Rozdział 7

5.8K 282 3
                                    

Angelina

Spędziłam w swoim pokoju kilka godzin leżąc i patrząc się tępo w ścianę. W końcu doszłam do wniosku, że czas wrócić do normalności dlatego kiedy miałam trochę siły przekręciłam zamek w drzwiach jednak nie wychodziłam, bo potrzebowałam jeszcze chwili dla siebie. Nic jednak nie przyjdzie mi z tego, że widmo przeszłości będzie na mnie ciążyć jak niechciana kostucha.

- Angi – cichy głos Maddoxa dotarł do mnie zza drzwi. Było mi przykro, że tak go potraktowałam i sprawiłam, że wróciło do niego to co działo się ze mną przez wiele miesięcy.

- Proszę – podniosłam się do siadu i czekałam aż wejdzie.

- Pomyślałem, że może będziesz miała ochotę na kanapki z dżemem i masłem orzechowym – trzymał w rękach talerz a w dłoni szklankę z sokiem pomarańczowym.

Jak mogłabym mu odmówić, kiedy tak się postarał. Te kanapki to pierwsze co pamiętam za dziecka. Robił mi je bardzo często, bo na nie nalegałam a on spełniał moje zachcianki. Mogłam jeść wystawne jedzenie, ale właśnie ten smak pokochałam. Bo poświęcał czas i robił je własnoręcznie.

Pokiwałam głową chcąc już je zjeść.

Ruszył w moją stronę siadając obok. Podał mi szklankę, którą z ochotą wzięłam i wyciągnęłam rękę w stronę talerza, ale go ode mnie odsunął.

- Najpierw się napij – rozkazał.

Tak więc zrobiłam i potem sięgnęłam do talerza. Biorąc gryza wróciły do mnie wszystkie wspomnienia. Te miłe chwile, które spędziłam z nim siedząc na krześle i patrząc z zapartym tchem jak szykuje dla mnie te kanapki.

Wyrzuty sumienia ciążyły mi na sercu i duszy. Potraktowałam go bardzo źle przez co nie mogłam spojrzeć mu w oczy. Po prostu zbierałam kolejne kanapki z talerza chcąc zapełnić jakoś ciszę, która nieustannie nam ciążyła. Jak miałam go za to przeprosić.

- Kiedy byłaś mała było łatwiej – zaczął mówić. – Byłaś wtedy grzeczna i zawsze się słuchałaś. A teraz nie wiem jak z tobą rozmawiać. Jesteś dorosła. Za bardzo.

- Wiesz... - zaczęłam przełykając. - ... czasami ja też nie wiem jak z tobą rozmawiać. Kiedyś było inaczej.

I nie mówiłam o tym jaka byłam jako dziecko, ale zanim to się stało.

- To była moja wina – nadal się o to obwiniał, ale nie powinien. – Gdybym zaopiekował się tobą jak powinienem wtedy...

- Wtedy to i tak by się stało – przerwałam mu.

- Zrobili ci krzywdę – powiedział mimo mojego sprzeciwu. To wydarzenie nawiedza go od wielu miesięcy, ale mnie także.

- Najważniejsze, że żyję – przytuliłam się do jego boku.

- Powinienem zrobić więcej – jego głos zaczął się łamać, dlatego objęłam go w pasie. Teraz to on potrzebował pocieszenie. Załamał się po raz pierwszy w życiu a to za sprawą jednego dnia.

Dnia mojego porwania.

11 miesięcy wcześniej

Wracałam po całym dniu w centrum handlowym, kiedy poczułam, że coś jest nie tak. Moje szpilki stukały o podłoże na podziemnym parkingu, kiedy to usłyszałam. Ciężkie i szybkie kroki które były coraz głośniejsze a co najważniejsze dochodziły wprost zza mnie. Może i nie zwróciłabym na to uwagi, gdyby nie to, że czułam coś dziwnego. Moje ramiona były dziwnie spięte a dłonie drżały z nerwów. Nie, to nie nerwy. To strach.

Szybko wyciągnęłam kluczyki z kieszeni przyśpieszając. Byłam zaledwie kilka kroków od samochodu, kiedy poczułam jakiś dziwny zapach. Potem ktoś szarpnął mną a zakupy wypadły mi z rąk. Nie miałam nawet czasu zareagować, kiedy moje ręce zostały unieruchomione a przy ustach i nosie poczułam jakiś materiał.

I will wait for youOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz