Rozdział 26

4.4K 228 7
                                    

Angelina

- Naprawdę muszę? – na samą myśl miałam ochotę zwymiotować. To, że Maddox mnie o to prosił dowodziło, że nie cenił sobie mojego życia albo tej jędzy, bo mogę coś jej zrobić.

- To nasza ciotka – powiedział jakby to wszystko wyjaśniało.

- To, gdzie była, kiedy zmarli rodzice? – o to byłam tak naprawdę zła. Rodzina odwróciła się od nas plecami, kiedy dowiedzieli się, że tata zostawił nam same długi. Nikt nie chciał pomóc a zaznaczali, że Maddox sobie nie poradzi więc nie rozumiem jak teraz może prosić mnie o spotkanie z nią.

- Angelina. – westchnął rozdrażniony zawsze, kiedy przeciwstawiałam mu się. - Proszę cię. Jedź do niej, bo podobno jest obłożnie chora.

- Więc jedźcie ze mną – spojrzałam z nadzieją na Leandra, który specjalnie nie patrzył w moim kierunku.

- Chcę się spotkać tylko z tobą.

- No i co mnie to. – znowu to robili. Kiedy nie chcieli czegoś robić zrzucali to na mnie.

- Uszanuj jej prośbę. Jest starszą kobietą. – tłumaczył Leander znad talerza z naleśnikami. Do tej pory nie brał głosu w naszej rozmowie, ale w końcu najwyraźniej się zirytował.

- Nawet jej nie znam – zazgrzytałam zębami.

- Pojedziesz tylko na godzinę może dwie. Powiesz to co chce usłyszeć i będziemy mieć ją z głowy na kilka lat – Maddox nie pozostawał bierny.

- Ma tyle lat, że ponownego spotkanie na pewno nie będzie – drugi brat parsknął śmiechem.

- To nie jest śmieszne – warknął w odpowiedzi.

- Dobrze – westchnęłam. – Pojadę tam, ale macie mi obiecać, że nie będziecie niszczyć mojego związku z Xavierem – rzuciłam. Może źle robiłam, że powiedziałam im jak ma na imię, ale mogłam wykorzystać sytuację na swoją korzyść.

- Czekaj – przerwał mi najstarszy brat. – Jak ona ma na imię?

- Xavier – powiedziałam po czym zaczęłam szybko mówić. – Wiem, że znasz go z gry z pokera, ale poznaliśmy się wcześniej. Przy nim czuję się szczęśliwa i nie wyobrażam sobie bez niego życia.

- Jak ma na nazwisko?

- Lafayette. Spójrz na to z innej strony. Prowadzicie podobne interesy i macie wiele wspólnego – powiedziałam, ale on nic nie mówić. Wpatrywał się w szklankę jakby miał tam znaleźć wszystkie odpowiedzi.

- Jedź już do tej ciotki – oznajmił podnosząc się z miejsca.

Odprowadziłam go wzrokiem. Wydawało mi się dziwne, że tak łatwo porzucił ten temat, ale bardziej skupiłam się na czekającej na mnie misji przetrwania w towarzystwie tej okropnej baby.


Maddox

Usłyszenie tego nazwiska było jak strzał prosto w serce. Drżącymi dłońmi wyciągnąłem jej zdjęcie z szuflady. Jak to się mogło stać, że tego nie zauważyłem. Te oczy, te usta i ten uśmiech.

- Dlaczego on musiał ją poznać – nie mogłem powstrzymać napływających do oczu łez. Tak długo dusiłem w sobie uczucia do niej. Tak długo nie chciałem pozwolić, żeby one przejęły nade mną kontrolę.

Dzień, w którym ją straciłem był ostatnim w którym pokazałem swoją słabość. A potem nastał dzień jej pogrzebu.

Stałem tam patrząc jak biała trumna zostaję spuszona do ziemi. Znikła już na zawsze. Nigdy nie zobaczę jej uśmiechu. Nie usłyszę jej głosu.

I will wait for youOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz