64. Teraz nie mów... musi się ułożyć!

322 5 0
                                    

To było śmieszne. Nie powinna się w ogóle tym denerwować, jednak mimo wszystko czuła się dziwnie skrępowana i niepewna, gdy stawiała pierwszy krok w eleganckim i wytwornym salonie Dworu Nottów. Hermiona starała się zanadto nie rozglądać, ale mimo wszystko musiała przyznać, że dom robił wrażenie.

Nagle tuż przed nią zlokalizowała się mała skrzatka domowa, ubrana w schludnym fartuszek.

- Dzień dobry, jestem Monti, skrzatka pani Nott – przedstawiła się z ukłonem.

- Hermiona Granger – Malfoy, przyszłam tu, by zabrać dzieci do przedszkola.

- Panicz i panienka właśnie się przebierają. Proszę usiąść, moja pani zaraz do pani dołączy – skrzatka skłoniła się znowu, po czym zniknęła.

Hermiona usiadła na eleganckiej kanapie z zielonego aksamitu, starając się nie okazywać zdenerwowania. Nagle od strony schodów rozległ się dźwięk obcasów. Odwróciła się przez ramię. Wysoka, szczupła, kobieta o ciemnobrązowych włosach, zebranych w elegancki kok, zmierzała w jej kierunku. Hermiona wstała.

- Witam pani Malfoy, jestem Marion Nott, mama Theodora – przedstawiła się, wyciągając do niej dłoń.

- Hermiona, bardzo proszę mówić mi po imieniu – mówiąc to, zdobyła się na niewielki uśmiech.

- Chętnie, o ile będzie to działało w obie strony – Marion wskazała jej kanapę i Hermiona z powrotem usiadła, a kobieta opadła na stojący w pobliżu fotel. – Dzieciaki muszą skończyć jeszcze śniadanie, a Junior strasznie dziś marudzi, bo Theo wyjechał bez niego, a nie lubi się rozstawać z ojcem.

- Spokojnie, mamy jeszcze trochę czasu – Hermiona spojrzała na swój zegarek.

- To może napijemy się kawy? Jeszcze nie miałam dziś okazji – Marion uśmiechnęła się do niej.

- Z przyjemnością, dziękuje – odpowiedziała grzecznie Hermiona.

- Przykro mi, że ja i mój mąż nie byliśmy na przyjęciu poślubnym twoim i Dracona, ale woleliśmy zająć się wnukami. Rzadko mamy okazję, bo dużo podróżujemy, a szczerze mówiąc, nie lubię, gdy ich druga babcia do nich przyjeżdża. Robią się po tym okropnie niegrzeczne – wyznała szczerze Marion, dzwoniąc małym dzwoneczkiem, by przywołać skrzata i złożyć zamówienie na kawę.

- Rozumiem. Nic takiego się nie stało. Państwa wnuki są przecudowne i spędzanie z nimi czasu, to zawsze sama przyjemność – Hermiona znów uśmiechnęła się uprzejmie.

- Nasz Dracon się ożenił... Wprost nie mogę uwierzyć! Narcyza nie posiadałby się z radości. Szkoda, że tego nie dożyła – Marion uśmiechnęła się smutno.

- Tak, też bardzo nam przykro z tego powodu – przyznała Hermiona.

- Przynajmniej jemu się poszczęściło. Małżeństwo Theo od początku było tylko pozorem... Zawsze sądziłam, że ta mała flądra specjalnie złapała go na ciąże – Marion westchnęła, nie kryjąc irytacji. – A teraz ta historia z Tobiasem. Skandal, który dotknie całą rodzinę i wstrząśnie magicznym światem. Powinnam była wtedy mocniej go przed tym powstrzymywać.

- Bardzo mi przykro – wtrąciła Hermiona, wnioskując, że najwyraźniej Theodore wszystko już opowiedział rodzicom.

- Dobrze, że się jej pozbył... Ale nie dziwię się, że postanowił jeszcze raz z nią porozmawiać. Najlepiej zamknąć tę sprawę do końca. Jest taka nieprzewidywalna, że naprawdę nie wiem czego się jeszcze spodziewać.

Skrzatka pojawiła się z tacą, dzbankiem kawy, filiżankami i talerzem ciasteczek.

- Jaką pijasz kawę?

"Teraz nie mów żegnaj...!" Venetiia NoksOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz