Drogę do domu pokonali w milczeniu, a Hermiona nawet nie starała się ułożyć w głowie, co mu powie. I tak nie miała pojęcia... Pragnęła, by nigdy się o tym nie dowiedział, ale skoro już... To nie w taki sposób. Czuła się teraz naprawdę podle.
Wyszli z kominka w ich salonie, a Draco bezzwłocznie podszedł do braku i nalał sobie whisky.
- Chcesz? – spytał wskazując na butelkę.
Przytaknęła skinieniem głowy. Wiedziała, że to jej się przyda.
Nalał alkoholu do drugiej szklanki i podszedł do niej, wręczając jej ją. Dopiero wtedy popatrzył jej w oczy.
- Nie zmyśliłaś tego, by w ten sposób okazać jej wsparcie, prawda? – spytał cicho.
- Nie – odpowiedziała krótko.
Draco usiadł w fotelu i napił się whisky.
- Powiesz mi coś więcej, czy mam czekać, aż znów będzie okazja podsłuchać, jak o tym opowiadasz komuś innemu? – spytał cierpko.
Przełknęła łzy i podeszła do kanapy. Usiadła i odstawiła szklaneczkę na niewielki stolik, zbierając się w sobie.
- Pamiętasz, że miałam anginę, gdy byliśmy razem w twoim apartamencie? – spytała cicho.
- Pamiętam.
- Dostałam wtedy od magomedyka eliksir. Tyle, że ten idiota nie wspomniał mi, że może on wpływać na moją antykoncepcję – mówiła cicho.
- Salazarze... - Draco potarł oczy.
- Nie miałam o niczym pojęcia...- wyszeptała. – Aż do chwili, gdy nagle zabolał mnie brzuch... Dowiedziałam się dopiero w szpitalu. Gdy było już za późno.
Nie powstrzymała dłużej gorących łez, które spłynęły jej po policzkach.
- Kiedy to było? – spytał, patrząc w swoją whisky.
- Trzy tygodnie po powrocie. Zdaniem magomedyka... To się stało przez stres.
Draco uniósł głowę i spojrzał na nią.
- Zamierzałaś mi kiedyś powiedzieć?
Ledwo zdusiła szloch.
- Nie – przyznała, bo uważała, że była mu winna szczerość.
- Nie zasługiwałem nawet na to, by wiedzieć? Nawet na tyle? – wyszeptał z bólem.
- To by niczego nie zmieniło, a ta wiadomość tylko, by cię zraniła... - spojrzała na niego błagalnie, licząc, że zrozumie dlaczego chciała mu tego oszczędzić.
- Och! Czyli, że powinienem ci podziękować za to, że nie chciałaś mnie zranić, ukrywając przede mną, że umarło mi dziecko? – spytał z goryczą.
- Draco... Ja...
- Co do cholery jasne znowu ty? Znów sama podjęłaś za mnie decyzję? Drugi raz uznałaś, że masz prawo coś mi zabrać, a ja mam nawet nie pytać dlaczego? – Wkurzony zerwał się z fotela.
- Nie mogłam ci przecież o tym napisać w liście... To by było...
- Właściwe! To by kurwa, było właściwe, Granger! Powinienem był o tym wiedzieć! Powinienem móc opłakać swoje dziecko, jak na to zasługiwało! Ty... - Patrzył na nią ze wściekłością, bólem, rozgoryczeniem i niezrozumieniem.
- Nie chciałam dokładać ci zmartwień...- szepnęła, wciąż płacząc, a łzy kapały na jej złączone ręce, bowiem nie mogła nawet unieść głowy, by na niego spojrzeć.
CZYTASZ
"Teraz nie mów żegnaj...!" Venetiia Noks
أدب الهواةNie jest to nic specjalnie oryginalnego, ale postawiłam sobie za cel, by było to najbardziej emocjonalne i najbardziej dojrzałe uczuciowo opowiadanie, które napiszę. Cały główny wątek skupia się oczywiście na parze naszych ulubionych bohaterów, ich...