Rozdział 18

5K 250 3
                                    

Angelina

Po raz kolejny przeglądałam czy aby wszystko zabrałam, ale chyba, tak więc zamknęłam walizkę co nie było takie łatwe. Nawpychałam w niej tyle ubrań, że starczyłoby na tydzień a mieliśmy spędzić tam góra trzy dni.

Wszystko miałam rozplanowane więc czekały nas intensywne dni pełne biegania, pracowania i nieprzespanych nocy, ale jeśli dzięki temu zyskamy nowych klientów, to było tego warte. Nikt nie powiedział, że będzie to łatwe.

- Angelina myślisz, że to dobry pomysł? – uparcie ignorowałam jak za każdym razem jak wzdychał albo przewracał oczami.

- Tak.

- Ale jedziesz tam sama.

- Nie będę sama – odsunęłam włosy które wymsknęły mi się z kucyka. – Będzie tam ze mną Ryan i Sonia.

- Poczekaj aż wróci Luka i wtedy pojedziecie. – próbował mnie odwieść od tego pomysłu, ale to było na nic. Już zdecydowałam i nie zrezygnuję. Zwłaszcza że już się zapowiedzieliśmy i kilka osób czeka na spotkanie z nami.

- Maddox – postawiłam walizkę na podłogę i z rękami na biodrach odwróciłam się do niego. – Wiem, że ci się to nie podoba, ale nie zrezygnuję z tego wyjazdu. Czuję, że po raz pierwszy wszystko zaczyna się układać.

- Kim on jest?

- Co? – zaskoczył mnie tak nagłą zmianą tematu.

- Przecież widzę, że od kilku dni chodzisz szczęśliwsza więc pytam jeszcze raz kim on jest?

- Maddox – jęknęłam. – Wiem, że chcesz mnie chronić, ale nie tym razem. Nie powiem ci kim jest, bo od razu go prześwietlisz.

- To, kiedy go poznam?

- Za jakiś czas – odpowiedziałam wymijająco.

Musiałam go powoli oswajać z tym, że kogoś miałam. Gdybym od razu ich sobie przedstawiła mogłoby to się źle skończyć dla obu stron. Mój brat, jeśli chodzi o moje bezpieczeństwo był w stanie zrobić wszystko. Nie chciałabym wybierać pomiędzy nimi.

- Jeśli coś będzie się działo od razu masz do mnie zadzwonić nie ważne która będzie godzina jasne! – powiedział swoim nieznoszącym sprzeciwu głosem.

- Będę bardzo uważać – przytuliłam go. Potrzebował tego bardziej niż ja.

- Mam nadzieję – otoczył mnie ramionami.

Dobrze, chociaż że Leander nie przyszedł się ze mną pożegnać, bo tego bym chyba nie przeżyła. Oboje się o mnie martwili, ale musieli w końcu zrozumieć, że jestem dorosła i potrafię podejmować racjonale decyzję.

- Gdzie Leander? – zapytałam od niechcenia.

- Zaszył się w swoim pokoju.

- Gniewa się na mnie.

- Bo chcesz nas opuścić.

- To tylko trzy dni – pocieszyłam go.

- Chociaż tyle bo nie wiem, czy poradzę sobie bez ciebie z tym kretynem.

- Zamknij go w domu i nie dawaj alkoholu, bo po nim mu odbija – ostrzegłam go.

- Zapamiętam – zaśmiał się wypuszczając mnie z ramion. – Masz dzwonić codziennie.

- Dobrze – tego nie mogłam mu odmówić.

Pomógł mi znieść walizkę na dół do czekającej taksówki. Zdawałam sobie sprawę z tego, że to mój pierwszy wyjazd bez nich za granicę, ale kiedyś trzeba było dorosnąć.

I will wait for youOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz