Rozdział 43

1.8K 92 2
                                    

Angelina

W niesamowitym humorze wróciłyśmy z Gianną do biura z naładowanymi do pełna bateriami. Nie ma to jak wypicie kawy i przegryzienie jej słodkościami w dodatku w tak doborowym towarzystwie.

- Nie wiem jak ty, ale ten wypad to może być początek wyjątkowej przyjaźni. – wzięłam ją pod rękę wchodząc po schodach na górę. – Nigdy z nikim nie rozmawiało mi się tak dobrze za wyjątkiem mojej przyjaciółki.

- Skoro to początek przyjaźni to kiedy ją poznam? – zapytała.

- Niestety nie szybko. – uśmiech zniknął z mojej twarzy. – Wyjechała.

- Przykro mi.

- Mnie nie. – pokręciłam głową chcąc zapomnieć jak bardzo za nią tęsknię. – Zakochała się i wybrała miłość więc jakbym mogła mieć o to do niej pretensje. Cieszę się, że jest szczęśliwa.

Weszłyśmy do biura, w którym czekała na mnie niespodzianka. Nie wiem czy dobra czy nie. Xavier stał oparty o moje biurko z filiżanką, w ręce którą wręcz wyrwała z jego rąk Rose. Przyglądałam się temu rozbawiona, ponieważ jego mina wskazywała na to, że nie czuł się komfortowo. Z kolei moja pracownica była z siebie bardzo, ale to bardzo zadowolona.

- Nie trzeba. Wystarczy mi jedna. – rzucił do niej, ale jakby nie usłyszała.

- Kim jest ten przystojniak? – wyszeptała mi do ucha Gianna. Jak widać ona też była pod jego urokiem, ale co się dziwić.

Xavier miał na sobie dzisiaj szary garnitur, który zawsze wywoływał fikołki w mojej piersi. Czy ubierał się bardziej formalnie czy na luzie we wszystkim wyglądał przystojnie.

- To Xavier. – wymamrotałam nie spuszczając z niego wzrok.

W tej właśnie chwili dotarło do mnie, że chcę go tylko dla siebie. Żadna inna kobieta nie mogła się do niego zbliżyć, bo inaczej miałaby do czynienia ze mną. Te wszystkie uczucia do niego kotłowały się w mojej głowie i w końcu wskoczyły na swoje miejsce. Chyba właśnie potrzebowałam trochę zazdrości, aby to poczuć.

- Jest kimś ważnym dla ciebie prawda? – pytała dalej.

- Bardzo. – odszepnęłam.

- No to idź do niego dziewczyno. – ofuknęła mnie po czym popchnęła tak mocno, że moje nogi ruszyły z miejsca w jego kierunku.

Moje szpilki stukały o posadzkę w jednostajnym rytmie więc nic w tym dziwnego, że odwrócił się w moją stronę. Kiedy tylko mnie zobaczył na jego ustach pojawił się leniwy uśmiech, od którego poczułam motylki w brzuchu. Dla tego uśmiechu zrobiłabym dosłownie wszystko. Wtedy mój wzrok spoczął na stojących za nim kwiatach.

- Ale wiesz, że one i tak zdechną? – zapytałam zatrzymując się przed nim.

- Mówiłem mu. – krzyknął Ryan.

- Dlatego twój przyjaciel zobowiązał się, że będzie o nie dbał, aby wytrzymały jak najdłużej. – wskazał kciukiem w jego kierunku.

Wodziłam wzrokiem, pomiędzy mężczyzną który zawładnął moim sercem a tym pięknym bukietem, od którego sam dzień wydawał się jeszcze o wiele lepszy. Coś czułam, że długo go już wstrzymywałam.

- Dziękuję, są piękne. – powiedziałam pochylając się w jego stronę.

Złożyłam delikatny pocałunek na jego policzku, przedsmak tego co może nadejść. Dawałam mu nadzieję na lepsze jutro a sobie poczuć miłość jaka od niego emanowała. Poczułam zapach jego wody, do golenia której zawsze używał na co przymknęłam oczy, aby nie jęknąć z przyjemności.

- Jeśli tak masz zamiar mi dziękować to jutro przyniosę kolejne, ale tym razem w doniczce. – stwierdził układając dłonie na mojej talii i przyciągając mnie do siebie. Wtuliłam się w jego klatkę piersiową odnajdując kolejną cząstkę serca która wróciła na swoje miejsce.

Xavier kawałek po kawałku sklejał wszystkie kawałki które rozbił na części. Może dlatego że tak bardzo się starał pokazać mi, że się zmienił nadal go kochałam i to jeszcze bardziej. Sprawiał, że wchodził w moje życie raz po raz nie poddając się. Niektórzy powiedzieliby, że jestem głupia, ale ja wiedziałam swoje. Dla takiej miłości człowiek był w stanie zrobić wszystko i poświecić jeszcze więcej.

Xavier

Trzymałem ją w ramionach i nie chciałem nigdy wypuścić. To było jakbym w końcu ją odzyskał po wielu miesiącach czekania na nią. Mogłem poczekać jeszcze dłużej jednak mając ją tak blisko siebie czułem, że mam wszystko i robiłbym to jeszcze dłużej, gdyby nie pojawienie się kuriera.

Angelina jakby zapomniała o tym, że istnieję, bo wyplątała się w moich ramion i ruszyła w kierunku mężczyzny stojącego w drzwiach. Kiedy z nim rozmawiała i coś tłumaczyła podziwiałem ją jeszcze bardziej. Osiągnęła tak wiele, ale wiedziałem, że może zrobić znacznie więcej, ale potrzebowała na to czasu. Mogłem poczekać, ile trzeba wiedząc, że praca jest dla niej ważna. Nawet nie myślałbym o tym, aby powiedzieć jej, żeby z niej zrezygnowała, skoro była ona dla niej pasją.

Powinienem wyjść, ale chciałem spędzić z nią jeszcze trochę czasu, dlatego pomagałem tak jak mogłem. Zdjąłem marynarkę, podwinąłem rękawy i znosiłem po schodach po kilka paczek, na raz które odbierał od nas kurier i układać na pace samochodu. Aż nie mogłem uwierzyć, ile tego było, zwłaszcza że wysyłki robione były dwa razy w tygodniu. Nie przypuszczałem, że moda online jest tak rozchwytywana, ale co ja tam mogłem wiedzieć. Kupowałem co trzeba wchodząc i wychodząc ze sklepu jak najszybciej, a kiedy mi się nie chciało po prostu mówiłem o tym mojej sekretarce i ona robiła to za mnie.

- Pojedziesz kiedyś ze mną na zakupy? – zapytałem Angelinę, kiedy skończyliśmy.

- Myślałam, że sam się ubierasz. – pogładziła moją wymiętą koszulę. – Ktoś tak dobrze ubrany nie potrzebuje pomocy.

- Może chcę zmienić styl. – zasugerowałem.

Czekałem aż się namyśli mając nadzieję, że się zgodzi. To dałoby mi kolejny pretekst na to, aby spędzić z nią więcej czasu na zwyczajnych rzeczach.

- A może wystarczy poprosić i powiedzieć o co tak naprawdę chodzi. – założyła dłonie na piersi. Nie dała się oszukać, ale na co ja liczyłem. Angelina nie była głupia i dobrze wiedziała, że pod pretekstem zakupów kryło się coś zupełnie innego.

- Pójdziesz ze mną na randkę? – zapytałem czując jak ściska mnie w żołądku.

- Nie mogłeś tak od razu powiedzieć. – parsknęła śmiechem. – Co mają zakupy do randki?

- Bo gdybym coś kupił, coś eleganckiego to stwierdziłbym, że wypada gdzieś wyjść a to z kolei zmierzałoby do właśnie wspomnianej wcześniej randki. – wydusiłem z trudem.

Trochę to zagmatwane, ale tak naprawdę to poza spotkaniem w kawiarni, pomocy w nowym mieszkaniu, śniadaniach czy odwiedzeniu jej w pracy nie byliśmy nigdzie razem oficjalnie a to było dla mnie bardzo ważne. Pokazanie się z nią publicznie i pokazanie, że moje uczucia są poważne.

- Z chęcią pójdę z tobą na randkę. – powiedziała z uśmiecham a ciężar na mojej piersi zelżał.

- Nie będziesz żałować.

- Ale ty możesz. – mrugnęła do mnie przekornie po czym nie robiąc sobie nic z tego, że stałem na chodniku zaczęła znikać we wnętrzu budynku.

- A co to ma niby znaczyć?

- Tylko tyle że jeszcze nie widziałeś mnie w randkowej sukience a to niezły widok.

- Dużo odkrywa? – zapytałem z trudem przełykając ślinę.

- Bardzo dużo. – wymruczała jak kotka.

- Więc jestem szczęściarzem. – powiedziałem szczerze. Nie będę tracił czasu na zazdrość czy kłótnie z powodu tego jak się ubiera czy zachowuje. Kochałem ją i tylko to się liczyło.

Z lekkim sercem i duszą ruszyłem za nią wiedząc, że jeszcze choć maleńka chwila była warta więcej niż wszystko inne. Wiedziałem, że przede mną jeszcze długa droga, ale byłem w stanie poczekać tyle ile było trzeba.

Miłość jest tego warta.

I will wait for youOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz