🥀~Rozdział 37~🥀

56 12 4
                                    

🥀~Łzy~🥀

Perspektywa Kiary

W tych czasach pewnego dnia dochodzi się do momentu, w którym uważamy, że nic nie jest warte. Przyjaźnie, które miały być wieczne, rozpadają się szybciej niż ktoś może zrozumieć. Prawda jest taka, że na uczciwość i wierność trzeba poczekać...

Spojrzałam na mężczyzn czekając na wyjaśnienia, ale oni jakby specjalnie unikali mojego wzroku. W tym momencie zrozumiałam, że wszystko to co mówi Calum jest prawdą.

- Jak mogliście! - krzyknęłam nie panując nad gniewem i rozpaczą. - Nie robiłam nic przeciwko wam, starałam się być zawsze, kiedy mnie potrzebowaliście, a po tym wszystkim chcieliście mnie zostawić z niczym?! Mój brat, gdyby jeszcze żył, za te pieniądze... - wyszeptałam, po czym starałam pojedynczą łzę, która że zła spływać, po moim policzku. - Myślałam, że staliśmy się rodziną, ale jak widać dla was jest to wszystko za mało, powiedzielibyście mi w ogóle o tym? - zapytałam.

- Kiaro, to nie tak. Wcześniej cie nie znaliśmy - zaczął tłumaczyć się Harlan, ale ja miałam to gdzieś. Zranili mnie i to bardzo.

Ufałam im, dzięki nim stanęłam na nogi, po śmierci brata, zaczęłam się otwierać, a oni postanowili i tak mnie oszukać. Zrozumiałam, że było siebie warci, tak samo jak menadżer. Dla nich liczyły się tylko pieniądze i korzyści, ja byłam tylko ogniwem, który palił się do momentu, gdy był potrzebny, po zakończeniu, mógł się spokojnie wypalić.

- Zawiodłam się na was, dzięki Calum, że powiedziałeś mi prawdę - wyznałam, a mężczyzna tylko się uśmiechnął. - Jesteście bandom rozpieszczonych dzieci.

Po tych słowach ruszyłam do wyjścia, nie miałam zamiaru siedzieć z tymi ludźmi. Słyszałam, że chcieli mnie zatrzymać, ale ja już powiedziałam swoje. Biegiem ruszyłam do hotelu, żeby tam dać upust emocją. Widziałam jak recepcjonista patrzy na mnie krzywo, ale to nie miało już dla mnie znaczenia.

Kiedy byłam już w swoim pokoju, oparłam się o drzwi, po czym zaczęłam głęboko oddychać. Nie minęła minuta, a czułam jak łzy zaczynają mi spływać po policzkach. Czułam się jak śmieć, którego można w każdej chwili wyrzucić.

- Tak bardzo mi was teraz brakuje - wyszeptałam. Chciałam się przytulić do rodziny, już tak dawno nie wiedziałam jakie to uczucie. Poczuć bezpieczeństwo i stabilizację. - Dlaczego mnie zostawiliście - wyłkałam i podkuliłam pod siebie nogi.

Prawda była taka, kiedy przebywałam z mężczyznami zapominałam o bólu serca, który był we mnie. Rana zaczynała się powoli goić, a po tym wszystkim czego się dowiedziałam, czułam, że znów się otworzyła.

Bardzo łatwo zniszczyć człowieka, wystarczy odebrać mu całe szczęście i radość, którą ma w sobie. Nie ma nic gorszego jak stracić nadzieję na lepszy czas i podporę, która trzyma w pionie oraz chroni przed upadkiem...

********************
Witajcie kochani
Kolejny rozdział dla was. Mam nadzieję, że wam się spodoba. Przepraszam za błędy. Bardzo bardzo dziękuję za czytanie i dawanie gwiazdeczek ❤️

"𝐂𝐡𝐨𝐫𝐞𝐨𝐠𝐫𝐚𝐟"Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz