30. Teraz nie mów... zasługuję na szczęście!

360 5 0
                                    

- Tu masz gaz, a tu hamulec – Blasie wskazał na pokrętła na kierownicy i uśmiechnął się do niej.

Ubrany w czarne jeansy i czarny, obcisły t-shirt, wyglądał obłędnie. Nawet z daleka było widać, jak bosko zarysowane są jego mięśnie.

Ginny starała się jednak nie pochłaniać go za mocno wzrokiem.

Przecież dopiero dziś złożyła pozew o rozwód. Nie wypadało jej.

- I tyle? I dalej mam tylko na tym jechać i się nie zabić? – upewniła się.

- Jeździłaś na motocyklu? – zapytał.

- Tak.

- To dasz radę! – Blaise uśmiechnął się do niej, po czym seksownym ruchem wskoczył na stojącego obok quada i odpalił ślinki.

Wychowywanie się wśród szczęściu braci, nauczyło ją, że trzeba działać szybko, a dopiero potem się zastanawiać nad konsekwencjami, dlatego też odpaliła silnik, starając się zagłuszyć głuchy łomot serca. Uważnie patrzyła, jak Zabb nieśpiesznie odjeżdża spod domu i powoli, próbując wyczuć maszynę poszła w jego ślady i ruszyła.

Po dziesięciu minutach pędzili już dość szybko żwirowymi alejkami parku Malfoyów, w otoczeniu pięknych drzew. Szum powietrza był cudowny, a fakt, że rude włosy spięła znów dziś w warkocz, pozwolił jej cieszyć się niezmąconym widokiem jadącego przed nią mężczyzny. Była mu wdzięczna za ten pomysł z quadami.

Ta przejażdżka na nowo pokazała jej, jak smakuje wolność. Dzikość.

Jak cudownie, gdy po tygodniach nudnej udręki, adrenalina nagle napływa ci do żył i krąży w nich pobudzając w człowieku szczerą chęć do życia.

Przecież mogła znów być wolna... Nieskrępowana!

Mogła znów być sobą, a nie smutną, ponurą żoną, żyjącą pod dyktando despotycznego męża.

Mogła jeszcze spróbować odnaleźć swoje szczęście.

Jeszcze raz spojrzała na jadącego kilka metrów przed nią Zabiniego.

Tak, miała prawo od nowa poszukać swojego miejsca na ziemi.

💞💞💞

- Co.Ty.Tu.Robisz?! – wyartykułował tonem o temperaturze arktycznego powietrza Draco, zrywając się z kanapy i mierząc Lindę Fersoną wzrokiem pełnym wściekłości.

- Wiedziałem, że znasz Lindę, dlatego pomyślałem, że ona... - wtrącił Ress.

- Natychmiast się stąd wynoś! – warknął Draco robiąc krok w stronę kobiety i zaciskając pięści.

Hermiona również zerwała się ze swojego miejsca i od razu złapała go za ramię.

- Spokojnie Draco... Ferson najpewniej jest tu w pracy... – powiedziała, taksując blondynkę zimnym wzrokiem.

- W pracy? A od kiedy mamy w domu burdel, że ta zdzira przychodzi tu do pracy? – wypluł z pogardą Draco.

Ress rozdziabił buzię w wyrazu szoku i najwyraźniej nie wiedział co powiedzieć, a w oczach Lindy zabłysnęły łzy wściekłości.

- Ty wstrętny draniu! Zdzira? Sam niedawno... – krzyknęła.

- Jeszcze tu stoisz?! Naprawdę chcesz, bym cię własnoręcznie wyrzucił? – Draco znów zrobił krok do przodu, ale Hermiona mocniej przytrzymała jego ramię.

- Nie denerwuj się skarbie, przychodząc tu najwyraźniej tylko na to liczyła. Chciała zepsuć nam dzień.

- Ja nie... - zaczęła Linda.

"Teraz nie mów żegnaj...!" Venetiia NoksOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz