Kolejna lekcja

64 2 3
                                    

Podążałam właśnie plażą, w ten piękny słoneczny dzień. Była niedziela, co oznacza wolne i jednocześnie umówiona wcześniej lekcja. Można powiedzieć, że jeden z moich ostatnio ulubionych dni.
Jak się okazało, Michael naciskał, abym nauczyła go czegoś więcej, nie mogłam mu odmówić. Ostatnio bardzo często zgadzam się na wszystko, co proponuje i bardzo mnie to martwi. Ulegam, wmawiając sobie, że napewno ma jakieś dobre intencje. Poza tym, spędzanie z nim czasu umilało mi weekendy, a przebywanie koło niego, uspokajało mnie i sprawiało mi przyjemność.

A więc, w ramach własnego oraz jego interesu, kazałam mu zrobić coś od siebie. Coś innego, magicznego.

- Kobiety lubią gdy robi się coś dla nich bezinteresownie. - wytłumaczyłam. - Już nie chodzi o kwiaty czy drogie błyskotki. Doceniają wspólne chwile i słowa. Chociaż słowa nie zawsze działają, dlatego potrzebne też są czyny. - staram się wymyślić coś najbardziej sensownego.

Sam fakt, że jesteśmy o zachodzie słońca na plaży, bardzo mnie zadowala. Jest pięknie i spokojnie, w zasadzie, tak jak lubię.
Aczkolwiek Michael powiedział, że to nie wszystko. Mieliśmy tam dotrzeć gdy słońce będzie już zanikać, a na niebie pojawia się kolorowe smugi, namalowane przez niebo. Po naszym pół-godzinnym spacerze, mieliśmy dotrzeć w miejsce, które było celem naszej wyprawy.

- Czyli w czynach jednak chodzi o te bransoletki i zieleninę? - spojrzałam na niego i głęboko westchnęłam.

Przewróciłam oczami, zastanawiając się, co ja właściwie robię. Spaceruję ze swoim szefem i w dodatku miło spędzamy czas, do cholery!

- Bezinteresownie. - poprawiłam. - Może chodzi również o czyny, ale masz pokazać nimi, że ci zależy. Nie mówisz przez to ,,chce dobrać ci się dzisiaj do majtek'', a ,,Wielbię cię i kocham''.

Pokiwał głową, śmiejąc się lekko z absurdalności tej sytuacji. Jego loki uniosły się od wiatru, odkrywając pół czoła. Wyglądało to komicznie, gdy zamiast loków, miał jeden wielki puch.

- Rozumiem. - zgryz dolną wargę.

Śledziłam jego ruch, robiąc to samo i czując mrowienie w dole brzucha. Na policzki wylał mi się rumieniec, ponieważ w mojej głowie pojawiło się dużo niepoprawnych scenariuszy.

- A ty Alexis? Co sobie cenisz? - zapytał, spoglądając na mnie.

Cenię sobie dobroć

Jego oczy błądziły po mojej twarzy, aby wyszukać jakiejś wskazówki. A ja jedynie zauważyłam, jak jego szmaragdowe oczy praktycznie mogłyby wypalić komuś dziurę w głowie. Nienawidziłam i uwielbiałam, gdy to robił. Czasami szukał odpowiedzi, tak jak teraz, a czasami po prostu patrzał. Podziwiał.
Zamknęłam oczy, przywracając się do porządku.

- Lubię... - przedłużyłam końcówkę, zastanawiając się chwilę. - Lubię biżuterię, ale nie do przesady. Uwielbiam gdy ktoś daje mi małe gesty, pod postacią własnoręcznych robótek. Takich jak kwiaty z papieru. Uwielbiam miłe słowa i to, że ktoś docenia moją pracę lub wkład w daną rzecz. Cieszę się, gdy mogę zostać w domu pod kocem, z osobą która jest dla mnie ważna. Cenię sobie dobroć ludzką i kocham pikniki, lub spacer po brzegu morza. - Z uśmiechem nawiązałam do sytuacji.

Miałam nadzieję, że Michael zrozumie aluzje. Nie sądzę, aby nie był w tym dobry, czasami mówi z większą ironią niż jestem w stanie pojąć. Oczywiście w sytuacjach, w których jest ona nawet potrzebna i ją rozumiem.

Pokręcił głową z uśmiechem.

- Co? - zapytałam, równie tak samo się szczerząc.

Wyrzucił ręce na boki, stając przede mną.

Ulubiony Plan BOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz