Rozdział 13

5.4K 288 11
                                    

Angelina

- O co chodzi? – Leander zachowywał się dziwnie ciągnąc mnie w stronę podjazdu, na którym stał samochód.

- Maddox trochę sobie to wszystko przemyślał, dlatego mamy coś dla ciebie – cieszył się jak dziecko.

Nie miałam czasu na jego gierki. Śpieszyłam się na spotkanie z terapeutką, z którą byłam mówiona od jakiegoś czasu. Kiedy zadzwoniłam wcale nie była tym faktem zaskoczony, czyli wiedziała, że prędzej czy później to zrobię. Przerwana terapia dowodziła, że zrobiłam to zbyt szybko i powinnam najpierw porozmawiać z nią o tym, ale myślałam, że wiem dobrze co dla mnie najlepsze.

Skoro chciałam być odpowiedzialna powinnam stawić czoła przeciwnością jakie mnie czekają a zmierzenie się z przeszłością będzie tego dobrym przykładem. Znowu będę musiała o tym mówić, ale to dobrze, bo mierząc się z tragedią stanę się silniejsza.

- Nie rozumiem? – zatrzymałam się obok niego ledwo co zachowując równowagę. Ciągnął mnie przez cały podjazd w szpilkach co nie było łatwe. Kamyki nie pozwalały zachować równowagi a jeszcze bardziej sprawiały, że chwiałam się na nogach.

- To dla ciebie – wyciągnął w moją stronę kluczyki. Dyndały one przed moimi oczami jak jarzący się neon.

- Co to jest? – przeczuwałam, że to jego kolejny żart.

- Kluczyki.

- Po co mi one?

- Cholera no – zapowietrzył się jakby zachowanie spokoju wiele go kosztowało. – Dla ciebie niemoto.

- I co mam z nimi zrobić? – jeśli chciał przejść do sedna to, chyba jak zrobi to szybko.

- Wyrzucić je – zażartował patrząc na mnie jak na kretynkę. – Chyba musisz jakoś dojechać, gdzie tylko zechcesz. Co nie?

- Ale...

- Masz prawo jazdy więc do czegoś się w końcu przyda.

- Nie żartujesz prawda? – musiałam o to zapytać. Na samą myśl, że będę mogła się przejechać ucieszyłam się jak dziecko.

Od tak dawno nie prowadziłam samochodu. Nie czułam, jak to jest mieć kontrolę nad tym aspektem swojego życia. Wszędzie byłam wożona jak księżniczka. Tego mi właśnie brakowało.

Kiedy tak stoi zadowolony z siebie wracają do mnie wspomnienia z naszej pierwszej jazdy samochodem. Miałam szesnaście lat i Leander postanowił, że czas najwyższy żebym w końcu nauczyła się prowadzić. Nie powiem, że czułam się źle. Byłam podekscytowana tak bardzo, że przez cały czas nie mogłam przestać się uśmiechać. Do czasu aż wjechałam w naszą bramę.

Mina Maddoxa była bezcenna. To przerażenie, kiedy to ja wysiadłam z tego samochodu i w dodatku z guzem na czole. Wściekłość na brata, że do tego podpuścił. W końcu jego typowe spojrzenie mówiące „przez was zejdę na zawał" a na koniec szlaban na wychodzenie z domu.

Jednak dla mnie ten dzień był wyjątkowy. Leander tłumaczył mi wszystko na spokojnie i kiedy było trzeba powtarzał to kilka razy. Choć ta nauka była tylko przedsmakiem uwielbiałam jeździć.

- Wiem, że powinnaś zacząć normalnie żyć a nie ciągle pod kontrolą – uśmiechnął się do mnie szczerze potrząsając kluczami.

Spojrzałam w stronę okna przeczuwając, że mnie obserwuje. Maddox stał tam z rękami w kieszeniach po czym ruchem głowy wskazał mi samochód. Niewielki uśmiech majaczył na jego twarzy, lecz po chwili zniknął w głębi gabinetu jakby nie mógł patrzeć na to jak wsiadam do samochodu.

I will wait for youOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz