Twarda dupa

20 0 0
                                    

To dziwne.

Dziwnym uczuciem, jest przyjść do pracy i nie zastać w niej swojego szefa. Samotnie spędzać dnie, nie widząc go naprzeciwko siebie oraz czasami obok. To dziwne nie rozmawiać z nim w między czasie, nie dostawać propozycji wspólnej kawy, wiadomości, czy mam ochotę na rogalika albo komplementu, jakim mnie obdarowywał, gdy wchodziłam do biura.
Nie posiadać z nim lekcji, na które czekałam kilka dni lub po prostu nie widzieć jego uśmiechu oraz osoby.
Nie mijać go na korytarzach, nie posyłać sobie ukradkowych uśmiechów, czy nie słuchać jego beznadziejnych żartów.

To śmieszne, że przyzwyczajenie się do niego, było o wiele łatwiejsze niż proces odzwyczajania.

Sądziłam, że po tygodniu będę już pełna sił i zapomnę o tym co było, jednak się myliłam. Jest to w cholerę trudne i strasznie męczące. Myślałam, że wyleczenie się z choroby, jakim jest zadurzenie, jest o wiele łatwiejsze, niż bycie chorym. Niestety, ten stan mi odpowiadał.

- To co, kiedy zobaczę mojego szwagra? - zapytał brat w słuchawce.

Zmęczona przetarłam skronie, wpatrując się w biurko przede mną. Dziś również go nie ma.

Nigdy. Nie zobaczysz go nigdy, bo już go nie ma.

- Na jego miejscu, nie chciałbym się z tobą spotkać. - powiedziałam, przeglądając CV.

- Dlaczego? - zapytał, oburzony.

Odłożyłam na prawo papier osoby, która nadawała się do tej pracy, reszta dwudziestu osób, chyba wygrała tytuł magistra w chipsach.

- Bo jesteś sobą? - powiedziałam, jakby było to oczywiście. W sumie tak jest.

Parsknął śmiechem na tyle głośno, że musiałam lekko oddalić telefon.

- Nie śmieszne. - powiedział poważnie, a w tle było słychać szamotanie.

Odłożyłam telefon na biurko, dając na tryb głośno mówiący.

Musiałam urządzić spotkanie z inwestorami, ale nie miało ono być jasne, że ich potrzebujemy. Był to bal charytatywny. Eleganccy ludzie i stroje. Różne firmy, klienci i szampan. Miałam na głowie zorganizowanie bufetu, muzyków oraz innych potrzebnych rzeczy.
Na szczęście udało mi się znaleźć sale i osoby, które mi w tym pomogą.

Moja głowa pęka w szwach, a sytuacja z Michaelem mi nie pomaga.

- Wpadasz na obiad za tydzień? Mama mówiła, że ma cię nie być, ale to w końcu tradycja, nie? - spodziewał się odpowiedzi, że naprawdę przyjadę, ale nie.

Nie mogę tego zrobić, gdy mój udawany chłopak już nim nie jest. Mojej mamie zależy, aby przyjechał również ze mną, więc powiedziałam im, że nie będzie nas obojga.
Jedynym wyjściem, które mama zaakceptowała, jest wyjazd do jego rodziny. Co za nonsens, prawda? Nie to, że okłamałam ją, że mam chłopaka, to teraz nawet nie potrafię im wyznać, iż zerwaliśmy. I w dodatku jadę do jego rodziny.

Kłamstwo na kłamstwie, a ja wciąż się pogrążam.

- Nie będzie mnie, Condii. Wyjedzie to mi na dobre. Nie chce, żeby ktokolwiek pocieszał mnie po ostatniej wpadce.

Z jeden strony to też jest powód do mojej decyzji. Nie chce, aby ktokolwiek zadawał mi głupie pytania albo współczuł, ponieważ zachowali się jak świnie. Bo tak zrobili, ale nie mogę im tak powiedzieć.
Z drugiej strony, mam na głowie bal, który ma przyciągnąć klientów, więc zyskanie czasu, jest super odciążające.

- Wpadką może być dziecko, ty po prostu wybuchałaś jak bomba. - zarechotał.

Wzniosłam obrażona brwi, czując, że moja duma dostała cios, prosto w środek.

Ulubiony Plan BOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz