Rozdział 49

37 4 0
                                    


Trzy dni przed powrotem na uczelnię, wspólnie przysiedliśmy, by zastanowić się co dalej w związku ze słowami dziewczyny, turniejem i zbliżającą się wojną.

- Myślę, że trzeba po powrocie przygotować gdzieś akwen dla syren, one najwięcej czasu będą potrzebować, więc nawet jeśli będą na miejscu wcześniej, to nic się nie stanie. Pozostali, przybędą dość prędko.

- Elfy też można powiadomić, lot z ptakami zajmie nieco czasu.

- Okej, więc tak zrobimy, zaraz zadzwonię do Aurory, by znalazła dogodne na basen miejsce.

- Zaczekaj Nolan, jest jeszcze jedna kwestia – chwyciłam go za dłoń, gdy wstawał.

- Jaka?

- Nas – powiedziałam zerkając też na Ronana – Na pewno Aurora może być zdziwiona, ale zaakceptuje, ale pozostali? Nie wiem, czy chcecie pokazywać się ze mną publicznie.

- A mało to razy chodziliśmy grupą? – wtrącił Lynch.

- Młody ma rację, to nie kłopot.

- Tak, ale jeśli przyjdzie się pożegnać czy coś, no, zwrócimy uwagę na siebie, jeśli będę całować was obu.

- Mnie to nie przeszkadza słońce, w końcu możliwe, że widzę ich ostatni raz, jak kiedyś wrócimy do szkoły, będą nowi uczniowie, więc żaden problem, poza tym nie widzę powodu do wstydu.

- Ronan ma rację. Nawet jeśli kogoś się kiedyś napotka, co możliwe przecież to, co komu do tego, wampiry przecież żądzą się nieco innymi prawami, nie zabrania się nam związków ze swoimi Duviename, bo się nie rozmnażamy, więc nie widzę problemu ze związkiem trzech osób.

- Kim jesteś i co zrobiłeś z Nolanem „Nie chodzi tylko o same zasady, ale też o zaufanie. Aurora wierzy, że zachowujemy się, jak na zwykłych uczniów przystało, to, że jesteśmy razem, też nie jest tak normalne, owszem, nie ma problemu, bo jesteś jedną z wampirzyc, nie będziemy mogli mieć dzieci, więc technicznie związać możesz się z kimkolwiek bez obaw o zakaz związków między specjalistycznych. Jednak czy nasze zachowanie byłoby okej wobec pozostałych par?" - zacytowałam jego słowa.

- Dobrze je zapamiętałaś.

- Byłam napalona a Ty obojętny, więc wyryły mi się w pamięci.

- Zaraz, nie byłem obojętny, też byłem chętny, ale wtedy po prostu wolałem zachować przyzwoitość, ale co ona znaczy w obliczu wojny? Kto wie, co będzie, nie możemy się ograniczać nie?

- Nolan się rozkręca – uśmiechnął się Ronan – dopiero co potrzebowałeś czasu, żeby przywyknąć, do życia we trójkę.

- To było kilka dni temu.

- I kilka gorących nocy – rzucił Lynch z pokoju na górze.

- Młody zazdrościsz, jak widzę.

- Vi jest dla mnie jak siostra, więc uważajcie, ale zazdroszczę doznań, może już niebawem wy będziecie musieli zagłuszać mnie muzyką.

Spojrzeliśmy po sobie, wymieniając uśmiechy.

- Może tak, trzymamy kciuki – odpowiedziałam.

Nolan zadzwonił, jak planował do Aurory, która obiecała przygotować co potrzebne dla Syren i przygotowała specjalną salę, która będzie służyć za punkt pomocy poszkodowanym, gdzie bezpiecznie schowane przebywały już obecnie łzy Jednorożców.

- Niesamowicie jestem ciekawa, jakie mogą być zadania, przecież to na pewno nie będzie nic łatwego, jak mam w międzyczasie nosić ze sobą piasek, płatek kwiatu, róg i jeszcze ten wąż, gdzie go znaleźć i jak mieć przy sobie?

- Węża możemy załatwić, nawet dziś, tylko trzeba poszukać zoologicznego.

- Okej, a jak mam mieć węża ze sobą podczas zadań? Kto wie, kiedy się zacznie?

- No tak, może postaramy się Ciebie wymiksować? Aurora zrozumie. W końcu tylko Ty możesz przywołać potrzebnych nam sprzymierzeńców.

- Nie ma mowy, nie zostanę bez was, skoro Wy bierzecie udział to i ja.

- Słuchajcie, nie ma co gdybać, w końcu wszystko może się zacząć po zadaniu i będzie czas na wszystko.

- A jeśli zacznie się w trakcie?

Wszyscy zaczęliśmy główkować.

- Tak się zastanawiam – zaczął Lynch – w końcu nie bez powodu jesteś wyrocznią co nie, może jesteś w stanie coś podejrzeć, może masz jakiś dostęp do informacji o tym, ale trzeba je odblokować. Pierwszy raz zareagowałaś na czytane słowa proroctwa, później usłyszałaś, że ta niemagiczna ma wiadomość, po wejściu do mieszkania Aurory, czyli po znalezieniu się z nią w jednym miejscu. O Nolanie, krzyku Ronana dokładniej po wejściu do kawiarni. Wygląda to, jak jakiś wyzwalacz, ale jaki?

- Hm, nic tego nie łączy, ani żaden dźwięk, ani słowo...

- Zapach... - powiedziałam zamyślona.

- Zapach?

- U Golvaniego, pamiętasz – zerknęłam na Nolana – pił coś, co pachniało cynamonem. Niemagiczna u Aurory pachniała korzennymi perfumami, ten sam zapach słodki i przyjemny czułam w kawiarni.

- Czyli to mogą być przyprawy. Konkretniej te, korzenne.

Ronan w mgnieniu oka znalazł się przy szafce i wyjął przyprawy i przyniósł je do stolika.

- Rozmaryn, kolendra, lubczyk, pietruszka, papryka...

- Coś słodkiego, nic z tych.

- Goździki, kardamon, anyż, imbir, wanilia, cynamon... tyle.

- Okej, więc próbujmy.

Imbir, anyż i kardamon niczego nie spowodowały, prócz kręcenia w nosie, po goździkach kichnęłam i dopiero zapach cynamonu odciął moją świadomość.

- Co mówiłam? – spytałam w pełni świadoma.

- O świcie dnia pojedynku, gdy krew się poleje, atak rozpoczną nieprzyjaciele.

- Czyli znamy dzień i porę – westchnęłam.

Nie czekaliśmy na ostatnią chwilę, Ronan i Nolan udali się do sklepu zoologicznego, jeśli mieliśmy zyskać takiego, któremu odebrano swobodę, to, to miejsce wydawało się odpowiednim. Wrócili pół godziny później z lnianym workiem i terrarium oraz innymi dodatkami, do wypełnienia nowego domu dla węża.

- Okej, przyznaję, miałem psa, kota, ale węża nigdy, więc ja się na to nie pisze – rzucił Ronan odkładając terrarium na stół.

- Spokojnie, nie jest jadowity, poza tym dla nas to żadna różnica.

- Nie ważne, węże mnie obrzydzają.

- Lepiej byś nie powiedziałtego w obecności Meduzy – zaśmiał się Lynch.

Przygotowaliśmy terrarium i Nolan otworzył worek, wąż wypełznął z niego, nie był mały, ale też żaden z tych większych, miał około metra długości. Gad po chwili zaczął bacznie się rozglądać, nieco mnie odrzucał, nie wiem dlaczego, w końcu był całkiem ładny.

Jego umaszczenie było trójkolorowe, naprzemienne paski w kolorach czerwonym, czarnym i białym.

- To lancetogłów mleczny.

- Cześć wężu – powiedziałam i wyciągnęłam rękę w jego stronę, powoli i ostrożnie.

Wąż poruszał się dość szybko w jej stronę, oplótł ją i przesuwał się po niej. Był chłodny, a jego ciało pokryte łuskami, nie było nieprzyjemne w dotyku, jak początkowo sądziłam.

Nolan i Ronan przygotowali terrarium z ziemią, (do której dorzucili nieco ryżu), korą, mchem zielonym, torfowym oraz z korzeniami, kryjówkami w postaci wyżłobionych kawałków drewna, podobnych do małych tuneli. Dodatkowo zamontowali emiter ciepła i lampę do doświetlania.

Nolan dołożył miseczkę z wodą i nieco zrosił wnętrze. Muszę przyznać, że terrarium prezentowało się bardzo ładnie. Wąż czuł się chyba dobrze na mojej ręce, bo oplatał moje palce i wychodził po mnie wyżej i wyżej, aż na moje ramię. Nie chętnie pozwolił mi się przełożyć do swojego nowego mieszkania, które od razu zaczął zwiedzać.

OwldarkOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz