nic poza sennością i zmęczeniem, ale nie uważałam, aby były to odczucia Lyncha a moje. Po zajęciach mieliśmy spytać swoich Duviename o ich odczucia. Okazja nadarzyła się w drodze do akademika, gdy wpadłam na niego i zaproponowałam wspólny spacer gdy już nieco odpoczniemy po lekcjach, ale przed kolacją. Lynch chciał się przespać, bo był niewyspany, więc wychodziło na to, że jednak mi się udało. Nastawiłam budzik na 16:30 i także się położyłam. Jednym z nielicznych plusów uczelni był brak zadań domowych, owszem jeśli chcieliśmy się doskonalić, mogliśmy na własną rękę ćwiczyć to, czego nauczyliśmy się danego dnia jak wymowa zaklęć, czy szermiercza postawa, ataki i obrona. Do dyspozycji pozostały zaczarowane manekiny, które zawsze były gotowe do treningu. Ja jednak postawiłam na sen i regenerację, tego potrzebowałam i ja i mój Duviename.

Dźwięk pianina rozbrzmiał gdzieś przy mojej głowie, a tuż po nim spokojny melodyjny głos Christiny Perri w utworze „A Thousand Years", który Penny ustawiła jako budzik na telefonie w czasach gdy miała fazę na Zmierzch i wampiry. Rok później ja dostałam jej używany telefon i tak już zostało, początkowo chciałam zmienić ten utwór, bo wcale nie miał wiele ze mną wspólnego, później zaczął mnie drażnić, gdy budził mnie najpierw do szkoły, później do pracy aż w końcu przywykłam do niego do tego stopnia, że na swoim własnym nowym telefonie, sama ustawiłam go na budzik, tak do niego przywykłam. Teraz moje życie, które było zwyczajne i monotonne, niekręcące się wobec niczego co nadnaturalne, w którym nie było miejsca na fascynację możliwością istnienia istot nadprzyrodzonych, całkiem się zmieniło, a wraz z nim to, że jak się okazuje, sama jestem jedną z takich istot, jestem magiczna. Uśmiechnęłam się do tej myśli i niespiesznie wstałam z łóżka. Skoczyłam pod prysznic, którego rano nie zdążyłam wziąć i przebrałam się, odnotowując, że muszę się rozejrzeć za pralnią. Lynch czekał przy wejściu do akademika, siedząc na sofie.

- Gdzie idziemy?

- Przed siebie.

- Okej.

Szliśmy w milczeniu, nie bardzo wiedziałam, co teraz, jesteśmy złączeni, powinniśmy się poznać, ale jakoś czułam, że takie wypytywanie się wzajemne będzie bardzo sztuczne i nie chciałam tak rozpoczynać tej dozgonnej znajomości. Jakby w odpowiedzi na moje rozterki wewnętrzne, Lynch zaczął opowiadać o sobie, swoim dzieciństwie, planach, marzeniach a w końcu poznaniu Ronana i reakcji na jego wieści o istnieniu magii. Kolejny raz podniósł mnie na duchu, on także uważał, że go wkręcają, a gdy miał przebić dłoń, najpierw zapytał, czy ich ubezpieczenie pokryje koszty leczenia. Wybuchłam śmiechem.

OwldarkOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz