Rozdział 4

6.5K 331 10
                                    

Xavier

Na samą myśl o tym, że muszę iść na przyjęcie, na które nie mam ochoty podnosiło mi się ciśnienie. Głupie spotkania na których ludzi wchodzą ci do tyłka myśląc, że w ten sposób coś ugrają, ale znają mnie na tyle że to na mnie nie działa.

Nic co by powiedzieli i zrobili nie zmieni tego, że nienawidzę skurwieli i to z wzajemnością. Tolerują nie tylko przez ojca, który tym razem nie mógł wybrać się na to durne spotkanie a to tylko dlatego że wymyślił sobie wyjazd z matką.

Zostawił mnie z tym samego a dobrze wie, że podczas takich spotkań tracę cierpliwość. Nie powinienem mu mieć tego za złe, bo rozumiałem jego pobudki. Matka była kochaną kobietą, ale była też słaba. Jej psychika pogarszała się z dania na dzień jednak to sprawiało tylko że ojciec kochał ją jeszcze bardziej. Codziennie widziałem jak się nią zajmuję zwalając obowiązki związane z prowadzeniem kasyn na moje barki.

Akceptowałem to, bo jej stan to była moja wina. Może gdybym wrócił wcześniej do domu... Może gdybym zauważył, że...

Muszę przestać myśleć o tamtym dniu. Muszę zapomnieć o tym co się wtedy stało.

***

- Witaj mamo – ucałowałem jej włosy siadając naprzeciwko niej.

Kiedyś radosna i uśmiechnięta a teraz wątła ze smutkiem w oczach. Nie potrafiła sobie poradzić z przeszłością i udawała, że nic się nie wydarzyło zamykając się w sobie.

- Jak jesteś przystojny – pogładziła mnie po policzku udając uśmiech. Nie sięgał on jednak jej oczu. Był wymuszony i pod publikę. Był dla mnie tylko po to żebym nie zaczął czegoś podejrzewać, ale ja wiedziałem jak wiele wysiłku ją to kosztuję.

Chciałem nią potrząsnąć i powiedzieć, że ma dla kogo żyć, ale nie mogłem jej tego zrobić. Sprawić, że poczucie winy całkowicie ją zniszczy, dlatego milczałem. Dla niej i dla siebie.

- Dziękuję mamo – oddałem uśmiech.

- Twój tato znowu gdzieś nas zabiera – wyszeptała jakbym o tym nie wiedział.

- Wiem. Zasługujecie na odpoczynek – ścisnąłem jej wątłe dłonie.

- A ty nie? – zapytała marszcząc czoło. – Widzę, że jesteś przemęczony. Wychodzisz wcześnie rano a wracasz po nocach. To nie jest zdrowe – napomniała mnie.

To, że zdawała sobie z tego sprawę trochę mnie uspokoiło. Nie zatraciła się w sobie do końca a to było najważniejsze. Jeśli tylko chciała mogła na mnie krzyczeć i płakać, byleby tylko pokazała, że coś czuje.

Miałem trzydzieści trzy lata a nadal mieszkałem z rodzicami. Oczywiście miałem apartament, w którym mogłem spotykać się z kobietami, ale i tak większość czasu spędzałem w domu. Tutaj mogłem mieć oko na mamę, kiedy ojciec był w pracy choć robił to coraz rzadziej.

- Obiecuję, że jak tylko odpoczniesz ja też zrobię sobie wakacje – zapewniłem. – Masz odpocząć i dobrze się bawić.

- Będę.

- Na pewno? – zapytałem patrząc na nią zmrużonymi oczami. – Bo ja tylko się dowiem, że nie odpoczywasz to zaraz się tam pojawię.

Przy drzwiach zauważyłem poruszający się cień. Tata jak zwykle stanął w progu przysłuchując się naszej rozmowie. Wiecznie n straży broniąc swojej królowej.

- Spróbuję – odpowiedziała pewniej i tym razem wiedziałem, że mówi prawdę.

- Trzymam cię za słowo – pogroziłem jej palcem z uśmiechem na ustach. – Mam nadzieję, że przywieziesz mi prezent.

I will wait for youOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz