VI

64 3 0
                                    




Niedzielny obiad zaczął się interesująco. Uwierzcie mi lub nie, ale rodzina Rollsów jest dość nietypowa. Co miesiąc spotykamy się na rodzinnym obiedzie, w ten dzień zjeżdża się cała familia. Dziadek z babcią, ciotki i wujkowie, nie pomijając oczywiście mnie i mojego brata. Już od samego rana szklanki latają po domu, a ciocia Jenny i Wujek Bruno, zdążyli zrobić niezły raban. (Nigdy nie mogli się dogadać, zwłaszcza na takich uroczystościach).
Mama zawsze po rodzinnych zjazdach zawsze dokupuję nowy zestaw naczyń z porcelany. Nasze spotkanie nigdy nie wiązało się ze spokojem. Bardziej przypominało chaos, ale w pozytywny tego słowa znaczeniu sposób. Razem z Condim roznosimy jedzenie na stół. Torii użera się z Chloe, która obgadała już chyba wszystkich w mieście. Po jej minie wnioskuje, że albo znów dziś coś się stanie albo gdy dotrzemy już do domu, padnie z psychicznego wycieńczenia. Jest też opcja, że narzeczona moje brata, wybiegnie dzisiaj z płaczem..

Chloe nie jest złą osobą, jest specyficzna. Ma swoje widzimisię, o którym każdy musi wiedzieć, na dłuższą metę dla niektórych, wytrzymanie z nią może być wykańczające, ale jak przyjdzie co do czego, potrafi być znośna. Jest dość piskliwą i wesołą osobą. Idealnie uosabia się ze swoim wyglądem. Niska blondyneczka, z wysokim kucykiem i różowym makijażem.

Ważne, żeby Condii z nią wytrzymał. Jeśli on podjął decyzje, że z nią spędzi resztę życia, nie mamy nic do gadania. Bynajmniej ja, bo mama niezbyt pochwala jego zdanie. Cóż mogę powiedzieć, miłość nie wybiera.

- Dziecko drogie, ale nie stój tak, tylko bierz kolejne rzeczy. Sałatka warzywna w kuchni czeka na swoje miejsce. - instruuje mnie mama. Szybko mnie wymija i idzie uspokoić kłócących się wujków. - Dajcie spokój, to tylko świecznik, nie kłóćcie się, które z was go odkupi...

Och no tak, mama. Jest jak alarm. Możesz zakrywać go poduszką, a on i tak będzie dzwonił. Ma rude włosy, obcięte na dłuższego boba, fryzura pasuje jej do smukłej twarzy. Jest nieco niższa niż ja i mój brat, ale nadrabia szybkością. Jest wszędzie. Codziennie chodzi na poranny jogging, zwracając przy tym uwagę połowy zamieszkałych tu facetów. Po niej odziedziczyłam urodę. Jedynym wyjątkiem są moje oczy, ona ma brązowe, ja zaś dwukolorowe. Mówiła, że dzięki nim jestem wyjątkowa. Zawsze była kochającą matką oraz żoną. Wspierała nas i popierała nasze najgłupsze decyzje. Dla nas rozwiodła się z ojcem. Mnie powiedziała, że ich miłość z czasem się wypaliła. Może była to prawda, ale nie stuprocentowa.

Zabierając sałatkę, mijam Condiego. Jest dzisiaj jakoś dziwnie cichy. Nie usłyszałam od niego, jednego głupiego komentarza ani nadzwyczajnie dobrego komplementu.

- Jak tam? - pytam, a on odwraca się w moją stronę i cofa do kuchni.

- Dobrze, czemu pytasz? - siada na kuchennym taborecie, wpatrując się we mnie z ciekawością

- Ostatnio mniej się odzywasz, jestem ciekawa co u mojego malutkiego brata. - szczypie go za policzki.

Klepie mnie w dłonie, odsuwając przy tym twarz.

- Chloe daje popalić, chce wyjechać na Malte. Mówiłem, że nie jest to dobry pomysł, bo kończymy dopiero budowę domu, ale się uparła. Pracujemy więcej i nie mam czasu wziąć telefony do łapy. - tłumaczy.

- Aj. - syczę. - W razie czego możecie zadzwonić, pomogę wam. W sprawie domu oraz Chloe. - mrugam do niego okiem.

Conrad kiwa porozumiewawczo głową. Wstaje i gdyby nigdy nic, obejmuje mnie. Nie należy do czułych osób i bardzo mnie to dziwi, ale wydaje się, jakby tego potrzebował, ja również.


- Wiesz, że cię kocham?. - nic nie odpowiadam, kiwam tylko głową.

Po kilku dłuższych sekundach oddaje gest. Nie mam pojęcia, ile tak stoimy, ale kiedy się od siebie odrywamy, czochra mnie po włosach i odchodzi. Na to wszystko uśmiecham się pod nosem. Mimo że rozmawiamy często, cały czas mam wrażenie, jakbym dowiadywała się nowych rzeczy o nim. Jakby cały czas dorastał i zmieniał się w mężczyznę. Choć jest nim od niedawna, daje mi wiele powodów, dzięki którym się przekonuje.

Ulubiony Plan BOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz