Siedziałam skulona pod drzewem, a dokładnie pod wielką brzozą. Zawsze przychodziłam w to odległe miejsce kiedy chciałam pobyć sama. Bez natłoku ludzi, w ciszy i spokoju. Sama, w wielkim lesie pogrążona w smutku i żalu. Za każdym razem gdy zostałam zraniona przychodziłam właśnie tu aby odreagować i uspokoić się. Śpiew ptaków i szum drzew koił moje stargane nerwy i uspokajał. Był czerwiec, ostatni tydzień szkoły, ale ja zamiast spędzać poniedziałkowy poranek w szkole siedziałam pod ukochaną brzozą, która stała się moją cichą przyjaciółką. Mogłam się jej wyżalić, a ona tylko słuchała i pocieszała. Nie komentowała, nie potępiała, nie narzekała. Tylko słuchała, a to było dla mnie najważniejsze.
Tym razem wytrąciła mnie z równowagi moja własna matka. Jak zwykle rano wstałam i przygotowałam się do szkoły, a gdy już chciałam wychodzić okazało się, że moja rodzicielka szybciej ruszyła tyłek i wstała z łóżka. Zazwyczaj jeszcze spała gdy wychodziłam do szkoły, ale tym razem nie. Niestety zdążyła przed moim wyjściem.
Z jednej strony powinnam się cieszyć, bo po raz pierwszy od kilku lat zrobiła mi kanapki do szkoły, jednak to co działo się później nie było powodem do radości, ale do wściekłości i płaczu.
- Już wychodzisz? Masz jeszcze dużo czasu. - Powiedziała widząc jak ubieram trampki.
- Nie zdążę jeśli teraz nie wyjdę.- Odburknęłam. Czułam, że szykuje się coś niedobrego.
Spojrzała na mnie i podeszła bliżej. Widząc, że zakładam drugi but złapała mnie za ramię i nie pozwoliła zawiązać sznurówek. Miałam coraz więcej wątpliwości i czułam, że nie pozwoli mi tak łatwo wyjść z domu.
Od pewnego czasu nie działo się między nami najlepiej, a szczególnie w ostatnich miesiącach. Od kiedy założyła profil na portalu randkowym. Na początku robiła to dla zabawy i pokazywała mi wszystkie wiadomości, ale później zaczęła pisać z pewnym facetem i już nie było wspólnego czytania wiadomości. Teraz gdy chciałam zobaczyć o czym piszą zakrywała ekran laptopa i mówiła, że mam odejść. Tym oto sposobem straciłam nawet te jedyne pół godziny siedzenia wspólnie i przeglądania facetów na stronie. Od tej chwili nie spędzałyśmy już czasu razem. Gdy wychodziłam do szkoły mama jeszcze spała, a gdy wracałam była w pracy. Wracała po dziewiętnastej, siadała przed telewizorem, jadła coś na szybko i włączała laptopa. Gdy próbowałam o czymś z nią porozmawiać nie zwracała na mnie uwagi, a gdy opowiadałam jej o czymkolwiek udawała, że słucha, a tak naprawdę nie wiedziała o czym mówię. To było straszne. Do końca straciłam matkę i dlatego dziwiło mnie jej zachowanie.
- Ostatnie dni szkoły więc nie musisz iść. Musimy porozmawiać. - Powiedziała patrząc mi w oczy.
Na dźwięk jej słów miałam ochotę uciekać. Odezwał się instynkt samozachowawczy, serce przyspieszyło. Zawsze tak miałam gdy słyszałam słowa ,, musimy porozmawiać". Po tym zawsze, ale to zawsze działo się coś złego.
- Nie mamy o czym, muszę już iść, bo się spóźnię, jak mnie dziś nie będzie to obniżą mi ocenę z zachowania. - skłamałam i zrobiłam krok w stronę drzwi jednak poczułam dłoń matki zaciskającą się na moim ramieniu.
- Musimy porozmawiać. To ważne.
O nie! teraz zrobiło mi się słabo. Zakręciło mi się w głowie i zdałam sobie sprawę, że nie uda mi się uciec. Musiałam to przetrwać tylko jak?
- Usiądźmy.- Powiedziała i poszła do salonu, a ja ruszyłam za nią.
Byłam przerażona, ale starałam się tego nie okazywać. Udawałam twardą i wypraną z uczuć, a w środku krzyczałam, a emocje rozlewały się falami. Udawać nie potrafiłam długo i po każdej kłótni lub sprzeczce musiałam zaszyć się gdzieś i odreagować. Na przykład w lesie.- O co chodzi? - Zapytałam bez zapału i zacisnęłam wargi.
- Hmm... Posłuchaj. Poznałam kogoś i nawet kilka razy się z nim spotkałam. Jest świetny i myślę, że go polubisz. - Powiedziała, a ja nie mogłam powstrzymać się od rozdziawienia gęby.
Myślałam, że wybuchnę i zrobię coś czego będę żałować. Miałam ochotę uderzyć własną matkę w twarz i pozbyć się jej uśmiechu z ust. Jak ona mogła mówić coś takiego? Ja mam polubić jakiegoś obcego dzida?! O nie!
- Co ?! Ja nie mam zamiaru lubić żadnego dziada. Jest dobrze tak jak jest. Mieszkamy same już tyle lat, że nie potrzebujesz nikogo innego. Wcale się mną nie interesujesz i nie masz dla mnie nawet chwili czasu więc jak chcesz znaleźć czas dla niego?! - Cały czas krzyczałam nie mogąc opanować emocji.
- Uspokój się. Musisz go polubić.- Powiedziała już bez uśmiechu na twarzy.
Spodziewała się po mnie innej reakcji jednak ja nie zamierzałam zgadzać się na jej związek. Może i mieszkała tylko ze mną już od kilkunastu lat po tym jak mój ojciec nas zostawił, ale to nie znaczyło, że może znaleźć sobie nowego. Skoro tyle lat wytrzymała bez faceta to może zostać tak do końca.
- Ja się nie mam zamiaru uspokoić. Ty mnie nigdy nie słuchasz i nie masz dla mnie nawet pięciu minut! Wolisz pisać z nim niż rozmawiać ze mną. Kiedy spędziliśmy ostatnio czas ze mną? Nawet nie mówię o całym dniu! No kiedy?! Od kilku lat zachowujesz się jakbyś nie miała córki! - Krzyczałam ze łzami w oczach.
- Nie gadaj głupot. Zawsze cię słucham, a pracować muszę. - Powiedziała głosem wypranym z emocji. Nie wzruszały jej moje łzy i rozpacz. Byłam dla niej tylko przeszkodą.
Rozpłakałam się na dobre. Nie mogłam opanować łez ani szlochu. Własna matka najzwyczajniej się mną znudziła i postanowiła znaleźć zastępstwo. Ja byłam nieważna i odtrącona. Nie czułam z jej strony ani grama miłości już od wielu lat. Chciałam jeszcze wrzeszczeć, ale nie mogłam przez płacz.
- Ogarnij się. Nie chcesz żeby twoja mama była szczęśliwa? - Zapytała. Wyglądała na złą.
- Nie! Skoro ja nie jestem to ty też nie będziesz! - Udało mi się wykrzyczeć.
- Już nie udawaj i się uspokój. Nie masz powodu do ryczenia! - Wybuchła i nawrzeszczała na mnie co spowodowało u mnie kolejny atak płaczu.
- Zostaw mnie w spokoju. Zawsze doprowadzasz mnie do takiego stanu. - Powiedziałam pomiędzy szlochami.
- Radzę ci się ogarnąć, bo Jan dziś przyjedzie i zostanie na noc. - Powiedziała podnosząc się z kanapy.
- Że co?!!! - Wrzasnęłam. - O nie! Nie ma takiej opcji.
Krzyczałam za nią, ale ta poszła już do łazienki i zamknęła drzwi na klucz. Zostawiła mnie na przegranej pozycji. Zapłakaną, wściekłą, rozżaloną i porzuconą. Byłam wrakiem.
Otarłam twarz i wybiegłam z domu. Pobiegłam przed siebie w znanym kierunku. Biegłam do lasu pod ulubione drzewo. Nie miałam daleko, a drogą, którą biegłam nie chodzili za często ludzie więc mogłam płakać i szlochać podczas ucieczki. Uciekałam przed problemami, ale przed tym nie dało się uciec. Po pięciu minutach szybkiego biegu byłam na miejscu. Sama i bezpieczna. Ponad konarami drzew na bezchmurnym niebie świeciło pięknie słońce, ale nawet ono nie zdołało poprawić mi nastroju. Siedziałam i próbowałam pozbierać myśli i znaleźć rozwiązanie, a moja przyjaciółka brzoza pocieszała mnie swym milczeniem.
VOCÊ ESTÁ LENDO
Jezioro zapomnienia
FantasyIza wydaje się zwykłą nastolatką z problemami. Jednak pewnego dnia odkrywa, że posiada dar. Wyjątkowy dar, który występuje w jej rodzinie od pokoleń. Czy skorzysta z danej szansy, będzie wlaczyć? Wszytko wyjaśni się w jej osiemnaste urodziny. Jednak...