29. Teraz nie mów... to wszystko prawda!

384 6 0
                                    

To się stało, gdy właśnie schodziły na basen, przebrane i rozbawione. Hermiona znów założyła czerwone bikini, a Ginny wybrała dla siebie z jej szafy białe. Miały naprawdę ochotę miło spędzić ten poranek, na wspólnym pływaniu, a później zjeść lunch w ogrodzie.

W salonie spotkały wyraźnie zdenerwowanego Roberta. To on powiedział im o aurorach i Potterze, którzy stali pod główną bramą z nakazem. Jeśli Ginny miała nie pojawić się przed domem do dziesięciu minut, oni mieli wtedy prawo wejść do środka i zabrać ją siłą...

Hermiona szybko zadzwoniła do Dracona, a później przywołała z góry dwie lekkie sukienki, które szybko założyły. Ginny siedziała w fotelu drżąc na całym ciele, z lampką koniaku na uspokojenie w dłoni.

- Wiedziałam, że coś odwali. Cały on – westchnęła rozdrażniona.

- Spokojnie! Blaise i Draco zaraz tu będą – Hermiona z niepokojem zerkała w stronę kominka.

Po chwili buchnęły zielone płomienie i mężczyźni pojawili się w salonie.

- Zabini! – Ginny poderwała się na równe nogi na jego widok.

- Spokojnie Ruda. Załatwię to! – obiecał, podchodząc i kładąc jej dłoń na ramieniu.

- Boje się... - wyszeptała zbolałym głosem.

- Nie masz czego. Wcześniej zastrzelę go mugolską strzelbą Smoka, niż pozwolę mu tu po ciebie wejść – Blaise uśmiechnął się do niej pocieszająco.

- Bądźcie ostrożni – poprosiła Hermiona, patrząc na Dracona niepewnie.

- Nic się nie bój, skarbie. Zaraz ich tu nie będzie – Malfoy pierwszy skierował się do drzwi, a Blaise od razu ruszył jego śladem.

💞💞💞

Razem z Potterem pod wielką, żelazną bramą stało pięciu aurorów oraz... George Weasley. Na jego widok Malfoy zacisnął szczęki, starając się nie okazywać skrajnej wściekłości. Jak ten śmieć śmiał łamać zakaz i zbliżać się do jego domu? Zapłaci mu za to!

- Wypad z mojej posesji! – przywitał ich wrogo.

- Stoimy pod bramą, czyli nie na twojej posesji – odezwał się Harry.

- Teren rezydencji sięga do drugiej strony ulicy, czyli owszem na mojej. Czego tu Potter? Nie powiedziałem ci wczoraj wyraźnie, że masz wypierdalać i nie pokazywać mi się więcej na oczy? – warczał Draco.

- Przyszedłem po moją żonę!

- Ale ona nie chce z tobą nigdzie pójść! – oznajmił mu chłodno blondyn.

- Chce czy nie, to jednak pójdzie! – Potter uśmiechnął się cwaniacko.

- Zapewne masz ze sobą nakaz małżeński? – wtrącił cierpko Blaise.

- Mam! – Harry wyjął białą, złożoną na pół kartkę ze swojej marynarki.

- Jako prawnik i pełnomocnik pani Weasley, muszę go zobaczyć – Zabini wyciągnął dłoń w oczekującym geście.

Potter skrzywił się, ale podał mu papier z niechętną minął.

Blaise nawet go nie rozłożył, tylko od razu przedarł na pół, jeszcze raz na pół i jeszcze raz... Po czym z pogardą rzucił skrawki pod nogi Pottera.

- Co ty kurwa wyprawiasz?! – wydarł się na niego Harry.

- Ten nakaz był nielegalny. Po pierwsze nikt nie może go prawnie wystawić w ciągu jednego dnia, ani sam minister magii, ani żaden inny jebany, samozwańczy wybraniec. Po drugie Ginevra Weasley, złożyła dziś rano w ministerstwie odpowiednie dokumenty, które zamykają ci możliwość nakazana jej czegokolwiek, jako, że składa oficjalny pozew o rozwód i podanie o zakaz zbliżania się i kontaktu. A po trzecie przebywa obecnie w domu przyjaciół z własnej, nieprzymuszonej woli w okresie swojego urlopu, bez oficjalnego przeniesienia i przynależności własnościowej, co więcej, nada jest zameldowana w twoim domu, a wtedy nakazy małżeńskie nie ma żadnej mocy prawnej.

"Teraz nie mów żegnaj...!" Venetiia NoksOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz