Prolog

204 3 0
                                    

11 miesięcy wcześniej

Michael

To chyba są jakieś kpiny, wiedziałem, że impreza z Tomem po zaręczynowa wiąże się z byciem w jakimś klubie, albo głupimi pomysłami, ale nie sądziłem, że mój najlepszy przyjaciel potrafi poniżyć się do takiego stopnia, że wylądujemy na przedmieściach Waszyngtonu w obskurnym klubie. Powinienem był zostać w domu i przebierać papiery, które zgromadziły się w tak szybkim czasie.

- No dawaj Davis, zachowujesz się jak panicz. - prychnął Tom. - Nie można już z tobą nigdzie wyjść, daj namówić się ten jeden raz, to w końcu mój dzień.

- Tom - spojrzałem na niego błagalnym wzrokiem. - Powiedziałeś, że jedziemy do jakiegoś super klubu, a to nawet nie wygląda jakby był legalnie prowadzony. Zapłacę za jakiś lepszy klub. - wyciągnąłem telefon, żeby zobaczyć lepsze opcje w pobliżu, ale zanim zdążyłem cokolwiek zrobić mój telefon został zabrany.

- Zgodziłeś się na klub, więc nie zrzędź jak moja babcia i wchodź do środka. - Williams spojrzał na mnie z politowaniem.

- A ty zachowujesz się jak małolat. - wypuściłem głęboko powietrze. - Okej, dobra zgodzę się pod warunkiem, że pomożesz mi przy tych cholernych papierach, bo przez ciebie nie wyrobie się w ten weekend. - wskazałem na niego palcem.

Tom Williams, wieczne dziecko jak zarazem mój najlepszy przyjaciel. Poznaliśmy się kilkanaście lat temu, kiedy on przeprowadzał się na moje osiedle, sporo pomogłem mu w przeprowadzę. Od tamtego czasu zaczęliśmy się częściej widywać i w końcu tak zostało. Ma krótkie brązowe włosy oraz najszerszy uśmiech w całym stanie. Zazwyczaj stawia na wygodę, ale dzisiaj ubrał się w koszule i spodnie od garnituru. Jest całkiem wysoki, oraz dość szczupły. Ma 30 lat, lecz czasami wciąż zachowuje się infantylnie, a za kilka miesięcy się żeni, a ja jako przykładny przyjaciel zgodziłem się na tą celebracje.
Kiedy weszliśmy do środka uderzył we mnie smród alkoholu pomieszanego z dymem papierosowym. Oczywiście Williams od razu rzucił się do baru, a mi kazał poczekać koło stolika. Byliśmy tylko we dwoje, ponieważ reszta poszła już koło dwudziestej trzeciej, do swoich rodzin. Ja natomiast nie miałem do kogo iść, więc zostałem zmuszony do takich czynów.

Jakiś czas temu rozstałem się z Melanie, co jak powiedział Tom ,,dobrze zrobi mi na złamane serce''. Ale tak naprawdę nie czuję, żeby się coś zmieniło. Jedynie, co odczuwam najbardziej to pustą połowę łóżka.

- Mam dla nas piwo. - Powiedział Williams śpiewnym tonem wyrywając mnie z letargu. - Później weźmiemy coś mocniejszego.

- Ja dziś spasuje, musze jutro od rana przyjrzeć wszystkie rozpiski. - posiadanie firmy, łączyło się z obowiązkiem, więc nie mogłem sobie od tak opuszczać pracy.

- Ciagle pracujesz, firma, papiery, bla-bla-bla. Daj sobie na luz, wykończysz się. - Powiedział podsuwając mi piwo. - Poza tym dzisiaj jest moje święto, a więc powinieneś się wyrwać. Razem z Tori pomyśleliśmy, że przyda ci się towarzystwo. - Zmarszczyłem brwi.

Tak, to było w jego stylu. Tom uwielbia swatać mnie z płcią przeciwną, abym oderwał się od pracy. Razem z jego narzeczoną byli jak swatki, które napawały się miłością innych.
Całkiem dziwne, ale zdążyłem się przyzwyczaić.

- To znaczy? Jakie towarzystwo Tom, ja nikogo nie potrzebuje, nie mam czasu na głupoty. - wyjaśniłem

- Przydałaby ci się partnerka, dla której będziesz miał czas Michael. - spojrzał na mnie z dołu, dobrze wiedział, że nie poświęcałem go Melanie, dlatego zerwaliśmy, tak było najlepiej. - Dlategooo, moja narzeczona i jej przyjaciółka przyjdą tutaj za jakieś 10 minut.

Przyjaciółka...Pomyślałem, bo dużo o niej słyszałem. Torii miała tylko jedną, zaręczoną przyjaciółkę, ale jak sądzę, już nie.

- Dlatego koniecznie chciałeś tu wejść? Wiesz, że nic z tego nie wyjdzie. - Czyli jednak mój przyjaciel, nie ma aż takiego złego gustu do klubów.

Ulubiony Plan BOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz