Była godzina dwudziesta druga. Wszyscy się super bawili, ale od dwóch godzin martwił mnie fakt że chłopcy gdzieś zniknęli. Od czasu do czasu widziałam Kyliana lub Achrafa ale od godziny w ogóle ani razu nie widziałam tej dwójki. Nie wspomnę o Neymarze który również gdzieś zniknął.
- Bruna - Usłyszałam nad swoim uchem cichy głos. Odwróciłam się i zobaczyłam swoją matkę, która stała z uśmiechem na twarzy a w dłoni trzymała torebkę urodzinowa.
- Nie trzeba było mamo - powiedziałam krótko, uśmiechnęłam się kiedy mama objęła mnie ramieniem.
- Przepraszam że tak późno. Firma mnie zatrzymała, jestem padnięta. Wszystkiego najlepszego słoneczko - Wzięłam od mamy prezent urodzinowy. Otworzyłam opakowanie, zobaczyłam album. Spojrzałam na nią pytającym wzrokiem, uśmiechnęła się do sprawiło że w tej chwili miałam jeszcze większą chęć otworzenia go i sprawdzenia co tam jest. Kiedy to zrobiłam zdziwiłam się, mocno. Na każdej stronie były dwa zdjęcia, nie chciałam w tej chwili ogłaszać albumu w którym było z trzysta zdjęć. Ale album zaczynał się zdjęciami moimi i Neymara i nasze początki. A zakończył się naszym wspólnym zdjęciem ogłaszającym ciążę.
- Dziękuję bardzo mamo - zaśmiałam się cicho a następnie szczelnie ja objęłam - jeżeli jesteś zmęczona to leć do domu. Jutro do ciebie zadzwonię - Kiwnęła głową i ucałowała mój policzek po czym poszła.
- Kochanie ty moje - Usłyszałam nad swoim uchem. Zanim zdążyłam się odwrócić poczułam na talii ramiona które mnie obejmują.
- Neymar - powiedziałam ostro. Brunet ściągnął swoje ręce z mojej talii, odwróciłam się w jego stronę z zabijającym wzrokiem.
- kochanie. Musiałem uczcić to że będę tatą - zaśmiał się a ja połączyłam kropki. Nie widziałam go ponieważ pił gdzieś na boku.
Za Neymarem zobaczyłam równie pijanego Lionela, Achrafa, Marquinhosa i Kyliana.
- Oni też musieli to uczcić? - Powiedziałam nieco ostrzej. Brunet wywrócił oczami.
- Nie słońce. Oni musieli uczcić to że będą wujkami - Zaśmiał się przytulając do mojego boku.
- Neymar - Usłyszałam pisk jakiejś dziewczyny.
- Vic przestań - Po głosie rozpoznałam że to dziewczyna którą niedawno poznałam w Brazylii. Anastasia, to cudowna kobieta.
- Cześć, zaprowadzić cię do sypialni? Widzę że ledwo się trzymasz - Zaśmiała się patrząc pytającym wzrokiem na bruneta opierającego się o moje ramię. Uśmiechnęłam się sarkastycznie kiedy brunet przyciągnął mnie bliżej chowające głowę w zagłębienie mojej szyi, nawet nie otwierając swoich oczu.
- Anastasia kto to jest? - wskazałam palcem na raczej nastolatkę która wpatrywała się w Neya. Brunetka o imieniu Anastasia zaczęła szarpać blondynkę za ramię.
- przepraszam. To moja kuzynka, nie wiedziałam że tu przyjdzie - wrzasnęła na blondynkę która odrazu skierowała swój wzrok na nią. - jesteś nie poważna. Miłego wieczoru Bruna ja jadę do cioci - Przyciągnęła ja do siebie a następnie zaczęła kierować się do wyjścia.
Około dwadzieścia minut później siedziałam na białej sofie a brunet obok mnie przysypiał opierając się o moje ramię. Muszę przyznać że impreza urodzinowa była wspaniała. W domu zostali ludzie którzy mieli tutaj zostać, czyli nasi najbliżsi przyjaciele.
- zostawcie to. Ogarniemy to jutro - Powiedziałam do chłopków którzy chcieli już sprzątać mimo że ich stan nie był zadowalający. Wszyscy wpakowali się do domu, więc zostałam ja z Neymarem.
- Ney, idziemy spać - wstałam i chwyciłam go za nadgarstek ciągnąc do góry. O dziwo odrazu wstał nie odzywając się, weszliśmy na spokojnie do środka. Zamknęłam drzwi tarasowe i zgasiłam światło, około pięć minut później dotarliśmy na górę.
Neymar poszedł do innej łazienki aby wziąć szybki prysznic. Ja umyłam się w naszej łazience w sypialni, zrobiłam pielęgnacje i wysuszyłam włosy. Kiedy wyszłam z łazienki przebrana w piżamę i bardzo zmęczona, zobaczyłam jak brunet o imieniu Neymar rzuca się na łóżko. Zrobiłam to samo, przykryłam nas kołdra i wtuliłam w jego klatkę piersiową, zamruczał coś pod nosem i oparł swój podbródek o moje czoło.
Zasnęłam.
🎀
SETNY ROZDZIAŁ!!
CZYTASZ
You are my obsession
Teen Fiction- przepraszam. - nic się nie stało - mrugnął okiem. nie widziałam że to dopiero początek...