Otwieram drzwi domu, w którym mieszkam z mamą. Od razu na wejściu zaczynam krzyczeć i mówić o tym jak bardzo nienawidzę swojego życia. Przestaję w momencie, w którym z kuchni wychodzi mama ze zdziwionym wyrazem twarzy, wyglądająca jak milion dolarów. Ma delikatną czerwoną sukienkę, włosy spięte w koka a usta pomalowane błyszczkiem. Pomimo faktu, że na jej ciele znajduje się fartuszek a w dłoni drewniana łopatka, wygląda rewelacyjnie. Jak mój tata mógł z niej zrezygnować na rzecz tej głupiej suki Sandy? Głupi faceci, wolą wymienić idealną żonę na głupią młodą kochankę.
-Melanie? Co Ty tu robisz?-mówi, oblizując łopatkę z czegoś przypominającego czekoladę.
-Nie wiem, może mieszkam?-prycham śmiechem, zdejmując buty.
-To wiem, ale nie miałaś być u Theodor'a?-wywracam oczami i macham ręką nie chcąc o tym człowieku rozmawiać.
-Miałam, ale już nie jestem. Wiem, że masz randkę z panem doktorkiem, dlatego zabiorę kilka rzeczy i spadam do Peter'a.-chce już iść na górę, jednak jej skrzyżowane na piersi ręce i chrząknięcie, zatrzymują mnie w miejscu.-No co znowu?-stękam, wracając na wcześniejsze miejsce.
-Powiesz mi co się stało?
-A muszę? Bo jeśli nie to wolałabym to przemilczeć.-mama jęczy w niezadowoleniu i ruchem palca, każe iść ze sobą do kuchni. Od razu staje do mnie tyłek przygotowując sos czekoladowy, jednak dobrze wiem, że jej oczy dookoła ciała, wpatrują się we mnie. Chrzanić matczyne instynkty.
-Coś znowu nabroiła Melanie?-pyta.
-Zatrzasnęłam Elizabeth drzwi przed nosem a później Ojciec powiedział, że "To się zdarza za każdym razem, kiedy ona tu jest", wkurzyłam się i wyszłam, koniec historii.-siadam na stole, jednak nie na długo. Mama zgania mnie szybko na co śmieje się lekko.
-Nie możesz robić takich rzeczy Mel, Elizabeth nie zrobiła Ci nic złego.-wywracam oczami, ponownie siadając na stole.
-Urodziła się, to wystarczająco złe.-wzruszam ramionami na co mama wzdycha.-Mogę już iść do Peter'a?
-Nie idziesz nigdzie Mel, chce abyś została Jim pewnie się ucieszy.-kobieta macza palec w sosie, a później odbija go na moim nosie.-Poza tym jestem pewna, że Twój tata przyjedzie po Ciebie, albo wyśle kogoś.
-Nie chce tam przebywać. Nie lubię tego miejsca bez Ciebie.-Wycieram nos. Mama ja i tata mieszkaliśmy w tym domu od jakiegoś czasu. Jednak po rozwodzie, mama postanowiła, że weźmie niedaleko znajdującą się posiadłość dziadków taty, którą zapisali mu w spadku. Oboje się zgodzili i tym samym my mieszkamy tu a on w jebanym pałacu. Nienawidzę myśli, że muszę również tam być co drugi tydzień. Nie wiem czego sędzia nie zrozumiał podczas rozprawy, kiedy mówiłam, że chce mieszkać z mamą.
-Melanie, ja i Twój tata podjęliśmy takie decyzję ze względu na Twoje dobro. Musisz mieć z nim kontakt.
-Ale ja nie chce!-wybucham.-Nie potrzebuję go, ani jego pieniędzy!
-Ale tu nie chodzi o to!-mama odpowiada krzykiem.
-Oh oczywiście mamo, w końcu wzięliście rozwód z Twojej winy! W to nigdy nie uwierzę! Jestem pewna, że ten kutas pieprzył tą młodą ździrę od dawna.
-Nie wyrażaj się tak! To nadal Twój ojciec a ja nadal nie pozwalam Ci na używanie takiego słownictwa!
-Dlaczego taktujesz mnie jak małe dziecko i nie powiesz prawdy?-pytam, jednak nie oczekuje odpowiedzi.-Tak myślałam.-zeskakuje ze stołu i kieruje się do pokoju, w którym zamykam się na klucz. Zdejmuję przepocone ubrania, owijając się w szlafrok. Chwytam dresy, rozciągnięty biały podkoszulek, czystą bieliznę, oraz brudne ciuchy. Wychodzę z pokoju i kieruję się do łazienki. Biorę szybki prysznic, przebierając się we wcześniej naszykowane ciuchy. Wyrzucam brudy do kosza na ubrania, po czym wychodzę z łazienki. Ponownie zamykam się w pokoju, który jest zdecydowanie bardziej mniejszy od tego u taty, ale o wiele bardziej wolę w nim przebywać.
Wyciągam telefon i sama nie wiem dlaczego, ale piszę do Harrego.
✉ ja : mój ojciec to totalne gówno.
✉ helpline : Nie powinnaś używać takiego słownictwa a przede wszystkim nie powinnaś nazywać tak swojego Ojca.
wywracam oczami na to profesjonalne gówno.
✉ ja : W takim razie mój tata to totalny kał :) lepiej?
✉ helpline : Wiem, że jesteś zdenerwowana, ale to nie powód aby mówić takie rzeczy Melanie. Poza tym nie bądź taka sarkastyczna.
✉ ja : Możesz proszę przestać? Zadzwoniłam do Was, aby ktoś mógł mnie wysłuchać i wspierać a nie zachowywał się jak nieudolny psycholog :)
✉ helpline : Tak się składa, że jestem najlepszym psychologiem w Londynie Melanie.
✉ ja : Cokolwiek co pozwoli Ci iść spać Harry.
✉ helpline : Nie wierzę, że zgodziłem się na pracę z Tobą.
✉ ja : W takim cholernym razie nie potrzebuje już nigdy więcej z Tobą pisać. Chce innego pocieszyciela, Ty jesteś kiepski.
✉ helpline : W takim cholernym razie, dlaczego ciągle piszesz pod mój firmowy numer?
✉ ja : Bo mój cholerny przyjaciel zapewne teraz obciąga swojemu chłopakowi a ja nie chce psuć mu zabawy. Bo na dole siedzi moja mama, której zepsułam randkę z doktorkiem a mój ojciec zrobił sobie dziecko, aby móc się nim chwalić bo ja nie jestem wystarczająca. Bo w szkole jestem poniżana, przez to, że lubię ubierać dresy i luźne podkoszulki a nie miniówki i obcasy. Bo mój makijaż na co dzień składa się z błyszczyka a nie masy podkładu. Bo lubię się wygłupiać i być nadal dziecinna a nie pieprzyć się w męskim kiblu albo na boisku, bo nie jestem szczupła, nie mam płaskiego brzucha ani patykowatych nóg. Bo jestem cholerną Melanie Carter, dlatego.
Wyłączam telefon, kiedy zdaje sobie sprawę, że łzy zaczynają moczyć moje policzki i biały podkoszulek. Chce zamknąć się w tym głupim pokoju i nigdy nie musieć z niego wychodzić.
-Malenie, spakuj książki . Tony po Ciebie przyjechał.-otwieram szeroko usta zastanawiając się czy do tej kobiety cokolwiek dociera.
Kiedy mówię, że nie chce gdzieś iść, to znaczy nie, kurwa mać.
_________________________________
dzień dobry teletubisie.
dawajcie gwiazdki
wiem, że ktoś tu zagląda.
CZYTASZ
Telefon zaufania |h.s|
FanfictionOna była zakompleksioną dziewczyną potrzebującą pomocy i kogoś kto mógłby ją wysłuchać. On był pracownikiem telefonu zaufania. Co się stanie, kiedy świat siedemnastoletniej Melanie Carter, zwanej jako dziewczyny bez nazwiska, zderzy się ze światem H...