Rozdział 34

4.6K 249 11
                                    

Angelina

Pół roku później

Powrót po tak długim czasie nie był łatwy. Zostawiłam tu wszystko, ale też tam zostawiłam przyjaciół. Przyszła jednak pora, żeby wrócić do domu. Firma prosperowała bardzo dobrze a nawiązane kontakty pozwoliły nam na rozwinięcie jej na większą skalę.

Jedynym powodem mojego powrotu był ślub Maddoxa i Victorii. Cieszyłam się ich szczęściem i może ludzie patrzeli na nich nieprzychylnie im to nie przeszkadzało. Najważniejsze było, że bardzo się kochali.

- Jesteś – głośny pisk dotarł do mnie aż z połowy lotniska. Niczym pocisk Victoria wpadła na mnie przytulając i trajkotając jak się za mną stęskniła.

- Vica daj jej odetchnąć – Maddox złapał ją w tali i odsunął tak aby i on mógł mnie objąć. – Nie wiesz jak bardzo się stęskniłem.

- Mogłeś mnie odwiedzić – odpowiedziałam z wyrzutem. Podczas mojego pobytu w Mediolanie nie przyjechał do mnie ani razu. W tej kwestii był nieubłagany.

- Chciałem cię zmusić żebyś szybciej wróciła i chyba się udało.

Chciałam mu przypomnieć, że wyjechałam na sześć długich miesięcy, ale lepiej nie poruszać tego tematu. Wiele godzin przegadaliśmy zanim udało nam się dojść do porozumienia. No może stwierdziłam, że szkoda zachodu i przestałam o tym rozmawiać.

Im więcej czasu spędzałam w Mediolanie tym trudniej było mi się z nim pożegnać. Uwielbiałam tam wszystko. Ludzi, miasto, kulturę, jedzenie, klimat, który może z początku mnie drażnił teraz sprawiał, że nie chciałam stamtąd wyjeżdżać.

- Nie przegapiłabym tego – oświadczyłam wiedząc do czego zmierza.

Przyjrzałam mu się i na pierwszy rzut oka było widać zmianę. Wokół ust pojawiły mu się zmarszczki zwiastujące to, że dużo się uśmiechał a to za sprawą tej cudowniej dziewczyny. Sprawiła, że w końcu mogłam poznać prawdziwego brata. Tego który zawsze powinien przy nas być. Rozluźnionego. Szczerego. Szczęśliwego.

- Gotowa? – złapał moja walizkę.

- Jak najbardziej – ruszyłam w kierunku wyjścia obejmując za ramię Victorię.

Rozmowa przez telefon to nie to samo jak na żywo. Mogła zdać mi pełną relację jak idą z przygotowaniami do ślubu, który zbliża się wielkimi krokami. Byłam przeszczęśliwa, kiedy tylko o nim usłyszałam i tylko praca trzymała mnie na miejscu.

Całą drogę do domu nie mogłyśmy przestać rozmawiać. Miałyśmy tyle rzeczy do nadrobienia a tak mało czasu. Już wieczorem zobaczę, jak przysięgają sobie miłość i wierność aż do końca świata. Myślałam, że nigdy nie doczekam tego momentu.

Podjeżdżając pod dom poczułam się jak w obcym miejscu. Na podjeździe zostały już porozstawiane wazony z kwiatami i dywany w złotym kolorze. Do wieczora jeszcze daleko, ale już wyglądało to niesamowicie. Zupełnie nie mogłam poznać tego miejsca.

- Jak tu pięknie – pisnęłam zachwycona.

- Starałem się jak mogłem – Leander podszedł do mnie żwawym krokiem. W dłoni trzymał podkładkę. – Moja mała – przytulił mnie.

- Widzieliśmy się tydzień temu.

- Ale to i tak za mało. – westchnął. – Nie wyjeżdżaj już – poprosił.

- Jesteś jak dziecko – poklepałam go po piersi i wyswobodziłam z jego uścisku. – Zajmij się pracą, bo jak coś zawalisz to będzie twoja wina.

- Ale zostaniesz? – zapytał, kiedy z walizką w dłoni skierowałam się do domu.

- Może – krzyknęłam zanim zniknęłam we wnętrzu.

I will wait for youOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz