7. Hej maluchu

227 5 0
                                    

Usiadłam na trybunach, niestety jedyne wolne miejsce było koło Sawyer i Maxince.

- Od kiedy ty chodzisz na mecze? - odezwała się Max.

- Chłopaki chcieli bym przyszła im po kibicować więc przyszłam - wzruszyłam obojętnie ramionami.

- Pogodziliście się? - zapytała Sawyer.

- Tak - oznajmiłam. Na hale weszli chłopacy z przeciwnej drużyny, jeden na mnie spojrzał i puścił w moją stronę oko, uniosłam zdziwiona brew do góry.

- Chyba ten gość na ciebie leci - zaśmiała się dziewczyna, która siedziała obok mnie.

- Jego niedoczekanie, może jest trochę przystojny, ale nie kręcą mnie chłopcy z innych szkół - oznajmiłam.

- Jestem Sadie Ray - wystawiła w moją stronę dłoń, uśmiechnęłam się lekko.

- Riley Pirce, dlaczego nigdy cię nie widziałam? - zapytałam.

- Jestem typem osoby, która woli siedzieć w bibliotece i sama w pokoju niż chodzić na imprezy i mieć w ogóle jakiekolwiek towarzystwo - powiedziała.

- Rozumiem, od dwóch miesięcy też nie chce mi się chodzić na jakiekolwiek imprezy i wole siedzieć sama w pokoju - oznajmiłam, rozmawiając z Sadie nie zauważyłam, że chłopcy zaczęli już grać.

- Rodzice wysłali mnie do akademika bym znalazła sobie przyjaciół, coś im nie wyszło - zaśmiała się.

- Wiesz co Sadie? Dogadamy się - oznajmiłam, uśmiechnęła się do mnie. W tym momencie zadzwonił mi telefon.

- Muszę wyjść, zaraz przyjdę - oznajmiłam, przepchałam się między ludźmi, wyszłam z hali i odebrałam telefon.

- Halo? - zapytałam.

- Pszczółko dasz radę przyjechać do nas jutro? - zapytał tata, zdziwiłam się.

- Coś się stało? - zapytałam.

- Matteo złamał rękę kiedy bawił się na placu zabaw, on tylko płacze, że chcę iść do ciebie i nie wiemy co mamy już z mamą robić - powiedział.

- Będę jeszcze dzisiaj, jesteście w szpitalu? - zapytałam zmartwiona.

- Jesteśmy już w domu, byliśmy w szpitalu, założyli mu gips, ale z oporem bo ciągle płakał - wyjaśnił.

- Przyjadę do was dzisiaj, wezmę tylko parę rzeczy - oznajmiłam.

- Jak chcesz dzisiaj przyjechać? Nie masz samochodu - powiedział.

- Poproszę Cartera lub Carsona, będę za godzinę - oznajmiłam i się rozłączyłam. Kiedy miałam wrócić na halę nasza drużyna wyszła z niej cholernie zadowolona, serio mecz się już skończył? Straciłam poczucie czasu.

- Aż tak ci się nie podobało, że musiałaś wyjść? Wygraliśmy - powiedział z uśmiechem Charlie.

- Gratuluje, widziałeś może Carsona czy Cartera? - zapytałam.

- Są jeszcze na hali - powiedział.

- Dzięki - oznajmiłam i weszłam na hale, podeszłam do chłopaków.

- Potrzebuje samochodu - powiedziałam szybko.

- Nie ma mowy, ostatnio kiedy wzięłaś mój samochód miał cały obity bok - powiedział Carson, przewróciłam oczami.

- Tata do mnie dzwonił, Matteo złamał rękę i nie przestanie płakać jeśli mnie nie zobaczy, muszę pojechać do domu - oznajmiłam, spoważnieli.

- Zawieziemy cię, ogarniemy się szybko, a ty powiedz Charliemu by powiedział Victorowi, że musieliśmy pojechać pilnie do domu - powiedział Carter, skinęłam głową, a oni weszli do szatni, a ja poszłam do Charliego.

- Powiesz Victorowi, że musiałam z chłopakami pojechać do domu? - zapytałam.

- Coś się stało? - zapytał.

- Matteo złamał rękę i mnie potrzebuje, chłopaki mnie zawożą, bo nie chcą dać mi samochodu - oznajmiłam.

- Rozumiem, powiem mu, zadzwoń do mnie później - pocałował mnie w policzek i odszedł.

- Możemy jechać - powiedział Carson, wyszliśmy z akademika i weszliśmy do samochodu.

***

Weszłam do domu i od razu poszłam na górę do pokoju Matteo, mama siedziała na łóżku z płaczącym Matteo na kolanach, podeszłam do nich.

- Hej maluchu - odezwałam się, ten na mnie spojrzał.

- Riley - powiedział, wzięłam go na ręce, a on się we mnie wtulił.

- Bardzo cię boli kochanie? - zapytałam całując go w czoło i wytarłam dłonią jego mokre policzki od łez.

- Nie, tęskniłem za tobą - powiedział.

- Ja za tobą też - oznajmiłam.

- Jak przyjechałaś? - zapytała mama.

- Carson i Carter mnie przywieźli, są na dole - oznajmiłam.

- Pogodziliście się? - zapytała z uśmiechem.

- Tak, jest późno więc zostanę na noc - oznajmiłam.

- Niech chłopaki też zostaną, nie pozwolę im jechać tak po ciemku - powiedziała.

- Pójdę spać na kanapę u siebie i udostępnię im moje łóżko - oznajmiłam.

- Niech tak będzie, pora pójść spać Matteo - powiedziała mama.

- Zostajesz? - zapytał mnie.

- Tak, jutro się pobawimy maluchu - powiedziałam.

- Dobrze, dobranoc - pocałował mnie w policzek, uśmiechnęłam się.

- Dobranoc - powiedziałam, położyłam go na łóżku, przykryłam kołdrą, pocałowałam go w czoło i wyszłam z pokoju schodząc na dół.

- Jak Matteo? - zapytał Carson.

- Uspokoił się, mama powiedziała, że nie pozwoli wam jechać tak późno więc macie zostać, chodźcie do mojego pokoju - oznajmiłam i nie czekając na ich odpowiedź poszłam na górę, a oni za mną, weszliśmy do mojego pokoju, a ja zamknęłam drzwi.

- Ja prześpię się na kanapie, a wy śpijcie na moim łóżku - powiedziałam.

- Nie będziesz spała na kanapie - powiedział Carson.

- Nie zmieścicie się we dwójkę na kanapie - oznajmiłam.

- Śpimy na łóżku? - zapytał Carson, nie miałam siły by się kłócić, byłam zmęczona i chciałam się tylko położyć.

- Niech będzie, śpijmy wszyscy w łóżku - podeszłam do szafy i wyciągnęłam z niej rzeczy do spania.

- Mówisz serio? - zapytał zdziwiony Carter.

- Tak, jestem zmęczona, a wy jesteście uparci jak osły więc nie chce się kłócić bo nie mam na to siły, idę się przebrać - powiedziałam i  poszłam do łazienki. Kiedy się przebrałam to wyszłam z łazienki, Carter i Carson byli już rozłożeni na moim łóżku, zmarszczyłam czoło.

- Jesteście w samych bokserkach? - zapytałam.

- Nie wygodnie spać w jeansach - oznajmił i wzruszył ramionami Carson, przewróciłam oczami i położyłam się między nimi.

- Ręce przy sobie - ostrzegłam ich, przykrywając się kołdrą.

- Jasne księżniczko - Carter szeroko się uśmiechnął, westchnęłam ciężko.

- Dobranoc - zamknęłam oczy i po chwili zasnęłam.

You are our princessOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz