77. Teraz nie mów... to za jakiś czas!

313 6 0
                                    

Obornik. Mogła się tego domyślić... Longbottom dokonał na niej swojej małe, śmierdzącej zemsty, każąc jej przerzucać obornik. Zaciskała zęby i to zrobiła, bo jeśli było coś, czego Neville o niej nie wiedział, to na pewno to, że panna Greengrass nie tchórzyła. Jej siostra zapewne by zemdlała na sam widok tego wszystkiego. Asti miała tylko ochotę zwymiotować. Jednak przełknęła dumę, opanowała mdłości i wzięła się do roboty. Wiedziała, że jakkolwiek ohydne jest to co teraz robi, to kiedyś się skończy, a wtedy to ona będzie górą – udowadniając mu, że dała radę. Motywacja i ambicja – jej dwie ulubione przyjaciółki.

- Przyznaje, że jestem w szoku – Astoria podskoczyła, słysząc nagle jego głos.

- To cieszy mnie bardziej, niż myśl o prysznicu, o którym desperacko teraz marzę – wbiła łopatę w śmierdzący kopiec i odwróciła się do niego.

- Byłem pewien, że wytrzymasz góra kwadrans i nawet przygotowałem już coś na zastępstwo, a ty dotychczas nie złożyłaś nawet jednej skargi... – Neville popatrzył na nią z ciepłym uśmiechem.

- Przegrałam, ty wygrałeś. Psioczenie i narzekanie, niestety tego nie zmienią – westchnęła, ocierając pot z czoła, rękawem kombinezonu.

- Pierwszy raz poczułem coś na kształt szacunku do jakiegoś ślizgona.

- Zapisz ten dzień w kalendarzu – zażartowała.

- Chodź, Greengrass. Możesz się wykąpać w moim gabinecie, bo obawiam się, że jeśli wpuszczę cię do ogólnodostępnej łaźni, to będziesz miała około dwudziestu podglądaczy – Nev wskazał na pracujących nieopodal ogrodników, którzy ciągle rzucali w jej stronę przeciągłe spojrzenia.

- Koniec z obornikiem? – spytała nie kryjąc ulgi.

- Koniec. Jesteś menadżerem dystrybucji, szkoda tego nie wykorzystać. Szukam nowego hasła reklamowego, więc będziesz miała okazję się wykazać – Nev mrugnął do niej.

- Jakiś konkretny produkt? – zainteresowała się, bo kolejną rzeczą o jakiej Longbottom nie wiedział, było to, że była naprawdę świetna w swojej branży.

- Tak, opowiem ci o tym po lunchu – Neville uśmiechnął się do niej, a Astoria odwzajemniła jego uśmiech.

Wcale nie uznawała tego dnia za najgorszego w swoim życiu.

💞💞💞

- Ale słodkie! – zaśmiała się Luna, patrząc na zdjęcie na którym Tilly siedzi na ramionach Draco i Zabba, stojących obok siebie.

- Wyglądają jak para gejów z adoptowanym dzieckiem – zażartował siedzący za biurkiem Theo, przeglądając jakieś papiery.

- Ale jaka szczęśliwa para! – Luna ustawiła zdjęcie na komodzie i sięgnęła po kolejną rzecz do kartonu.

- To też gdzieś postawić? – spytała cicho, patrząc na zdjęcie ślubne Theodora i Tammy.

- Wyrzuć to do kosza – nakazał cierpko, zaciskając szczękę.

- Może...

- Kosz Lovegood, już! – Theodore podniósł z pod swojego biurka szary kubeł, a Luna podeszła i powoli włożyła do niego zdjęcie, nie chcąc nim rzucać.

Postanowiła tego w żaden sposób nie komentować, tylko zając się dalszą dekoracją. Z dużego kartonu wyjęła przepiękny obraz. Szybko rozpoznała, że był to Hogwart w promieniach porannego słońca.

- Ale cudo! – westchnęła w zachwycie. – Kto to namalował? Może mogłabym sobie kupić podobny...? Czasem tęsknie za szkołą – przyznała z delikatnym uśmiechem.

"Teraz nie mów żegnaj...!" Venetiia NoksOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz