DAWAĆ GWIAZDKI MISIE + DEDYKACJA ZA NAJLEPSZY KOMENTARZ.
Moja głowa chce wybuchnąć, kiedy słyszę nadgorliwy dźwięk budzika. Uderzam w urządzenie ręką z nadzieją, że przestanie jazgotać jednak jak na złość nadal je słyszę. Zwlekam swoje obolałe ciało z łóżka naciskając wyłącznik na budziku. Zaczesuje potargana włosy do tyłu i muszę mrugnąć kilka razy aby obraz był prawidłowy.
Wczorajsza impreza była niesamowita, jednak zostawiła po sobie równie niesamowitego kaca. Spoglądam na zegarek upewniając się ile mam czasu. Jest dopiero 6 i to głupie ale cieszę się. Mam czas na prysznic, doprowadzenie się do porządku i sprawienie abym wyglądała jak człowiek a nie chodzące gówno, plus może zdążę zjeść śniadanie.
Chwytam biały podkoszulek, ogrodniczki i czystą bieliznę po czym skieruję się do łazienki, odprawiając poranną toaletkę i związując włosy w wysokiego kucyka. Postanawiam nie malować się, jest zbyt gorąco abym miała nakładać na siebie makijaż. Brudną bieliznę odkładam do kosza na pranie, kierując się za chwilę do pokoju. Pakuje książki i decyduje się na założenie sandałów. Zauważam, że jest 7 i cieszę się na myśl 20 minut poświęconych na śniadanie. Wchodzę do jadalni, gdzie przy stole siedzą już wszyscy. Ignoruje ich siadając gdzieś z boku. Margaret nakłada mi na talerzyk dwa naleśniki a ja krzywię się w jej stronę.
-To miłe, ale mam ręce, dałabym sobie radę.-uśmiecham się do niej lekko na co ona wzdycha i kręci z małym półuśmieszkiem głową. Mogę kontem oka zauważyć kapryśny wzrok taty, ale wzruszam na niego ramionami. Cała dyskusja rozpoczyna się, kiedy gosposia znika z pola widzenia.
-Nie możesz zwracać uwagi, kiedy ona nakłada Ci jedzenie.-syczy na co podnoszę brwi. Zauważam, że Sandy się lekko spięła ale gówno mnie to obchodzi.
-Ona ma imię. Jestem dużą dziewczynką i umiem sobie nałożyć naleśniki.-odpowiadam. Odsuwam od siebie nieruszone śniadanie wiedząc, że mogę przypadkiem chcieć nimi rzucać.
-Jesteś nieznośna.-prycham lekko na jego wypowiedź.-Tak się składa, że to moi pracownicy i ja im płacę, więc mogę mówić jak chce.-marszczę brwi nie mogąc uwierzyć jego słowom. Traktuje ludzi jak maszyny, do których nie trzeba odnosić się z szacunkiem, jakby byli gorsi bo mają mniej pieniędzy.
-Jak możesz mówić takie rzeczy? Traktujesz ludzi jakby byli gorsi od Ciebie, ale tak nie jest. Jesteś zapatrzonym w pieniądze chamem!-krzyczę, wstając od stołu.
-Nie będziesz się zwracać do mnie w ten sposób!-krzyczy i ponawia mój ruch.
-Bo co? Wyrzucisz mnie?-kpię z niego, odchodząc od stołu. Wbiegam do pokoju po torbę i po chwili znajduję się na zewnątrz. Dziś chce iść pieszo, nie potrzebuję głupich teksów przyjaciela, tylko nieudolnego psychologa. Wyciągam telefon i silę się napisać pierwsza.
✉ ja : Mój Ojciec to zero.
✉ Harry : Dlaczego? Znowu się pokłóciliście? Zauważyłem, że nie ma dnia w którym nie zaszczycacie się obelgami.
✉ ja : Chodzi o to, że on traktuje ludzi rzeczowo a ja nie toleruję tego typu zachowań. Mam ręce i potrafię nałożyć naleśnika na talerz, nie potrzebuję od tego ludzi.
✉ Harry : Powinnaś porozmawiać z nim na spokojnie. Bez rzucania obelgami i krzyku. Spróbuj potraktować go choć raz jak mamę Melanie.
✉ ja : Nie chce być dla niego miła.
✉ Harry : Nie musisz mówić mi jak bardzo go kochasz. Chce abyś spróbowała rozmowy, delikatnej rozmowy.
✉ ja : Sama nie wiem...
✉ Harry : Zrób to, dla mnie?
✉ ja : W porządku, ale robię to tylko dla Ciebie.
✉ Harry : To nie stanowi problemu. Jestem z Ciebie dumny, skarbie.
~~*~~
dziękuję za zeszłe komentarze i gwiazdki.
kocham Was mocno.
![](https://img.wattpad.com/cover/42338815-288-k341120.jpg)
CZYTASZ
Telefon zaufania |h.s|
FanficOna była zakompleksioną dziewczyną potrzebującą pomocy i kogoś kto mógłby ją wysłuchać. On był pracownikiem telefonu zaufania. Co się stanie, kiedy świat siedemnastoletniej Melanie Carter, zwanej jako dziewczyny bez nazwiska, zderzy się ze światem H...