Rozdział 8

5.5K 301 1
                                    

Angelina

Minęły dwa dni, odkąd rozmawiałam z Maddoxem. Był tak bardzo zajęty, że nie miałam nawet czasu się z nim spotkać. Chciałam tylko mu oświadczyć, że postanowiłam wrócić na terapię z psychologiem. Potrzebowałam tego, ale sama przerwałam spotkania. Najwyraźniej było na to zbyt wcześnie.

- Luka widziałeś może mojego brata? – spytałam, kiedy zobaczyłam go w pobliżu.

- Wieczór gier – rzucił znad telefonu.

- I ja o tym nie wiem – byłam zawiedziony, że mi o tym nie powiedzieli.

Wieczór gier to specjalny dzień w miesiącu, gdzie siadamy przy wielkim stole i gramy w poker. Tak, ja też gram i jestem w tym beznadziejna. Nawet nowicjusz potrafi mnie ograć, ale Maddox i tak pozwala mi żebym spróbowała.

Było wiele śmiechu oczywiście ze mnie i wiele uścisków, kiedy przegrywałam. Maddox potrzebował pocieszenia, kiedy przepuszczałam jego pieniądze. Z kolei ja też go potrzebowałam, kiedy każde kolejne rozdanie kończyło się tak samo. Moją przegraną. Nie przychodziło mi przez myśl, że można zawalić tyle razy, ale najwidoczniej byłam beznadziejnym przypadkiem.

- Są na dole? – pewna myśl wpadła mi do głowy.

- Tak, ale chyba nie chcesz iść do nich? – rzucił, ale kiedy spojrzałam na niego jak na kretyna tylko westchnął. Schował telefon do kieszeni i podniósł się z fotela – To idziemy.

- Mogę sama.

- I tak nie mam nic lepszego do pracy więc mogę popatrzeć jak znowu cię ogrywają – zaśmiał się.

- Hej – oburzyłam się. – Nie moja wina, że nie rozumiem tych zasad.

- Raczej chodzi o to, że wszystko widać na twojej twarzy. Kiedy masz złe karty marszczysz dziwnie oczy. – pokazuje nas sobie jak to wygląda i przyznaję mu rację, że to dziwne.

- I tylko dlatego przegrywam? – zapytałam oburzona.

- Tak – westchnął jakby nie chciał mi o tym mówić.

- To, dlaczego mi o tym nie powiedziałeś na początku? – byłam na niego zła, że wiedział o czymś tak prozaicznym i się z tym ze mną nie podzielił.

- Teraz ci mówię.

- Faceci. – prychnęłam. - Okej, więc zrobię tak kiedy będę miała dobre karty – pokiwałam energicznie głową, kiedy wpadłam na ten genialny pomysł.

Ruszyliśmy w dół po schodach do piwnicy albo raczej luksusowego apartamentu, który stworzył Maddox na swoje potrzeby a także i innych. Kiedy ktoś chciał zagrać i odprężyć się w ukryciu przed znajomymi i rodziną mógł to zrobić właśnie tutaj. Spotkania tego typu organizował raz w miesiącu i wtedy, kiedy miał na to ochotę, a że chętnych było sporo ograniczył się do kilku najbliższych znajomych.

Kiedy zeszliśmy razem moim oczom ukazał się wielki stół, przy którym siedzieli już jego znajomi śmiejąc się i komentując grę. W powietrzu unosiła się zapach cygar – swoją drogą co oni mieli z paleniem tego dziadostwa to nie wiem, ale na pewno nie sprawiało to, że lepiej grali.

Pomieszczenie utrzymane było w granatowym kolorze przez co panował tutaj półmrok. Niewielkie lampy na ścianach dawały trochę światła, ale nie na tyle żeby oświetlać całe pomieszczenie. Za stołem zaledwie kilka kroków w głębi stał wielki barek na którym stały wszelkiego rodzaju alkohole które goście mogli sobie nalać.

- Jak mogliście zacząć beze mnie – wydarłam się na całe pomieszczenie przez co wszystkie rozmowy ucichły. Położyłam dłonie na biodrach i spojrzałam na każdego z nich – a raczej próbowałam, bo mrok mi w tym przeszkadzał.

I will wait for youOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz