Rozdział 3

6.9K 313 1
                                    

Angelina

Wieczorem odbywało się przyjęcie, ale nawet nie miałam ochoty na nie iść. Naprawdę chciałam się z tego wywinąć, ale byłam na to zbyt dobra i nie umiałam odmówić Maddoxowi.

Zawsze dotyczyło tego samego. Interesów, do których nie miałam dostępu, ale to nie znaczy, że nie próbowałam im pomagać, a że byłam w tym dobra znowu znalazłam się w gabinecie brata patrząc na piętrzące się dokumenty.

Specjalnie dla nich skończyłam rachunkowość i pomagałam jak tylko mogłam. No i co z tego, że potem miałam kazanie, że kobieta z moją pozycją nie powinna zajmować się takimi sprawami. Słuchałam ich, ale i tak robiłam to znowu i znowu. Po prostu musieli się do tego przyzwyczaić, bo nie miałam zamiaru odpuścić.

- Maddox cię szuka – Leander oparty o drzwi przyglądał mi się ze zmrużonymi oczami.

- Możesz zrobić tak żeby jeszcze poszukał – zaproponowałam śmiejąc się.

- Wiesz, że nie lubi, jak to robisz, ale ty i tak mu się przeciwstawiasz.

- Widziałeś to? – wskazałam ręką na dokumenty. – Gdyby nie ja nie wyszedłby stąd do wieczora.

Otworzyłam kolejną teczkę z rachunkami. Kiedy pierwszy raz spojrzałam jakie zyski przynosi kasyno o mało co nie wyrwało mnie z butów. To były miliony dolarów przewijających się każdego dnia.

Nic więc dziwnego, że Madox nie chciał zatrudnić księgowego, który by się tym zajmował. Takie pieniądze mogą człowieka skusić, ale robienie tego samemu też nie jest dobre.

- Maddox lubi robić wszystko sam dlatego że odkąd pamiętam musiał być tym dorosłym. Wkurza się, że robisz coś co nie powinno cię dotyczyć, ale lubi jak tu jesteś. – uśmiechnął się.

- Nie musi robić wszystkiego sam. Od czego ma nas – odłożyłam ostatnią teczkę na biurko. – Skończyłam.

- Ale to nie znaczy, że on skończył z tobą – oświadczył po czym odwrócił się do tyłu. – Chyba ktoś cię znalazł.

Teraz czekało mnie kazanie o tym jak to nie powinnam robić takich rzeczy. Cierpliwie czekałam aż pojawił się w drzwiach obok Leandra. Skrzyżował ręce na piersi i spojrzał na mnie surowym wzrokiem.

- Co tu robisz?

- Już nic – podniosłam się z miejsca i dosunęłam fotel do biurka.

- Angelino, ile razy o tym rozmawialiśmy?

- Nie pamiętam, ale chyba o wiele za dużo. Powinieneś się już poddać i pozwolić mi robić to na co mam ochotę – podeszłam do niego.

- Mam zamknąć gabinetu na klucz? – zapytał.

- I tak tego nie zrobisz – zaśmiałam się i pocałowałam go w policzek wiedząc, że go udobrucham. – Przecież lubisz jak tu siedzę.

- Leander – warknął w jego stronę.

- To ja lecę – ulotnił się zanim zdążyłam go zatrzymać. Zaśmiałam się patrząc jak biegnie w stronę salonu a potem do drzwi.

- Nie gniewaj się na niego – odparłam delikatnie po czym klasnęłam w dłonie. – Masz teraz czas dla siebie. Wszystkie dokumenty masz wyliczone i podpisane.

- Podpisane? – podniósł brew zaskoczony.

- Przecież mamy takie same nazwisko więc chyba nie ma różnicy kto je podpiszę.

- Urząd skarbowy może myśleć inaczej.

- Nie martw się. Leander to załatwił więc bez problemu przyjmą dokumenty z moim podpisem.

I will wait for youOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz