10. Teraz nie mów... dobrze radzę

345 9 0
                                    

Lunch zjedli razem na leżakach przy basenie, swobodnie rozmawiając, a na kolację dzieciaki chciały hamburgery i frytki, na które po długich negocjacjach zgodzili się Tammy i Theo.

Draco, choć cieszył się z towarzystwa przyjaciela i jego rodziny, cicho pośpieszał czas, marząc by ten dzień tortur wreszcie dobiegł końca. Widok Hermiony, pluskającej się w brodziku z dziećmi Theo i zaśmiewającej się w głos, gdy Theo Jr. polewał jej włosy wodą, sprawiał, że jego wyobraźnia podsuwała mu bolesne wizję.

Czy gdyby nie rozstali się sześć lat temu, to bawiłaby się tak teraz z ich własnymi dziećmi? Patrząc na to, jak cały dzień zajmowała się Tobiasem, odciążając wyraźnie szczęśliwą Tammy, szybko doszedł do wniosku, że byłaby wspaniałą matką... Zresztą, w sumie wiedział to od zawsze. Hermiona Granger, którą znał niczego nie robiła połowicznie, we wszystko od razu rzucając się całą sobą i angażując w to całym sercem. Byłaby cudowną matką... I cudowną żoną...

Jego żoną.

Ile razy zastanawiał się nad tym, co stracił?

Ale zastanawiać się, a widzieć to na własne oczy...

To był naprawdę chujowy dzień.

💢💢💢

Marzył tylko o tym, by spić się dziś do nieprzytomności i zapomnieć o tym wszystkim. Nie mógł jednak tego zrobić. Jutro był poniedziałek... Dzień pracy... I na dodatek dzień ukazania się artykułu o ich zaręczynach. Wiedział, że macocha jak nic mu nie odpuści, tylko wpadnie do jego biura z ogromną awanturą.

- Dobra dzieciaki, pora ucałować ciocie Hermione i wujka Dracona na do widzenia! – zarządził Theo, gdy stali razem pod kominkiem, by pożegnać Nottów.

- Ciociu Mionko, a jak przyniosę następnym razem lalki, to się wspólnie pobawimy? – spytała z nadzieją Tilly.

- Oczywiście skarbie, z wielką radością! – Hermiona pochyliła się nad nią i obdarzyła ją cudownym uśmiechem, a Tilly z piskiem rzuciła jej się na szyję.

- Jeśli sam z niej zrezygnujesz, to zabije cię moją pałką do Qudditcha – szepnął Theo prosto do ucha przyjaciela.

Draco uśmiechnął się kwaśno pod nosem. Chciałby móc teraz przekląć samego siebie, za to, że zgodził się na ten poroniony pomysł Zabiniego. Czuł się, jakby ktoś cały dzień mocno kopał go po żebrach, o które tak silnie ciągle łomotało mu serce. Granger nie dawała mu zadnych szans...

Jak miał trzymać dystans, jak jedyne o czym marzył, to żeby zerwać z niej te skąpe bikini, którym go katowała cały dzień, a później oprzeć ją o najbliższą ścianę i pieprzyć do świtu, aż oboje wyraźnie przypomną sobie, jak im to kiedyś świetnie wychodziło...?

- Gdybyście kiedyś potrzebowali opiekunki, to dajcie znać! – powiedziała Hermiona, całując śpiącego w ramionach matki Tobiasa w główkę.

- Nie powtarzaj tego, jeśli nie chcesz bym skorzystała! – Tammy zaśmiała się szczerze i objęła ją ramieniem.

- Ależ ja naprawdę bardzo chętnie pomogę! Wasze dzieciaki są cudowne! – Hermiona uśmiechnęła się promiennie, oddając uścisk pani Nott.

- No wreszcie ktoś w tej rodzinie ma klasę! Bo Draco, jako ojciec chrzestny Tilly, jakoś nigdy się nie deklarował z chęcią pomocy! – zażartował Theo.

- Sam byś ich ze mną nie zostawił! – Draco rzucił przyjacielowi złowrogie spojrzenie.

- Kiedyś nie, ale teraz jak masz w domu taką wspaniałą pomoc, to bardzo chętnie! – Theodore mrugnął do Hermiony.

"Teraz nie mów żegnaj...!" Venetiia NoksOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz