To się stało, gdy właśnie schodziły na basen, przebrane i rozbawione. Hermiona znów założyła czerwone bikini, a Ginny wybrała dla siebie z jej szafy białe. Miały naprawdę ochotę miło spędzić ten poranek, na wspólnym pływaniu, a później zjeść lunch w ogrodzie.
W salonie spotkały wyraźnie zdenerwowanego Roberta. To on powiedział im o aurorach i Potterze, którzy stali pod główną bramą z nakazem. Jeśli Ginny miała nie pojawić się przed domem do dziesięciu minut, oni mieli wtedy prawo wejść do środka i zabrać ją siłą...
Hermiona szybko zadzwoniła do Dracona, a później przywołała z góry dwie lekkie sukienki, które szybko założyły. Ginny siedziała w fotelu drżąc na całym ciele, z lampką koniaku na uspokojenie w dłoni.
- Wiedziałam, że coś odwali. Cały on – westchnęła rozdrażniona.
- Spokojnie! Blaise i Draco zaraz tu będą – Hermiona z niepokojem zerkała w stronę kominka.
Po chwili buchnęły zielone płomienie i mężczyźni pojawili się w salonie.
- Zabini! – Ginny poderwała się na równe nogi na jego widok.
- Spokojnie Ruda. Załatwię to! – obiecał, podchodząc i kładąc jej dłoń na ramieniu.
- Boje się... - wyszeptała zbolałym głosem.
- Nie masz czego. Wcześniej zastrzelę go mugolską strzelbą Smoka, niż pozwolę mu tu po ciebie wejść – Blaise uśmiechnął się do niej pocieszająco.
- Bądźcie ostrożni – poprosiła Hermiona, patrząc na Dracona niepewnie.
- Nic się nie bój, skarbie. Zaraz ich tu nie będzie – Malfoy pierwszy skierował się do drzwi, a Blaise od razu ruszył jego śladem.
💞💞💞
Razem z Potterem pod wielką, żelazną bramą stało pięciu aurorów oraz... George Weasley. Na jego widok Malfoy zacisnął szczęki, starając się nie okazywać skrajnej wściekłości. Jak ten śmieć śmiał łamać zakaz i zbliżać się do jego domu? Zapłaci mu za to!
- Wypad z mojej posesji! – przywitał ich wrogo.
- Stoimy pod bramą, czyli nie na twojej posesji – odezwał się Harry.
- Teren rezydencji sięga do drugiej strony ulicy, czyli owszem na mojej. Czego tu Potter? Nie powiedziałem ci wczoraj wyraźnie, że masz wypierdalać i nie pokazywać mi się więcej na oczy? – warczał Draco.
- Przyszedłem po moją żonę!
- Ale ona nie chce z tobą nigdzie pójść! – oznajmił mu chłodno blondyn.
- Chce czy nie, to jednak pójdzie! – Potter uśmiechnął się cwaniacko.
- Zapewne masz ze sobą nakaz małżeński? – wtrącił cierpko Blaise.
- Mam! – Harry wyjął białą, złożoną na pół kartkę ze swojej marynarki.
- Jako prawnik i pełnomocnik pani Weasley, muszę go zobaczyć – Zabini wyciągnął dłoń w oczekującym geście.
Potter skrzywił się, ale podał mu papier z niechętną minął.
Blaise nawet go nie rozłożył, tylko od razu przedarł na pół, jeszcze raz na pół i jeszcze raz... Po czym z pogardą rzucił skrawki pod nogi Pottera.
- Co ty kurwa wyprawiasz?! – wydarł się na niego Harry.
- Ten nakaz był nielegalny. Po pierwsze nikt nie może go prawnie wystawić w ciągu jednego dnia, ani sam minister magii, ani żaden inny jebany, samozwańczy wybraniec. Po drugie Ginevra Weasley, złożyła dziś rano w ministerstwie odpowiednie dokumenty, które zamykają ci możliwość nakazana jej czegokolwiek, jako, że składa oficjalny pozew o rozwód i podanie o zakaz zbliżania się i kontaktu. A po trzecie przebywa obecnie w domu przyjaciół z własnej, nieprzymuszonej woli w okresie swojego urlopu, bez oficjalnego przeniesienia i przynależności własnościowej, co więcej, nada jest zameldowana w twoim domu, a wtedy nakazy małżeńskie nie ma żadnej mocy prawnej.
CZYTASZ
"Teraz nie mów żegnaj...!" Venetiia Noks
FanficNie jest to nic specjalnie oryginalnego, ale postawiłam sobie za cel, by było to najbardziej emocjonalne i najbardziej dojrzałe uczuciowo opowiadanie, które napiszę. Cały główny wątek skupia się oczywiście na parze naszych ulubionych bohaterów, ich...