- Tak, napewno jest wszystko dobrze. - odparłam, siadając na kanapie i kładąc sobie miskę na nogi.
Włożyłam sobie żelka do buzi, mlaskając do telefonu. I wcale nie było dobrze. Było cholernie źle.
Dostałam gorączki, kataru oraz falę wstydu.- Zrobiłaś niezłe show, chyba każdy je zapamięta. - zarechotał w słuchawce brat.
- Conradzie! - skarciła go matka, biorąc telefon.
- Przecież żartuje. - słyszałam oddalający się głos brata.
Z jękiem położyłam głowę na oparcie.
- Nie spojrzę im w oczy. - wzięłam żelka do buzi, pocieszająca się ich smakiem. - Nie będzie mnie na obiadach przez najbliższe miesiące. - wzięła telefon na głośno mówiący i odłożyłam go obok. - W dodatku zepsułam ci całe urodziny.
- Nie martw się, nie mogłam wymarzyć sobie lepszych. - zaśmiała się. - Przynajmniej było wesoło, a połowa z nich zapomni przez braki w pamięci. - nie jestem koło niej, ale widzę jak macha na mnie ręką.
Wzięłam głęboki wdech i kolejnego żelka.
Już wszystko posprzątałam, zrobiłam dwa projekty i ustawiłam kwiaty na wesele Torii, bo poprosiła ,,fachową rękę''. Zrobiłam to przez tableta i na podstawie zdjęć udekorowałam. Mimo, że jestem architektem, a nie florystką. Chociaż jestem również projektantem wnętrz, ale to nic, z chęcią pomogłam jej przy dekoracji.
Zrobiłam obiad i kupiłam cały zapas żelek, aby móc zajeść wstyd i smutek jakiego się najadłam w weekend.- A ten chłopak jest zakochany. Myślałam, że pożre cię jak jedno z dań. - zachichotała, zmieniając temat.
- Mamo. - skarciłam ją. - To jest... - zabrakło mi słowa. - Grzech. - wpadłam na pierwsze lepsze słowo.
Mama zawsze była zgodna z religią. Modliła się przed posiłkiem oraz co wieczór. Chodziła do kościoła i starała się przestrzegać zasad boskich. Ja również byłam wierząca, ale nie do takiego stopnia. Dlatego zdziwiła mnie, mówiąc takim tonem.
- Oj tam, pogrzeszyć można. Byle nie za bardzo. - znów zachichotała. - Ale bez dzieci przed ślubem.
Miałam ochotę powiedzieć jej, że to kłamstwo, że tak naprawdę to wszystko na pokaz.
Mam wyrzuty sumienia, a ta cała gówniana sytuacja tylko to podkręciła.- Jasne... - zgodziłam się z nią oraz wzięłam głęboki wdech. - Powiedz Conradowi, że wstawiłam nasz taniec na instagrama. Założyłam się z Torii, że tego nie zrobię...
Dzwonek do drzwi rozbrzmiał w całym domu, zwracając tym samym moją uwagę. Odłożyłam miskę na kanapę i wzięłam do ręki telefon, ruszyłam w stronę drzwi.
- Co?! - usłyszałam w tle krzyki brata.
Vici razem z Tomem jechali odebrać obrączki i przy okazji załatwić parę innych rzeczy związanych z weselem.
Pewnie już wrócili, ale dziwi mnie fakt, że zrobili to w ekspresowym tempie.
Gdy Torii dowiedziała się, co się stało, nie chciała odstępować mnie na krok, niańcząc mnie całe dwa dni. Może to i dobrze. Potrzebowałam wypłakać się w kogoś ramię, nie mając już na to siły.
Tak bardzo starałam się trzymać to w sobie przy jeździcie z Michelem, że gdy wróciłam do domu, nie potrafiłam wstać z nóg.
Dzwonek rozbrzmiał jeszcze raz, wyrywając mnie z zamyślenia.
- Już idę! - krzyknęłam zirytowana.Podbiegłam do drzwi, ale zanim je otworzyłam spojrzałam w swoje odbicie.
Związane włosy, dres i zero makijażu. Wyglądałam jak śmierć i jedyne o czym marzę to o ciepłym kocu i maratonie filmów.
Przekręciłam klucz w zamku, ciągnąc za klamkę. Najpierw zauważyłam dużą siatkę, a następnie ciemne buty. Sportowe, dość znajome.
Podniosłam wzrok, który momentalnie skrzyżował się ze spojrzeniem Michaela. Znów wróciłam wzrokiem do siatki, marszcząc przy tym brwi.
- Michael? - bardziej zapytałam, niż oznajmiłam.
CZYTASZ
Ulubiony Plan B
RomanceMichael, prezes firmy BB ( Bezpieczny Budynek ) człowiek, który w krótkim czasie osiągnął ogromny sukces. Zajęty pracą Michael potrzebuje asystentki, ponieważ już sam nie daje rady, lecz jego nowa asystentka okazuje się dziewczyną z klubu. Michael...