Rozdział 22

123 5 0
                                    

Po godzinie siedzenia Faustyna raczyła otworzyć nam drzwi. Było nam okropnie zimno. Strasznie po tej burzy się ochłodziło.

F: Jezus ile tu siedzicie?
P: Nie wiem od początku burzy.
P: Dzwoniłem pisałem ale ty nic. Jesteśmy zmarznieci i wykończeni.
F: Przepraszam nie słyszałam. Wejdźcie już.

Patryk wstał ostrożnie żeby nie obudzić Wiki usnęła po prostu. Biedna była wymęczona i zmarznięta. Mam nadzieję że naszej córeczce nic się nie stało nie wybaczył bym tego Faustynie.

Wszedł do środka I usiadł na kanapie Wika się trzęsła przez sen więc. Wziął koc i ją przykrył przytulając ją nadal.

A Faustyna zrobiła w tym czasie herbatę ROZGRZEWAJĄCĄ   i przyniosła witaminy.

P: Po co mam to jeść
F: Żebyś nie był chory i Wiki nie zaraził.
Wika też to może zjeść jak się obudzi można jesc ten Lek w ciąży czytałam.
P: No dobrze.
F: A teraz gadaj czemu wyszliście nie mówiąc mi ani słówka.
P: Wiec Gdy wróciliśmy to Wika jak wstawała z kanapy to się potknęła i się wywróciła na kostkę zaczęła  ją boleć kostka i poszliśmy do lekarza. Ma mocno stłuczoną tą nogę I nie może chodzić bo ją boli bardzo.
A wychodząc zapomniałem wziąść kluczy zorientowałem się że nie wziąłem kluczy dopiero jak weszliśmy do szpitala.
F: Aha biedulka.
P: No moja biedna Wikusia.
P: Zaniosę ją do nas niech sobie śpi spokojnie.
F: No ok


I poszedł z nią do sypialni I ją położył na łóżku I przykrył. A sam zaczął składać szafę która kupili. Gdy skończył tozaczal układać tam rzeczy Wiki.

Szkoła Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz