Rozdział 27

4.2K 254 7
                                    

Angelina

Spotkanie ciotki Margaret było dziwnym uczuciem. Nie widziałam tej kobiety nigdy na oczy. Jednak, kiedy byłam coraz bliżej niej zauważałam podobieństwo do mnie. Miała takie same rysy twarzy i oczy co sprawiało, że poczułam się przytłoczona spotkaniem jej.

Była tym samym bardzo podobna do mojej mamy, że patrzenie na nią bolało. To niesprawiedliwe, że ona żyła ciesząc się życiem a moja mama nie. Może to było okrutne, że tak myślałam, ale nie potrafiłam inaczej.

- Usiądź – zażądała nieznoszącym sprzeciwu głosem.

Pokręciłam oczami, ale zrobiłam, jak kazała. Usiadłam i odłożyłam torebkę na bok. Oparłam się wygodnie o oparcie fotela i spojrzałam na nią bez słowa. To ona mnie zaprosiła więc to ona powinna zacząć tą rozmowę.

Milczenie przedłużało się do czasu aż w salonie pojawiła się znowu tak wredna kobieta, która otworzyła mi drzwi. Bez słowa ustawiła na stoliku pomiędzy nami zastawę a także talerzyk z ciastem.

Nie chcąc się jej tak ostentacyjnie przyglądać rozejrzałam się po pomieszczeniu. Panował tu tak wielki przepych, że można było stracić od tego wzrok. Każde wolne miejsce na ścianie zajmowały obrazy w różnych stylach. Portrety, pejzaże, akty, weduty, mariny, nokturny, martwa natura. Było tego tyle że nie mogłam ogarnąć tego wzrokiem.

I to nie było na tyle jeśli chodzi o ten kiczowaty wystrój. Na posadzce stały porozstawiane rzeźby a na stołach było ich jeszcze więcej tylko w mniejszej wielkości.

- To moja pasja – odezwała się znad filiżanki.

- Dobrze mieć jakieś zajecie które nas cieszy – oznajmiłam biorąc do ręki ciepły płyn, a kiedy pociągnęłam łyk od razu tego pożałowałam. Jeśli to była herbata to ja byłam królową Angielską. Słodki ulep miał niewiele wspólnego z pysznym naparem, który tak lubiłam pić. Starałam się nie skrzywić, ale chyba mi się nie udało.

- Nie wszystkim smakuję – kobieta posłała mi niewielki uśmiech.

- Raczej piję inną herbatę.

Znowu zastała cisza. Zaczęłam tracić cierpliwość tymi bezsensowni słowami, ale jej to się chyba podobało, że reaguję w taki sposób. Nie mogła przestać na mnie patrzeć.

- Może mi pani powiedzieć po co miałam tu przyjechać. – odstawiłam filiżankę na stolik. – Nie znamy się a nalegała pani na spotkanie.

- Czy to takie dziwne, że chcę poznać moją siostrzenice – spytała zaczepnie.

- Dla mnie tak – założyłam nogę na nogę. – Nie widziałam pani nigdy na oczy więc to chyba dziwne. Nie uważa pani?

- Jestem twoją ciotką a nie panią.

- No chyba raczej nie – prychnęłam. – Żeby kogoś tak nazywać to musiałabym cię znać a przyznamy sobie szczerze, że jesteśmy sobie obce.

- Dlatego cię tu zaprosiłam. Żeby cię poznać.

- Po co to pani po tylu latach. – stwierdziłam, że pora poruszyć temat, dla którego tu przyjechałam. – Podobno jest pani obłożnie chora, ale najwyraźniej z tego co widzę to wszystko jest w porządku – spojrzała na nią taksując wzrokiem z góry do dołu. Dokładnie tak jak ona to zrobiła, kiedy tu weszłam.

- Gdybym tak nie powiedziała wtedy twój brat by cię tu nie puścił – w tym musiałam przyznać jej rację.

- Też racja.

- Chciałam cię tylko poznać – wyznała cicho.

- Dlaczego teraz?

- Bo jestem chora. Tym razem mówię prawdę i może tego nie widać za jakiś czas nie będzie się dało tego ukryć. – zaśmiała się z nutą goryczy. – Człowiek, kiedy ma wszystko może każdym pomiatać i ja tak robiłam. Niszczyłam ludzi, bo tak mi było wygodnie. Nie pomogłam wam, kiedy tego potrzebowaliście. – słuchałam jej przejęta po raz pierwszy jak tu weszłam. – Byłam taka wściekła, kiedy wyszliście na prostą.

I will wait for youOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz