Rozdział 41

109 7 0
                                    

Kołysałem Laure na rękach I rozmyślałem jak to jest możliwe, że nie usłyszałem dziecka w pokoju, w którym spałem a Faustyna, która ma pokoj dwa pomieszczenia dalej a słyszała jak ona płacze. Z tych rozmyśleń wyrwała mnie Wika, która właśnie wstała.  Obudziła się i siedziała na łóżku a ja dalej usypiałem naszą córeczkę.

W: Cześć  Kochanie
P: Cześć skarbie
Jak się spało?
W: No jest dobrze jestem zmęczona to fakt ale się w miarę wyspałam ale też wiem ze przy kilku dniowym dziecku się nie naśpisz.
P: Noo. Faustyna mnie obudzila kilka minut temu. Podobno mała płakała a  my tak byliśmy zmeczeni i spaliśmy że jej nie słyszeliśmy a ona ma pokoj dwa pomieszczenia dalej od nas i byly zamknięte drzwi.
W: Spokojnie byliśmy zmeczni po dzisiejszej nocy.  Daj mi ją trzeba dać jej jeść.

Podałem Wice maluszka i usiadłem koło niej patrząc jak karmi.

Potem pokolysala ją trochę i zostawiła ją sobie na rękach. Potem posiedzieliśmy jeszcze chwilę I przebraliśmy małą.


Potem zaszliśmy we trójkę na śniadanko.   Położyłam małą we wózku i poszłam robic śniadanie. I w tym czasie Patryk zajmował się małą. Jeździł z nią po domu I gadał ze mną raz z nią. Ją to mało interesowało  bo usypiała.

Byliśmy po śniadaniu i się przebraliśmy w normalne ciuchy. Mieliśmy zamiar dziś pójść do Hani I Świeżego żeby zobaczyli naszą córeczkę. Więc tak zrobilismy. Spakowaliśmy torbę. Spakowaliśmy najpotrzebniejsze rzeczy: takie jak ręcznik,  pieluchy, chusteczki nawilżane, body z długim i krótkim rękawem, smoczek dodatkowy, skarpetki, czapeczkę,  kombinezon i sweterek. I przykryłem ją kocykiem w wózku, dałem smoczka i wsadziłem torbę z tymi rzeczami na dół wózka.
I pojechaliśmy do państwa Haniulow lub Wąskich.

Szkoła Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz