Mądra Kobieta

49 0 2
                                    

Tydzień minął dość szybko. Brat przyjeżdżał codziennie omówić plan na urodziny mamy, zatańczyć układ i tak w kółko. Praca też nie była najgorsza. Mało widzieliśmy się z Michelem przez brak czasu, ponieważ ten tydzień był wyjątkowo zawalony spotkaniami i nowymi klientami. Konferencję odbywały się prawie codziennie, co naprawdę mnie wymęczyło.
Michael czasami znalazł czas, aby omówić ze mną raporty, opracowywanie projektów oraz podpisać parę stosów papierów. W między czasie rozmawialiśmy o pogodzie, śmialiśmy się z jego beznadziejnych żartów i kolejnej próbie zaproszenia na randkę, przez naszą ulubioną klientkę.
Nie czułam od niego niezręczności, ani nic z tych rzeczy. Nie wyjaśnił też, dlaczego tak szybko wyszedł, ale on nigdy tego nie robi. Nie wspominaliśmy również o zdjęciu, które zrobił. Pozostawiliśmy ten temat, jak każdy inny.

A co do zdjęcia. Gdy tylko przekroczyłam próg domu, Torii uwiesiła się na mnie jak małpka. Skakała wokół, jak zwykle snując nasza przyszłość. Tym razem posunęła się o dzieci i mówiła, jaką to słodką gromadkę będziemy mieli. Mimo pomysłu, który jest i będzie absurdalny, wyobraziłam sobie kilka brzdąców biegających po podwórku. Ale to było tylko chwilowe i totalnie nie związane z moją lub jego przeszłością, tym bardziej naszą.
Samo zdjęcie dodała do albumu ,,nasza para'' Czy mówiłam już jak bardzo walnięta jest? Nie? To teraz już wiadomo. Skomentowała zdjęcie, mówiąc mi, że w życiu nie widziała nas szczęśliwszych. Gratulowała sobie za dobrą robotę.

W zasadzie, od kiedy tylko dowiedziała się, że miedzy mną, a Michaelem to nic straconego, pcha mnie w jego stronę bardziej niż myślałam. Nie musieliśmy im powiedzieć, że jest coś na rzeczy, ponieważ sami się tego doszukali. Czasami mnie przerażają. Zwłaszcza, gdy są razem.

A co do urodzin, są jutro, nie jest to huczna impreza, tylko kameralna posiadówka dla rodziny. Wszystko odbywa się w domu, ale żeby zdążyć, musze pojechać właśnie dziś. Niestety nie mogę zatrzymać się u niej w domu, ponieważ ma być to niespodzianka. Razem z bratem ,,jesteśmy bardzo zajęci'' przez co nie pojawimy się na imprezie, a bynajmniej tak myśli mama.
Jest mi jej cholernie szkoda, bo słyszałam, jak próbuje ukryć zawód i smutek.

Dopakowuje ostatnie rzeczy do torby, ale zanim ją zamknę biegnę do pokoju i zabieram ulubione perfumy. Wrzucam je do torby, po czym zamykam walizkę. Jadę tam na dwa dni, ale strój królika nie zmieścił się do plecaka. I jeśli mam być całkiem szczera, to ten strój jest nawet słodki.

Obracam się na pięcie, by wyjść i zawołać Victorie, ale ona stoi właśnie w progu moich drzwi.

- Dobrze, że jesteś, musimy się zbierać. - zarzucam małą torbę na ramię, patrząc, czy czasami czegoś nie zapomniałam.

Gdy wracam do niej wzrokiem, jest blada i niezbyt wesoła. Nie wygląda jak zawsze i nie skaczę z radości. Może jest chora?

- Co się stało? - pytam przejęta.

- Kucharki mam się wykruszyły, musimy znaleźć nowe, bo zaraz nam wszystkie zaklepią. - jęczy podchodząc do mnie. - Muszę zostać w domu, Tom zaraz będzie mi pomóc. - pociąga nosem.

Widzę jak jest zestresowana i jednocześnie zmartwiona tym wszystkim.
Robie krok w jej stronę, przytulając ją. Wiem jak ważne jest dla niej te wesele, musi mieć podpięte wszystko na ostatni guzik, a taka sytuacja jest dla niej niedopuszczalna.

- Mam zostać i wam pomóc? - pytanie samo wychodzi z moich ust. - Mama i myśli, że mnie nie będzie. Conrad co najwyżej mnie znienawidzi.

Czuję, jak kręci głową na boki. 

- Damy sobie rade, jedz, to urodziny twojej mamy. Złóż jej życzenia ode mnie i mocno wyściskaj. - odsunęła się, patrząc mi w oczy. - Nie zostawiaj swojego jedynego brata w potrzebie. Jeśli się dowie, że maczałam w tym palce, powiesi nas obie.

Machnęłam na nią ręką, pokazując, że na taką sytuację niemiałby prawa być wściekłym. Nikt z nas, nie miał na to wpływu.

- Napewno dasz sobie radę? Zawsze możemy zrobić to razem, gdy przyjadę. - zaproponowałam.

Ulubiony Plan BOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz