Hermiona ocknęła się dopiero w domu, ale była tak bardzo przybita i złamana, że chyba nawet nie zarejestrowała gdzie dokładnie jest. Ginny pomogła jej się przebrać, a Draco poprosił, by obie zostały dziś w poprzedniej sypialni Hermiony, którą właśnie teraz zajmowała Ruda. Za namową Zabiniego, podali jej łagodny eliksir nasenny i gdy Malfoy wychodził z pokoju, jego żona już spała.
Zszedł do salonu, gdzie na fotelu przy kominku siedział Zabini. On też miał nieciekawą minę...
- Nie nalałeś sobie niczego? – spytał Draco, patrząc na puste ręce przyjaciela.
- Łyknąłem eliksir otrzeźwiający, nim do was przyjechałem pod księgarnie. Wypiłem dziś tak dużo, że zacząłem już nawet popełniać kolejne, bezsensowne głupoty... - Blaise zmęczonym gestem potarł twarz.
- Głupoty powiadasz...? - parsknął Draco, podchodząc do barku i sięgając po whisky.
Nalał sobie jej obficie to szklanki i podszedł do kominka, w którym wesoło płonął ogień.
- Smoku...
Draco oparł dłoń o gzyms i napił się.
- Na poniedziałek przyniesiesz papiery rozwodowe.
Zabini wstał i podszedł do niego.
- Draco... Wiem, że jest kiepsko, ale nie podejmuj...
- Oczywiście musisz też odwołać jutrzejszą sesję – odpowiedział, nadal patrząc w ogień.
- Posłuchaj...
- Zrobisz to.
- Malfoy, do cholery! Nie możesz się poddać, wycofać...
- Ona mi prawie umarła dziś z rozpaczy na rękach! – krzyknął, rozbijając kryształową szklankę o palenisko i patrząc ze złością na przyjaciela.
- Tym bardziej nie możesz jej teraz zostawić! – powiedział twardo Blaise.
- Tym bardziej muszę! Wiesz co będzie czuła, za każdym razem, gdy mnie zobaczy? Niewyobrażalny ból, bo to przeze mnie odebrano jej jedyne, zrealizowane marzenie...
- Zrealizuje je na nowo. Przecież jeśli zechce, to za trzy dni otworzycie odnowioną księgarnie, przecież wiesz...
Draco z dezaprobatą pokręcił głową.
- Nie rozumiesz tego. Dla niej to był cały świat. Jedyna rzecz, jaka dawała jej radość...
- Ale to było zanim na nowo pojawiłeś się w jej życiu!
- To był błąd. Cholerny błąd. Odebrałem jej wszystko. Znowu – Draco ukrył twarz w dłoniach, zdruzgotany tym, że jego słowa były prawdą.
- Jeśli pozwolisz jej odejść, tobie też nic nie zostanie! – powiedział twardo Blaise.
- Ja się nie liczę. A ona ma prawo wieść spokojne życie, z daleka od tego bagna, jakie mi towarzyszy praktycznie od urodzenia. Byłem idiotą, łudząc się, że może nam się tym razem udać... - Malfoy z dezaprobatą pokręcił głową.
- Pozwól chociaż to jej podjąć tę decyzję! Może nie będzie chciała odchodzić?
- Jestem pewien, że będzie chciała.
- Nie poddawaj się, błagam cię Smoku! Nie rób tego sobie, wam, nam... Tym wszystkim, którym daliście dziś nadzieję na miłość jak z bajki! - Diabeł mówił dziwnie ściśniętym głosem.
- Jesteśmy za dorośli, na to żeby wierzyć w bajki. Przynieś w poniedziałek dokumenty. Nie wiem czy zostanie tu tak długo, ale jak coś to do niej pojedziesz...
CZYTASZ
"Teraz nie mów żegnaj...!" Venetiia Noks
FanfikceNie jest to nic specjalnie oryginalnego, ale postawiłam sobie za cel, by było to najbardziej emocjonalne i najbardziej dojrzałe uczuciowo opowiadanie, które napiszę. Cały główny wątek skupia się oczywiście na parze naszych ulubionych bohaterów, ich...