XXXI. Bez ciebie nigdzie nie pojadę

158 2 0
                                    

W areszcie zapłaciłam kaucje i na szczęście tych dwóch debili, którzy są dla mnie wszystkim mogli wyjść. Właśnie na nich czekałam przed aresztem, gdy do mnie podchodzili.
-„Przez was prawie wpadłam"
-„Co planujesz?" Zapytał Ray
-„Pamiętasz co mi wczoraj powiedziałeś?"
-„Zuch dziewczyna" Zaśmiałam się
-„Wracasz do Anglii?" Zapytałam
-„Tak. Nic mnie tu już nie trzyma"
-„Przykro mi tato, ja..nie chciałam by tak to wyszło"
-„To nie twoja wina" Podszedł bliżej mnie i mnie objął -„Zawsze będziesz moją córką i cię kocham"
-„Ja ciebie też"
-„Powinniście porozmawiać. Ja i tak się będę zbierał"
-„Uważaj na siebie"
-„To ja ci to powinienem mówić" Zaśmiał się
-„Widzimy się u nas w domu tak?" Jak ja tęskniłam za domem taty w Anglii.
-„Tak" Chodź nie wiem kiedy miałam to nastąpić.

Gdy tata zaczął odchodzić popatrzyłam na blondyna z rozciętą wargą. Bez pierwsze sekundy była cisza aż westchnął i przerwał ciszę.
-„Za bardzo wybuchłam, wiem i przepraszam"
-„To ja przepraszam, powinnam ci powiedzieć ale się bałam"
-„Chcesz być z Johnem B?" Popatrzyłam mu w oczy i widziałam w nich strach
-„Nie, ja..nie. Kocham ciebie Jayj" Zrobiłam krok w jego stronę -„Nie spodziewałam się że mnie pocałuje, nawet nie oddałam pocałunku"
-„John B jest dla mnie jak brat ale gdy widzę was razem..." Popatrzył na ziemie
-„Nie ważne ile ja z nim przeżyłam ani do czegoś miedzy mną a nim dojdzie i tak zawsze ciebie wybiorę. To z tobą chcę być" Podniosłam mu podbródek by na mnie popatrzył
-„I jeśli chcesz zostać to ja też. Poradzą sobie jakoś a ja schowałam się przed mamą a późnej mi jakoś wybaczy to wszytko" Wzruszyłam ramionami.

-„Obydwoje wiemy, że oni sobie nie poradzą" Uśmiechnął się
-„Bez ciebie nigdzie nie jadę" Oznajmiłam a on wbił swoje usta w moje. Poczułam jego przecięcie na ustach ale nawet to mi nie przeszkadzało. Jeśli miałam bym za minute umrzeć to i tak bym nie przestała, migałbym tego chłopaka całować aż do śmierci.
-„Kocham cię, cupcake"
-„A ja kocham ciebie"
-„Blair! Twoja mama cię szuka" Zawołał Shoupe, który właśnie wyszedł
-„Oh Ehm tak już jej pisałam, że wracam"
-„Mówiła, że tu jedzie. Będzie za pięć minut" Cholera. Popatrzyłam się z blondynem na siebie

-„Uciekamy?" Odezwał się do mnie gdy szeryf zniknął
-„Tak!" Zaczęliśmy biegnąć jak najszybciej. Dziś był chłodniejszy dzień więc miałam na sobie białe spodnie, który na szczęście już wyschnięty od wody. I żółty top bez rękaw. Maybank złapał moją rękę gdy akurat przejeżdżało auto mojej matki, schowaliśmy się za krzakami.
-„Boże ona mnie znienawidzi"
-„Masz chociaż nas" Sarknął, uśmiechając się do mnie
-„Tak, mam ciebie" Pocałował mnie w czoło
-„Idziemy, chodź" Znów wziął moją rękę i zaczęliśmy iść.

-„W końcu. Co tak długo?" Pope nas pierwszy zauważył
-„Trzeba było go wyciągnąć z aresztu" Wzruszyłam ramionami
-„Nie wierze" Kie przetarła dłońmi twarz
-„Dobra nie mamy czasu" Wstał John B
-„Za jakąś godzinę musimy być na lotnisku" Sarah również do nas podeszła na co JJ zmarszczył brwi
-„To mój pomysł" Szepnęłam do niego
-„Zdążymy?" Zapytał blondyn
-„Jeśli w tym momencie wyjdziemy i się pospieszymy to tak"
-„Więc chodźmy" Zawołałam i poszliśmy wszyscy do auta Johna B.

Twinkie było wystarczająco duże, że się wszyscy zmieściliśmy. John B zajął miejsce kierowcy a obok niego Pope. Kie, Sarah,Cleo, JJ i ja siedliśmy z tylu chodź było już trochę ciasno.
-„Dobra, możemy pojechać promem" Odezwał się Pope, on był w końcu tu mózgiem.
-„Więc jedzmy"
Po dwudziestu minutach już byliśmy na promie, płynąc do Charleston. I kto by pomyślał, że jakimś cudem prawie nie zdążyłam na samolot gdy wszyscy już prawie byliśmy na miejscu.

-„Każdy ma bilet?"
-„Tak, Pope. Już trzeci raz się pytasz" Westchnęłam gdy znów każdy mu odpowiadał
-„Dobra więc wszystko mamy"
-„No coś ty?" Prychnął JJ na co się uśmiechnęłam rozbawiona, w sumie jak każdy z nas.
-„Samolot o której startuje?" Spytała Sarah
-„O dziewiętnastej trzydzieści" Odpowiedział Pope
-„Więc mamy dokładną godzinę by zjawić się na lotnisku" I tak też się stało. Zaparkowaliśmy pojazd i weszliśmy na lotnisko.
-„Boże jak ja uwielbiam lotniska"
-„Chyba nie byłam nigdy na bardziej eksluzywnym miejscu" Cleo patrzyła na wszystko w ogół
-„Lotnisko jest dla ciebie ekskluzywne?" Zaśmiała się Cameron
-„Całe życie mieszkałam jak te dwa debile,którzy uciekli z Outer Banks" Uśmiechnęłam się sarkastycznie do niej i zerknęłam na Johna B
-„Przecież mieliśmy wtedy bardzo eksluzywnej nie sądzisz John B?"
-„Bardziej niż u ciebie w domu" Sarknął
-„Jesteście do bani" Westchnęła Kie na co się zaśmialiśmy.

Które życie wolisz. Outer Banks Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz