Rozdział 22

4.5K 233 4
                                    

Xavier

- Aniele – westchnąłem, kiedy znowu się potknęła.

- Nie mam już siły. – jęczała jak dziecko.

Wcale jej się nie dziwiłem. To był nasz ostatni dzień w Mediolanie a Ryan zaplanował go bardzo intensywnie. Nawet wytrwały turysta miałby dość po przejściu tylu kilometrów.

Wypełnialiśmy jego plan co do joty choć czasami szliśmy na skróty. Nie używaliśmy mapy, którą nam dał a mojego telefonu, bo był bardziej szczegółowy. Kiedy nie chciało nam się już iść zamawialiśmy taksówkę.

- Chodź wezmę cię na barana – podałem jej telefon.

- Naprawdę? – zapytała jakby się przesłyszała. – Uwielbiam cię.

- Pamiętaj o tym wieczorem. – mrugnąłem do niej przypominając jej jak kończył się każdy wieczór.

Jak tylko wchodziliśmy do pokoju od razu rzucaliśmy się na siebie jak wygłodniali. Uczyliśmy się swoich ciał a przyjemność, która po niej następowała była czymś czego nigdy w sowim życiu nie doświadczyłem. Nie chciałem tego przyznać, ale skradła moje serce.

Wyjeżdżałem tysiące razy, ale ten jeden zapamiętam na zawsze, bo spędziłem go właśnie z nią.

Moją dziewczyną.

Moją bratnią duszą.

Moim aniołem.

Wskoczyła mi na ramiona więc chwyciłem ją za uda, żeby wygodnie się ułożyła. Dłońmi złapała mnie za barki a na czubku głowy położyła swoją brodę.

- Gdzie teraz? – zapytałem.

- W prawo.

Była niezwykle lekka co mnie niepokoiło. Wcześniej nie zdawałem sobie z tego spawy, ale kiedy powiedziała, że ma problemy z jedzeniem wystraszyłem się. Analizowałem każdy jej posiłek czy aby na pewno porcja jest w stanie ją zaspokoić. Czy ma odpowiednie składniki odżywcze. Wariowałem, ale wiedziałem, że muszę się uspokoić, bo tylko ją wystraszę.

- Może jak wrócimy do hotelu to zabiorę cię na kolację pożegnalną? – chciałem, żeby ten wieczór zapamiętała na długo.

- Pytasz czy oznajmiasz?

- Powiedziałaś żebym więcej za ciebie nie decydował, tak więc pytam. – myśl, że miałaby mi coś urwać choć to mało prawdopodobne podziałało jak kubeł zimnej wody.

- Możemy zjeść tę kolację jak tak bardzo chcesz. – drażniła się ze mną co jeszcze bardziej mi się w niej podobało.

- O jaka jesteś litościwa.

- Wiesz, że Casa Galimberti to budynek, który ma ponad sto lat. – zachwycała się każdą małą rzeczą jaką tylko zobaczyła dlatego cieszyło mnie to, że jej przyjaciele przekonali ją do zwiedzania. Paplała dalej jak najęta, ale mi to nie przeszkadzało. Uwielbiałem słuchać jej głosu. Tak delikatnego jak płatek pióra. – Pod koniec lat dziewięćdziesiątych przebyta renowacja holu jak i klatki schodowej wydobyła na światło dzienne wystrój wnętrza który począwszy od przedziału concierge przypomina motywy roślinne obecne w elewacjach.

- Fascynujące.

- Słuchasz mnie w ogóle? – spojrzała na mnie znad barku.

- Cały czas kochanie – dałem jej szybkiego całusa, żeby się nie rozmyśliła.

- To dobrze – uśmiechnęła się in zaczęła nadawać dalej.

I will wait for youOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz