25. Teraz nie mów... nie chcę powtórki!

321 4 0
                                    

Wciąż była wściekła po wczorajszym. Nie potrafiła przejść do porządku dziennego nad tym, jak ją potraktowano. Co za mała brudna dziwka sobie wyobrażała? Przecież ani klasą, ani majątkiem, ani stylem, ani urodą, ani tym bardziej pochodzeniem to dziewuszysko nie dorastało jej do pięt! To było niedopuszczalne!

Napiła się kawy, starając się po raz kolejny zignorować głośne parskanie pod nosem, które dobiegało do niej od strony kominka.

- Możesz przestać? – warknęła w końcu. – To nie przystoi damie! – pouczyła córkę.

- A co przystoi matce, która niczego nie umie załatwić?! – krzyknęła na nią Diana.

- Nie moja wina, że twój były narzeczony to skończony idiota, który bierze ślub bez intercyzy! Nie mam dwóch miliardów galeonów, by odstraszyć od niego tę przebiegłą, pazerną dziewuchę! – zdenerwowała się.

- Ona musiała mu coś zrobić. Podać jakiś eliksir, albo czymś go przekląć... To niemożliwe, by wybrał ją, skoro mógł mieć mnie! - Diana ze złością rzuciła pilniczkiem do paznokci o stolik i wstała, poprawiając rozwiązany szlafroczek.

- Dobrze wiesz, że rody czystej krwi mają przed tym zabezpieczenia. Same przecież próbowałyśmy na nim z amortencją...

- Jesteś środa! Oni w sobotę biorą ślub! Wymyśl coś szybko! Nie chcę być potem żoną rozwodnika! Tą drugą panią Malfoy! – Diana tupała nogą, niczym mała dziewczynka.

- Chcesz żebym go porwała i zmusiła, by cię poślubił? – wściekała się Caroline.

- Jak trzeba, to każ zabić tę małą szlamę! Ma zniknąć z jego życia i to szybko! – żądała uparcie Diana.

- Nie popadaj w skrajności, Di! – poprosiła matka. – Nie skończę w Azkabanie, przez twoje zachcianki!

- To nie ja w nie wpadam, tylko on! Ślub po miesiącu i na dodatek bez intercyzy? Zwariował!

- Najwyraźniej... - Caroline sięgnęła po przyniesioną jej przez skrzata gazetę i od razu mocno zakrztusiła się swoją kawą.

Na pierwszej stronie było wielkie zdjęcie... Jej wraz z jej ostatnim kochankiem w czułym uścisku.

„Grzeszne życie Caroline Lachlan!" – głosił tytuł.

- O święty Merlinie! – zawołała, kompletnie zdruzgotana.

- Co? – Diana podeszła do matki, którą drżąc na całym ciele, wciąż wgapiała się w gazetę.

- Ale jak...? Twój ojciec...! O Merlinie, Merlinie złociutki... On mnie zabije... - szeptała Caroline, czując napływające do oczu łzy paniki.

- Co?! Taki skandal?! Na pierwszą stronę?! Zwariowałaś?! Jak mogłaś dać się przyłapać?! – wrzeszczała na nią Diana.

- Kwiatek dla pani Lachlan – ogłosił skrzat domowy, podchodząc do niej z czarną donicą z okazałą... fuksją. Magicznym symbolem wrogości.

Caroline drżącą dłonią wyjęła dołączony do niej bilecik.

„Jeszcze jedno takie zagranie, a twój mąż się dowie, że Diana wcale nie jest jego córką. Nie igraj z silniejszymi od siebie Lachlan, bo gorzko tego pożałujesz".

Podpis brzmiał: Życzliwy.

Carolina przełknęła szybko ślinę i zmięła karteczkę w dłoni.

- Zapomnij o Malfoyu raz na zawsze! Jeśli się do niego zbliżysz, to cię wydziedziczę! – krzyknęła na córkę, po czym nie rejestrując nawet jej zszokowanego oblicza, szybko poleciała do sypialni, by się ubrać i spakować.

"Teraz nie mów żegnaj...!" Venetiia NoksOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz