Spojrzała jeszcze raz na kartkę podaną jej przez Zabiniego i pokręciła głową z niedowierzaniem. Pieniądze? Czy Draco naprawdę myślał, że będzie mógł ją sobie kupić?
Nie wiedziała czemu, ale nagle zachciało jej się płakać.
Widać chyba bardzo słabo ją znał... A kiedyś myślała...
- To hojna propozycja – tłumaczył Zabini, siedząc na blacie swojego biurka tuż obok krzesła, które zajmowała.
Hermiona spojrzała na niego z niechęcią i odrzuciła kartkę na biurko. Ten świstek dosłownie ją brzydził.
- Mógłbyś ją podnieść i stukrotnie, a i tak bym się na to nie zgodziła – wyjaśniła mu sucho.
- Poza pieniędzmi, to małżeństwo wiąże się jeszcze z ogromem przywilejów...
- Przywilejów? Naprawdę myślisz, że tego szukam? Może życie bardzo mi odpowiada! – warknęła – Nie potrzebuje przywilejów i niczyich pieniędzy, by sobie podnieść samoocenę!
Blaise zaśmiał się krótko.
- Wiem o tym. Tu nie chodzi o to, że próbujemy cię przekupić...
- Nie? – zdziwiła się. – Mam wrażenie, że właśnie dokładnie to usiłujecie zrobić!
- Nie. Draco ma poważny problem, a wasze wciąż trwające małżeństwo, mogłoby być jego dobrym rozwiązaniem...
- Naprawdę? Wątpię!
- Wiesz, że jego ojciec umiera? – zapytał cicho.
Hermiona otworzyła usta. Szczerze mówiąc nie miała o tym pojęcia. Co prawda Lucjusz Malfoy od dawna nie pokazywał się na magicznych salonach, ale nie przypuszczała, że to z powodu choroby...
- Nie wiedziałam o tym – przyznała cicho.
- Jest w kiepskim stanie. Nie umie nawet samodzielnie jeść.
Zabini wstał i obszedł biurko, by usiąść w swoim fotelu. Jego gabinet był o połowę mniejszy, niż ten Dracona, ale również był gustownie i kosztownie urządzony.
- A jaki to ma związek z naszym rozwodem? – zainteresowała się.
- Draco, jeszcze na łożu śmierci obiecał swojej matce, że kiedyś się ożeni... Nie mógł wtedy wiedzieć, że już tak właściwie był żonaty!
Hermiona spięła się nieco. A więc w grę wchodziła jeszcze jakaś przysięga złożoną matce... Doskonale wiedziała, że Draco bardzo kochał Narcyzę.
- Nadal jednak nie widzę związku z...
- Związek jest taki, że Draco chce się ożenić, nim Lucjusz też wyciągnie kopyta! – Zabini westchnął ciężko.
- Jeśli załatwimy szybko rozwód, to zdąży...
Blaise spojrzał na nią przenikliwie.
- Wiesz ile trwają magiczne rozwody? Minimum rok. A na dodatek nie macie żadnych szans na ukrycie tego przed mediami i opinią publiczną.
Hermiona zdusiła jęk. Co za koszmar!
- Znacie na pewno jakieś ważne szychy w Wizengamocie. Będziecie potrafili to jakoś załatwić...
- Nie ma opcji, by to obyło się bez wielkiego skandalu! – rozwiał jej złudzenia Blaise.
- Więc co teraz? Mamy pozostać małżeństwem do końca życia? – wyjęczała rozpaczliwie.
- Nie. Proponujemy ci, byś nie wnosiła sprawy o rozwód do czasu śmierci Lucjusza – wyjaśnił Blaise.
- Tylko tyle? Mamy odłożyć wybuch tej afery na czas po jego śmierci?
CZYTASZ
"Teraz nie mów żegnaj...!" Venetiia Noks
FanfictionNie jest to nic specjalnie oryginalnego, ale postawiłam sobie za cel, by było to najbardziej emocjonalne i najbardziej dojrzałe uczuciowo opowiadanie, które napiszę. Cały główny wątek skupia się oczywiście na parze naszych ulubionych bohaterów, ich...