78. Teraz nie mów... zdrada wszędzie dookoła!

289 6 0
                                    

Kochała Hogwart za jego niepowtarzalność. Szkoła była dla niej jednym z najlepszych okresów w jej życiu. To właśnie wtedy bawiła się tak dobrze, jak nigdy później. Z daleka od apodyktycznych rodziców i znana ze swojej nieskazitelnej urody i świetnych ocen, była praktycznie księżniczką Slytheriniu, wielokrotnie w przyszłości łączona potencjalnie z jego księciem – Draco Malfoyem.

Uśmiechnęła się blado na to wspomnienie. Czy naprawdę kiedyś sama w to wierzyła? Czy mogła sądzić, że Draco podobnie jak ona, podda się bezwolnie woli rodziców i poślubi ją bez uczuć i bez specjalnej przyjemności?

Teraz już wiedziała, że te wizje nie miały szans na realizację, ale tak, kiedyś naprawdę wyobrażała sobie, że zostanie wielką Panią Malfoy z ogromnym majątkiem i ugruntowaną pozycją w społeczeństwie.

Sama nie wiedziała, kiedy doszło do niej, że nie chce tego wszystkiego. Czy to się stało właśnie na ślubie Dafne? Być może.

I nawet fakt, że Draco kompletnie ignorował jej próby flirtu z nim nie wpływał na nią tak bardzo, jak widok cienia rozpaczy w oczach Zabiniego. Wiedziała, że pomiędzy nim, a jej siostrą nie ma dosłownie niczego, na czym można by zbudować choć pozory związku. Widząc jak jej rodzice nadskakują Malfoyowi i jego macosze, coś zaczęło się w niej buntować. Nie chciała skończyć jak Dafne – uśmiechająca się głupio z wyższością, w czasie gdy prawie wszyscy goście wiedzieli, że jej kochankowie są wśród zaproszonych gości. To było takie żałosne... Na co ona liczyła? Że będzie zdradzać Zabiniego, w czasie gdy on pozostanie jej od dziś wierny i oddany?

To była komedia, w której ona nie chciała nadal brać udziału. Miała świetnie zdane wszystkie egzaminy, wysokie noty z sumów i owutemów, miała możliwości. Postanowiła je wykorzystać.

Dziś lubiła swoje życie. Niezależność i fakt, że rodzice poddali się w próbach znalezienia jej odpowiedniego, czystokrwistego męża. Nie chciała tego dla siebie. Tak naprawdę, chciała się zakochać... Poznać kogoś, kto patrzyłby na nią tak, jak teraz Zabini patrzył na Ginny Weasley, albo tak jak Draco patrzył na swoją żonę. To było jej największe marzenie...

Kątem oka spojrzała na stojącego obok niej mężczyznę. Nigdy by się nie spodziewała, że w przyszłości stanie się kimś takim. Wydawał się taki idealny... Przystojny, zaradny, pełen pasji dla swojej pracy... Salazarze! Nie powinna zakochiwać się w Gryfonie! Ale cóż zrobić, kiedy jej rozum i serce, najwyraźniej nie planowały wcale słuchać?

- Dziękuję ci za pomoc – Neville uśmiechnął się do niej, gdy razem wnieśli do szklarni skrzynie z roślinami, które tu dostarczył.

- Nie ma za co. Masz jeszcze cały kwadrans mojego niewolniczego poddaństwa – zaśmiała się, pod skórą czując, że wcale nie chce by to się skończyło.

- Spisałaś się dzisiaj na medal, naprawdę. Nie musisz zostawać. Zapewne masz inne, bardziej ciekawsze plany – Neville uśmiechnął się do niej pogodnie, a Astoria znów poczuła, jak coś dławiąco ciepłego wpływa do jej wnętrza.

- Chętnie zostanę i pomogę. Nie mam na dziś zaplanowanych żadnych innych zajęć – zapewniła, odwzajemniając jego uśmiech.

- To super. Weź tę małą metalową łopatkę, zaraz pokażę ci co dokładnie musisz robić.

Pracowali razem szybko i sprawnie, a Longbottom zabawiał ją ciekawą rozmową o właściwościach magicznych roślin, które znajdowały się w szklarni.

- Skąd to zainteresowanie roślinami? Kiedy się to zaczęło? – dopytywała go.

- Wiesz, na początku szkoły szło mi raczej kiepsko – roześmiał się szczerze. – Długo uczyłem się rzucać każdego zaklęcia, na obronie przed czarną magią zawsze mnie pierwszego rozbrajali, a na eliksirach byłem tak przerażony, że chyba tylko dzięki pomocy Hermiony, nie wysadziłem całej szkoły w powietrze – wspominał, wciąż rozbawiony. – Zielarstwo było inne. Nie wymagało wielkiej magii tylko skupienia, zaangażowania i troski. Szybko to pokochałem... I zostało mi to do dziś. Roślin nie interesuje, jakie klątwy umiesz rzucić, ważne tylko, żebyś o nie zadbał – Neville uśmiechnął się i opuścił głowę, by przyjrzeć się roślinie, którą właśnie sadził, a Astoria nie mogła wprost oderwać od niego wzroku, urzeczona i prawdziwie nim oczarowana.

"Teraz nie mów żegnaj...!" Venetiia NoksOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz